Po powrocie z przepełnionego słońcem pierwszego maja, który świętowałem leżąc plackiem na nadwiślańskiej plaży, poleciłem w pracy wybranie się nad rzekę, choćby w celu zażycia orzeźwiającej kąpieli. Patrzono na mnie z niedowierzaniem, a kilka osób odsunęło się szybko, jakby nie chciały czegoś ode mnie złapać. Tymczasem ja i moi znajomi wyszliśmy z tego bez szwanku i z pewnością to powtórzymy. Bo z tymi naszymi rzekami wcale nie jest tak źle, jak to malują.
Nie wiem jak w innych miastach, ale w Warszawie większość dzieci jest wychowywana we wstręcie do "Królowej Polskich Rzek". W przedszkolu opowiadaliśmy sobie straszne historie o zmutowanych rybach i ludziach, którzy je jedzą. Przejeżdżając mostem dziwiliśmy się widząc czasem wędkarzy, uznając ich za zapewne bezdomnych, którzy muszą się tak żywić. W ogóle byliśmy w szoku, że jakiekolwiek żywe stworzenie może zamieszkiwać ten brudny ściek. A już na pewno nigdy przez myśl nie przyszłoby nam kąpanie się w Wiśle.
Dorośliśmy. Teraz umiemy podejść z dystansem do historyjek z dzieciństwa i zdajemy sobie sprawę, że czystość polskich wód się poprawia. Przecież co roku powstają nowe, zaawansowane technologicznie oczyszczalnie. Przecież już bardziej dba się, żeby fabryki nie wypluwały do rzek swoich odpadów. Przecież rolnicy używają bezpieczniejszych nawozów i robią to roztropniej.
Patrząc jednak na mapy przedstawiające klasy czystości wody, można się wciąż przerazić. I dobrze – szczególnie decydenci powinni mieć je często przed oczami. Ale musimy zdać sobie sprawę z kilku rzeczy, bo nie można naukowo stwierdzić, czy rzeka jest "dobra" czy "zła".
Po pierwsze nie bada się całej wody w rzekach. Jest coraz więcej punktów pomiarowych, ale wody dzieli się na odcinki. To daje pewne pojęcie, ale nie jest pełnią prawdy.
Po drugie rzeki są w ciągłym ruchu i zmieniają się w ciągu roku. Przykładowo przy obfitych deszczach czy tym bardziej po powodzi, kiedy woda zmywa np. nawozy z pól – oczywiście są bardziej brudne. Rzeki żyją cały rok i zmieniają się pod wpływem setek czynników.
Po trzecie badania są bardziej skomplikowane niż nam się wydaje. Mierzy się mnóstwo różnych drobiazgów pod różnymi kątami – czy woda jest zdatna do picia, czy jest zdrowa dla fauny i flory, czy jest zanieczyszczana nawozami. Bada się właściwości fizyczne, chemiczne i biologiczne rzek. Nie wszystko, co źle wygląda w statystykach musi dotyczyć bezpośredniego wpływu na kąpiących się ludzi.
Jeśli zastanawiamy się więc nad kąpielą w rzece, zapomnijmy o przesądach i mapkach, pójdźmy nad wodę, obejrzyjmy ją i powąchajmy. Jeśli wygląda dobrze, a my nie jesteśmy wrażliwi na alergeny, nie powinno nam się stać nic złego. Oczywiście picie rzecznej wody jest niewskazane.
I pamiętajmy o najważniejszym – kąpiąc się w rzece szczególnie uważajmy. Nawet wytrawni pływacy mogą zostać porwani przez silne prądy i wiry. Wybierajmy spokojne zakola i nigdy nie wchodźmy do wody po alkoholu.