Nagie ciało amerykańskiej celebrytki nie jest żadną nowością. To ono stało się jej przepustką do sławy. Najpierw była sekstaśma, potem sesje w "Playboyu", osławione selfie, które Kim wrzuca na Instagram z prędkością karabinu maszynowego. Dlaczego akurat ostatnia sesja w magazynie "Paper" miałaby być czymś rewolucyjnym?
Zarówno magazyn, jak i sama Kim, przed ukazaniem się "Paper" zrobili dużo szumu. Zaprezentowanie okładki, na której Kim odsłania swoją pokaźną pupę, rzeczywiście wywołało poruszenie i to nie tylko na portalach plotkarskich. O naoliwionych pośladkach celebrytki pisze "The Guardian", "Independent" czy "The Telegraph". Analizowany jest każdy aspekt tej sesji, począwszy od uprzedmiotowienia kobiecego ciała, po wątki rasistowskie.
Czy goła pupa naprawdę może stać się przedmiotem międzynarodowej dyskusji, i co ważniejsze, czy ta dyskusja może doprowadzić do jakichś konstruktywnych wniosków?
Legitymizacja nagości
Kobiece nagie ciała funkcjonują w kulturze w dwojaki sposób. Są albo seksualizowane, i często w takiej wersji służą do sprzedania jakiegoś produktu, albo misyjne, a wówczas mają rozpowszechnić jakąś ideę.
Ten pierwszy aspekt jest oczywisty, powyginane, nagie sylwetki reklamują rury, zlewy, zupki instant oraz warsztaty samochodowe. Nagość sprzedaje, nie ma co do tego żadnych wątpliwości.
Ten drugi ma różne oblicza. Publiczność akceptuje np. stare ciała, jeśli ich nagość służy jakiejś szczytnej idei. Dobrym przykładem jest film "Dziewczyny z kalendarza", który powstał na faktach. Grupa kobiet 50+ decyduje się stworzyć kalendarz ze swoimi zdjęciami i dzięki jego sprzedaży zebrać środki na cele charytatywne. Warunek jest jeden, wszystkie panie muszą pozować nago.
Czy ktokolwiek kupiłby produkt opatrzony zdjęciami starych nagich ciał? Nieliczne jednostki, ale gdy nagość jest jakoś uzasadniona, to już można się o taki zakup pokusić.
Swoją nagą walkę zaczęła też niedawno Keira Knightley. W związku z jej nowym filmem "The Imitation Game" postanowiła zapozować bez ubrań i bez pomocy Photoshopa. Chodziło przede wszystkim o piersi, które jej zdaniem stały się polem walki, i które ze względu na mały rozmiar, zawsze były poprawiane przy pomocy obróbki graficznej. Jej nietknięta Photoshopem sesja do "Interview" była chwalona, a samą aktorkę nazwano "dzielną".
Aktorka komediowa Tig Notaro, wykonała niedawno w Nowym Jorku całą sztukę w półnegliżu. Pokazała publiczności swoje blizny po podwójnej mastektomii. "New York Times" podsumował całe wydarzenie w następujący sposób: "Nie chodziło o to żeby szokować, ale o to, by przekonać nas, że w takim ciele nie ma nic szokującego".
W jakimś sensie misyjnym działaniem można też nazwać wulgarne zachowania Miley Cyrus. Piosenkarka działa co prawda nie na rzecz całej ludzkości, ale raczej siebie. Stara się po prostu zerwać z wizerunkiem gwiazdy Disneya. Stoi za tym jakaś ideologia.
Czy za tyłkiem Kardashian kryje się jakaś głębsza idea? Szukamy dalej, pewne jest, że ma się za czym kryć.
Rasizm z szampanem w tle
Drugi problem, jaki został poruszony w związku z naoliwionymi pośladkami celebrytki, to rasizm. Na pierwszy rzut oka można stwierdzić, że trzeba by dokonać niemałej ekwilibrystyki myślowej, by stwierdzić, że nagie zdjęcia celebrytki są w jakikolwiek sposób rasistowskie. Coś jednak jest na rzeczy.
