
Przez kontrowersyjny film o Mahomecie, który nakręcono w USA zagrzmiał Bliski Wschód. Anna Gurji, gruzińska aktorka, która zagrała w nim jedną z ról przekonuje, że nie miała zielonego pojęcia, iż taki będzie efekt końcowy produkcji. – Nikt nigdy nie wspomniał o religii, ani tym bardziej o Mahomecie przez cały czas nagrań – broni się w liście opublikowanym na stronie Neil'a Gaimana.
Po premierze (na którą nie została zaproszona) okazało się jednak, że film zdubbingowano bez zgody aktorów, a finalną wersją zmontowano tak sprytnie, że zamiast wspomnianego "Desert Warrior" powstał anty-islamski film.
Podczas mojej obecności na planie zdjęciowym nikt ani razu nie wspomniał o Mahomecie, ani o religii. Jestem stuprocentowo pewna, że nikt z obsady nie wiedział jaki jest prawdziwy plan dla "Desert Warrior". CZYTAJ WIĘCEJ
To miał być dramat przygodowy
Byłam wstrząśnięta i rozbita, gdy zobaczyłam co tak naprawdę się stało. To straszne, gdy widzę jak nasze twarze zostały bez naszej wiedzy użyte do stworzenia czegoś tak okropnego. To straszne, że przez to giną ludzie. To straszne słyszeć, że ludzie winią nas za to, że jedynie wykonywaliśmy swoją pracę będąc przekonani, że kręcimy coś zupełnie innego. CZYTAJ WIĘCEJ
Trudno się dziwić, że teraz aktorka obawia się o swoje życie. Mimo to zapewnia, że nie ma zamiaru się ukrywać. Woli rozpowszechniać tę wersję dotyczącą powstania filmu.
Cały list aktorki możesz przeczytać na stronie Neila Gaiman'a.

