
Ostatnia demonstracja, z którą ruch PEGIDA wrócił po przerwie związanej ze zbyt wysokim zagrożeniem terrorystyczna na ulice Drezna, być może była ostatnią w jego historii. Kolejne odwołano bowiem ze względu na... rozpad szefostwa PEGIDA. Jak mówią nam mieszkańcy Saksonii i Berlina, te marsze musiały się tak skończyć, skoro tłum walczący o "prawdziwe Niemcy" od początku naszpikowany był naturalizowanymi przybyszami z Europy Wschodniej. – Nikt normalny na te marsze nie chodził, a narodowcom przestało się podobać, że uczestnicy protestów przeciw emigrantom skandują z polskim lub czeskim akcentem – słyszymy.
PEGIDA wciąż jest na czołówkach europejskich mediów, a w sieci zagrzewają do dalszej walki o uzdrowienie etnicznej równowagi w Niemczech. Pomimo tego z ruchem założonym jesienią ubiegłego roku przez Lutza Bachmanna, którego marsze na ulicach niemieckich miast potrafiły gromadzić dziesiątki tysięcy ludzi, nie jest dziś najlepiej. Po ujawnieniu zdjęć, do których Bachmann pozował udając Adolfa Hitlera i jego prywatnych, nienawistnych wpisów na Facebooku najpierw zrezygnować musiał on sam. W ciągu kolejnego tygodnia ruch PEGIDA opuściło kilku kolejnych liderów.
Tyle się o nich tutaj mówi i pisze, więc postanowiłam wreszcie zobaczyć to sama. Co mnie uderzyło, to fakt, że wyraźnie rzucali się w oczy ludzie z dzielnic, które są typowo wschodnioeuropejskie. Tu na wschodzie Turcy, ludzie z Bałkanów, czy Syryjczycy i Irakijczycy niezbyt ciągnęli, bo praca dla nich była w metropoliach. Za to od lat są u nas osiedla typowo Polskie i Czeskie. I śmieszne bardzo, że to one akurat wyszły protestować ramię w ramię z ludźmi, którym Nowak brzmi tam samo źle jak Nasiri.
Na dość kuriozalny etniczny misz-masz wśród popleczników ruchu PEGDA zwraca uwagę także Marius Tilke, 25-letni student mieszkający w Berlinie. – Ludzie z polskimi czy innymi wschodnimi korzeniami na pewno nie są trzonem tego ruchu, ale bez wątpienia stanowią jego silny element. Wystarczy spojrzeć na facebookowe profile PEGIDA i nazwiska tych, którzy prowadzą tam dyskusje. Obserwowałem to od samego początku i zastanawiałem się, kiedy to będzie punkt zapalny wewnętrznych waśni – podkreśla.
Nic dziwnego, że antyislamskie hasła przemawiają do nich, bo w ich ojczyznach zbyt wielu muzułmanów nie ma, a w Niemczech czują się w multikulturowym towarzystwie nieswojo. Problem w tym, że bardzo aktywni w PEGIDA stali się dawno narodowcy. Kłócą się więc teraz o to, kto na marsze w ogóle powinien przychodzić
– W Niemczech rzadko hitami stają się niemieckie piosenki, ale jeden z ostatnich wyjątków to popularny na początku roku kawałek Andreasa Bourani "Auf uns", w teledysku do którego jest chyba zilustrowane wszystko, co pokazuje najlepszą stronę dzisiejszych Niemiec i naszej wolności. Dorobiliśmy się tego w bólach i przeciwko majstrowaniu w tym demonstrowało tylu uczestników kontrmanifestacji względem PEGIDA – tłumaczy.