Kim nie wzięła za zdjęcia do magazynu "Paper" ani centa. Dlaczego? Ponoć jej marzeniem było, by sfotografował ją słynny Jean-Paul Goude. Artysta, który odkrył Grace Jones i pasjami fotografował ją np. zamkniętą w klatce, wydał w 1976 roku album "Gorączka dżungli". W wydawnictwie nie prezentowano jednak zdjęć flory i fauny afrykańskiej, ale nagie czarnoskóre kobiety, przedstawiane jako dzikie, seksualne obiekty. Brzmi rasistowsko?
Co ciekawe, jedno ze zdjęć Kim, to na którym trzyma kieliszek szampana na swojej osławionej pupie, jest reinterpretacją fotografii ze wspomnianego wyżej albumu. Pozowała na nim całkowicie naga Carolina Beaumont, a dzieło miało tytuł "Champagne Incident". Powyższa poza jest kolejnym rasistowskim tropem kulturowym, do którego dziennikarze już zdążyli się odnieść. Chodzi o Saartjie "Sarah" Baartman, tzw. Czarną Wenus.
Saaratjie była gwiazdą XIX-wiecznego panoptikum, czyli tzw. zbiorów osobliwości. To obwoźne cyrki, a ich atrakcjami byli ludzie i zwierzęta o nietypowych cechach - człowiek-słoń, pies z dwoma ogonami czy właśnie czarnoskóra kobieta o charakterystycznych kształtach.
Saaratjie porwano z Afryki i prezentowaną w muzeach osobliwości, jako ucieleśnienie dzikiej, nieujarzmionej siły seksualnej. Jej najbardziej wyrazistą cechą była bardzo wystająca pupa, do której ewidentnie odwoływał się Goude w swoich fotografiach. Widzowie mogli ją nie tylko oglądać, lecz także sprawdzić na ile nieujarzmiona jest ta "dzikuska" w praktyce. Dlatego Saaratjie zmarła bardzo młodo w wyniku chorób wenerycznych. Jednak jej śmierć wcale nie oznaczała końca kariery. Ciało Hotentotki zostało zmumifikowane i dalej jeździło z wystawą. Saaratjie pochowano 187 lat po jej śmierci.
Czy Kim rozumie kulturowy wymiar swoich czterech liter?
Kardashian ma więc potężne narzędzie przekazu. Jej pupa może służyć redefiniowaniu standardów piękna, a nawet, odpowiednio wytłumaczona, walce z rasizmem. Jednak bez dyskusji wywołanej przez dziennikarzy nie znaczy zupełnie nic. Zimowy numer "Paper" to nie tylko sesja, lecz także wywiad.
Kim, jako matka czarnoskórej dziewczynki, miałaby wiele do powiedzenia na temat tego jak popkultura przedstawia czarnoskóre kobiety. Tym bardziej, że sama niedawno przyznała, że dopiero narodziny dziecka, uświadomiły ją, że na świecie istnieje problem rasy.
Mogłaby odnieść się do wspomnianych standardów piękna, zaznaczyć, że duża pupa, od lat uznawana za powód do wstydu, stała się jej dumną wizytówką. Mogłaby wiele. Co powiedziała?
Że robiąc selfie nie lubi używać filtra. Że nie ma ulubionej aplikacji na smartfona, bo lubi ich wiele. Że dzięki robieniu sobie zdjęć, pamięta w co była ubrana i z kim się spotkała. Oraz, że mimo iż jej znajomi mówią o końcu świata, to ona zawsze zachowuje spokój.
Po takich wyznaniach lepiej rzeczywiście doszukiwać się sensu wyłącznie w jej pupie. Bo słuchając wypowiedzi celebrytki, żal ściska własną.