Plakat promujący kontrowersyjny film.
Plakat promujący kontrowersyjny film. Fot. materiały prasowe

Sony przeżywa ciężkie chwile, a wszystko za sprawą średniej jakości komedii "The Interview", która bardzo zdenerwowała przywódcę Korei Północnej. Wytwórnia Sony Pictures, pod naciskiem hakerów, działających prawdopodobnie na zlecenie Kim Dzong Una, zdecydowała się odwołać premierę obrazu. To prawdziwy precedens, czy w związku z tym dojdzie do sytuacji, w której to terroryści będą układali repertuary kin?

REKLAMA
Twórcy programu rozrywkowego dostają wiadomość, że przywódca Korei Północnej jest ich wielkim fanem. Co więcej, marzy o tym, by dwaj amerykańscy dziennikarze zrobili z nim wywiad. Tajne służby USA uznają natomiast, że to znakomita okazja, by przy okazji przeprowadzania wywiadu zabić dyktatora - tak w skrócie można nakreślić fabułę filmu "Wywiad ze Słońcem Narodu".
Film nie porusza ważkich kwestii, nie jest manifestem pokolenia, nie spowoduje żadnej zmiany w obecnym układzie sił. Jest komedią, sądząc po trailerze, najniższych lotów, o której pewnie niewiele osób by się dowiedziało, gdyby nie szum spowodowany reakcją Pjongjangu. Jednak Kim Dzong Un poczuł się oburzony. Na samym oburzeniu się nie skończyło.
W najczulszy punkt
Hackerzy zaatakowali komputery Sony Pictures 24 listopada. Wyciągnęli stamtąd terabajty danych, wrażliwe informacje na temat aktorów, producentów i pracowników firmy. Zyskali informacje o numerach ubezpieczeń gwiazd i szczegółach ich kontraktów, adresach, mailach i numerach kont. Dla Sony jednym z najbardziej bolesnych aspektów tego ataku był wyciek maili, jakie wymieniali ze sobą pracownicy wytwórni i nie szczędzili kąśliwych uwag na temat gwiazd swoich produkcji. Oberwało się m.in. Leonardo Dicaprio i Angelinie Jolie.
logo
Angelina Jolie niezbyt zachwycona objęciami Amy Pascal z Sony Pictures, która niezbyt pochlebnie wypowiadała się o aktorce w swoich mailach. Fot. screen Twitter
W mailach przewijały się rasistowskie i homofobiczne treści, wiele sław mogło poczuć się obrażonych. Sprawa z pewnością uderzyła w wizerunek korporacji, a jak wiadomo wizerunek to bardzo cenna kwestia.
Biznes to biznes
Do ataków na Sony i ograniczania swobody twórczej (jakkolwiek niskich lotów miałaby ta twórczość być) bardzo emocjonalnie odniósł się George Clooney. W swoim wywiadzie dla portalu "Deadline" tłumaczy, że całe środowisko filmowe powinno murem stanąć za Sony. Tak się jednak nie stało. Wielu celebrytów się obraziło, a inne wytwórnie filmowe po prostu się przestraszyły, że cyberprzestępcy dobiorą się także do ich korespondencji, która najprawdopodobniej też nie jest przykładem poprawności politycznej. Clooney zaznacza, że hakerzy zastosowali znakomitą metodę, najpierw ośmieszyli Sony wyciekiem kompromitujących szczegółów z maili po to, by nikt nie chciał stanąć po stronie poniżonego.
Sam aktor wystosował list poparcia dla wytwórni, pod którym nikt ze środowiska się nie podpisał.
George Clooney

W obecnej sytuacji powinniśmy stworzyć nowy model zarządzania biznesem. Taka sytuacja może przydarzyć się każdemu, redakcji, elektrowni, producentowi samochodów.

