Bojownicy o wolność internetu i wymiany plików, są najczęściej przedstawiani przez zwolenników konserwatywnego modelu własności intelektualnej, jako dzieci, które chcą mieć wszystko za darmo. Okazuje się jednak, że ruch piratów nie optuje za chaosem i anarchią, ale ma swoje propozycje.
Poseł Parlamentu Europejskiego i członek Partii Piratów Christian Engström razem z Rickiem Falkvinge – założycielem szwedzkiej Partii Piratów – zaprezentowali przedstawicielom Unii Europejskiej swoją książkę pod tytułem "The Case for Copyright Reform" (sprawa reformy prawa autorskiego).
Książka, oczywiście darmowa (można zobaczyć ją, bądź pobrać tutaj), przedstawia pomysły przedstawicieli ruchu piratów na unowocześnienie prawa i rzeczowo je argumentuje. Czego chcą piraci?
– Autorskie prawa osobiste – aktywiści chcą, żeby w tej sferze prawo się nie zmieniło, czyli by każdy twórca dzieła miał "moralne" prawo do niego. Znaczy to tyle, jak piszą Engström i Falkvinge, by – Nikt nie miał prawa podawać się za zespół ABBA czy twierdzić, że napisał piosenki Paula McCartneya, jeśli to nieprawda.
– Wolna niekomercyjna wymiana plików – to najbardziej radykalny z postulatów piratów. Jak argumentują potrzebę takiego rozwiązania? Piszą, że dwadzieścia lat temu, gdy przykładowo mężczyzna chciał wysłać swojej kobiecie romantyczny wiersz, nikt nie myślał o prawach autorskich i nikt w to nie ingerował. Według autorów książki wymiana plików, to taka sama komunikacja, jak kiedyś bez internetu (tyle, że przesyła się jedynki i zera), dlatego nikt nie powinien w to się wtrącać. Podkreślają jednak, że oczywiście chodzi tylko o niekomercyjne rozpowszechnianie dzieł-informacji.
– Przyspieszenie wygasania autorskich praw majątkowych – obecnie trwają one przez cały czas życia twórcy i siedemdziesiąt lat po jego śmierci. Aktywiści zżymają się, że jest to absurd i powinno się obniżyć ten okres do dwudziestu lat.
– Rejestracja po pięciu latach – problemem są też dzieła, dla których nie można przypisać autora. Wiele z nich latami nie może być konsumowane przez społeczeństwo, ze względu na prawną blokadę. Piraci proponują, by prawa autorskie tak jak teraz były przyznawane automatycznie, ale by trzeba było je po pięciu latach rejestrować.
– Wolne próbkowanie – prawo autorskie ogranicza twórców, którzy chcieliby na podstawie innych dzieł, tworzyć swoje. Prawo nie może zabraniać remiksów czy parodii – tłumaczą Engström i Falkvinge.
– Zakazanie blokad kopiowania – wiele nośników danych korporacje zabezpieczają coraz nowszymi technologiami. Piraci chcą zniesienia ich i tym samym ułatwienia użytkownikom dzielenia się dziełami.
W całej książce autorzy zapewniają, że na zmianach nie ucierpią artyści, których część najbardziej obawia się wolnego internetu. Muszą się po prostu przystosować do nowych realiów. Piraci pocieszają, że wydatki gospodarstw domowych na kulturę rosną z każdym rokiem. I tłumaczą: przykładowo zysk z płyty dla artysty to 5-7 procent, a z koncertu aż 50 procent.
Popieracie postulaty piratów? Czy taki kształt internetu jaki proponują byłby dla Was satysfakcjonujący?