Z kolei dr Łukasz Kister, ekspert ds. cyberterroryzmu z Colegium Civitas uważa, że na sytuację Sony trzeba patrzeć jednostkowo, a nie jak na szeroką tendencję.
– Zablokowanie premiery filmu, to autonomiczna decyzja wytwórni filmowej. Powody są bardzo prozaiczne, biznes się ugiął, bo po prostu bał się utraty dochodów. Trzeba sobie zdać sprawę z tego, że grupy hakerskie nie są ideowe. Informatycy żyją z usług, jasne to są usługi przestępcze, ale nie można tu mówić o wojnie ideowej, ale raczej zależności B2B – tłumaczy ekspert.
Rzeczywiście, popsucie stosunków z gwiazdami, które są siłą napędową większości produkcji może wpłynąć negatywnie na kondycję finansową firmy.
– W przypadku terroryzmu możemy mówić o dwóch obszarach działania. Cyberterroryzm uderza w wizerunek, generuje potężne straty finansowe. Drugim aspektem jest terroryzm spoza sieci, który niesie zagrożenie realnymi atakami. Trzeba jednak pamiętać, że hakerzy nie wysadzają kin – podkreśla Kister.
logo
George Clooney stanął w obronie Sony. Fot. Shutterstock
Sony może podkreślać, że ugięło się ze względu na bezpieczeństwo widzów. Należy też dodać, że firma trochę nie miała wyjścia, bo część sieci kinowych najzwyczajniej odmówiła wyświetlania kontrowersyjnego obrazu.
Fakt, że wielka amerykańska wytwórnia dała się pokonać hakerom (prawdopodobnie działającym na zlecenie Korei Północnej, do czego Kim Dzong Un z pewnością się nie przyzna) nie będzie miało wielkiego znaczenia dla globalnej walki z terroryzmem. Tam, gdzie w grę wchodzą wielkie pieniądze trudno mówić o ideowości. Jednak sytuacja z listopadowymi atakami pokazała, że niezależnie od tego, czy mówimy o terroryzmie sieciowym czy rzeczywistym, największą jego bronią jest strach.
Najsilniejsze narzędzia zastraszania
– Opór przeciwko terroryzmowi jest istotą tego, jak postrzegamy demokrację. Czy jako obywatele (nie wielkie biznesy) możemy się uginać pod takimi groźbami. Terrorystom nie zależy na zabijaniu, ale na straszeniu i tak długo, jak im to wychodzi, to wygrywają – zaznacza Kister.
Niestety, nowe media i internet dały terrorystom znakomite narzędzie. Dzięki sieci mają oni natychmiastowy dostęp do widza. Kiedyś mogli straszyć i terroryzować tylko swoją okolicę, dziś wiadomość jest puszczana na cały świat. Zamach to ostateczność, groźba jest najlepszym narzędziem walki.
– Niestety, media są najlepszym przyjacielem terrorystów. One zupełnie za darmo organizują teatr strachu. Ci, którzy grożą, nie chcą zabijać, ale osiągać swoje cele, a to zazwyczaj jest wymuszanie na rządzących swoich warunków – zaznacza Kister.
Nie chodzi o to, by nie informować, w końcu taka jest w dużej mierze rola mediów. Należy jednak sugerować, jak możemy przeciwstawiać się groźbom, radzić sobie w sytuacji kryzysowej, jeśli w takiej się znajdziemy.
– Bardzo ważne jest też tłumaczenie argumentów terrorystów. Wiele osób jest przecież podatnych na indoktrynację, o czym mogą świadczyć wyjazdy Europejczyków i Europejek, którzy dołączają się do ISIS – tłumaczy ekspert.
A bywa, że cele są słuszne, tylko sposób w jakie terroryści chcą je osiągać jest nieakceptowalny, to też należy tłumaczyć.
Z pewnością więcej dla walki o wolność wypowiedzi zrobił Salman Rushdi, który przez lata żył w strachu w związku z fatwą rzuconą na niego za publikacji "Szatańskich wersetów". Zablokowanie "Wywiadu ze Słońcem Narodu" przyniesie Sony 20 mln dolarów strat. To nic w porównaniu z tym, z jakimi stratami korporacja musiałaby się zmierzyć, gdyby hakerzy postanowili jeszcze bardziej osłabić jej wizerunek.

"Szatańskie wersety"

Powieść autorstwa Sir Ahmeda Salmana Rushdiego, wydana w roku 1988, częściowo inspirowana przez biografię Mahometa. Tytuł odnosi się do tzw. szatańskich wersetów, które według niektórych źródeł były wstawkami do Koranu dodanymi po śmierci Mahometa. Pierwsza wzmianka o tym pojawiła się w biografii Mahometa napisanej przez Ibn Ishaq'a. Powieść wywołała wiele kontrowersji w środowiskach muzułmańskich, gdyż wielu muzułmanów uważa, że zawiera ona treści bluźniercze dla islamu. Czytaj więcej

za Wikipedią
Nieco ponad rok temu w świecie muzułmańskim protesty wywołał niskobudżetowy film "Innocence of Muslims", który dyskredytuje Mahometa jako wysłannika Boga i przedstawia go w dwuznacznych sytuacjach. Film oburzył wyznawców islamu do tego stopnia, że zaczęli szturmować amerykańskie placówki dyplomatyczne.
Walka z terroryzmem, a przede wszystkim strachem, który on wywołuje, musi się odbywać na poziomie jednostki. Przede wszystkim dlatego, że nie jest skalkulowana na zysk, tylko dotyczy istoty demokracji. Sony chce zarabiać pieniądze, nawet najjaśniejsze Słońce Narodu nie przyćmi tego faktu.