
Janusz Palikot powołuje się na badania, które stawiają go na mocnym trzecim miejscu i przekonuje, że druga tura jest w zasięgu ręki. Nie jest, bo wiarygodność takiej sondy jest żadna. Publikowanie takich sondaży przez walczących o byt polityków to po prostu oszukiwanie wyborców.
REKLAMA
Palikot: Wejdę do II tury
Najbardziej rzetelny sondaż dla każdego polityka to ten, w którym zyskuje on najwyższe poparcie. Wraz z ogłoszeniem daty wyborów, oficjalnie weszliśmy w czas prezydenckiej kampanii, a w tej – jak zawsze – czeka nas prawdziwy sondażowy grad.
Najbardziej rzetelny sondaż dla każdego polityka to ten, w którym zyskuje on najwyższe poparcie. Wraz z ogłoszeniem daty wyborów, oficjalnie weszliśmy w czas prezydenckiej kampanii, a w tej – jak zawsze – czeka nas prawdziwy sondażowy grad.
Liczne badania docierają jednak już od dawna. Ich wyniki drastycznie się od siebie różnią, zwłaszcza jeśli przyjrzymy się poparciu Janusza Palikota. Sondażowe poparcie lidera Twojego Ruchu oscyluje wokół 1-2 proc. On sam zaś ogłasza na Twitterze: „Mam 8 proc.” i wierzy w wejście do II tury.
Ośmioprocentowe poparcie jest, ale tylko w sondzie ulicznej przeprowadzonej na początku lutego przez portal ewybory.eu. Szans na II turę jednak nie ma. – Takie sondy są bardzo skrzywione i nie ma sensu się na nie powoływać – komentuje w rozmowie z naTemat socjolog dr Jarosław Flis z UJ. – Przed wyborami do Parlamentu Europejskiego również były publikowane i również dawały Palikotowi wysokie poparcie. Jak to się skończyło? Pamiętamy – dodaje.
Rzetelność takich badań to absurd
Sondy uliczne nie stanowią cennego źródła informacji pod żadnym względem – ani naukowym, ani politycznym, ani praktycznym. Publikowane jako wydarzenia czysto medialne, powinny być traktowane jako zwykła ciekawostka. – Są po prostu niereprezentatywne, podobnie jak sondy internetowe czy głosowania w trakcie trwania programów telewizyjnych – ocenia Michał Zieliński z Instytutu Obywatelskiego. – Nie odzwierciedlają poglądów Polaków, lecz najwyżej użytkowników pewnej strony, osób spacerujących daną ulicą lub widzów pewnego programu – dodaje.
Sondy uliczne nie stanowią cennego źródła informacji pod żadnym względem – ani naukowym, ani politycznym, ani praktycznym. Publikowane jako wydarzenia czysto medialne, powinny być traktowane jako zwykła ciekawostka. – Są po prostu niereprezentatywne, podobnie jak sondy internetowe czy głosowania w trakcie trwania programów telewizyjnych – ocenia Michał Zieliński z Instytutu Obywatelskiego. – Nie odzwierciedlają poglądów Polaków, lecz najwyżej użytkowników pewnej strony, osób spacerujących daną ulicą lub widzów pewnego programu – dodaje.
Sondy uliczne nie sprawdziły się nie tylko przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, o których przypominał dr Flis. Wcześniej także trafiały jak kulą w płot. Przed wyborami parlamentarnymi w 2011 roku, portal ewybory.eu (jeszcze jako wybory.xaa.pl, strona dziś już nie istnieje) prognozował, że różnica między Platformą Obywatelską, a Prawem i Sprawiedliwością wyniesie zaledwie 1,7 pkt. proc. Ostatecznie Platforma zdobyła 9,2 pkt więcej.
Celowe zagranie Palikota
Janusz Palikot musi zdawać sobie sprawę, jak „rzetelne” są badania, na które się powołuje. Przytacza je, aby zasugerować wyborcom (zwłaszcza tym, którzy nie mają bladego pojęcia na temat sondaży), że głos oddany na niego nie będzie głosem straconym. Trzecie miejsce w wyścigu o fotel prezydenta brzmi znacznie lepiej niż piąte czy szóste. Nie robi jednak żadnego wrażenia na tych, którzy śledzą polityczne statystyki na bieżąco.
Janusz Palikot musi zdawać sobie sprawę, jak „rzetelne” są badania, na które się powołuje. Przytacza je, aby zasugerować wyborcom (zwłaszcza tym, którzy nie mają bladego pojęcia na temat sondaży), że głos oddany na niego nie będzie głosem straconym. Trzecie miejsce w wyścigu o fotel prezydenta brzmi znacznie lepiej niż piąte czy szóste. Nie robi jednak żadnego wrażenia na tych, którzy śledzą polityczne statystyki na bieżąco.
Lider Twojego Ruchu chwali się tym, co ma. Nie może przytaczać innych badań, prowadzonych przez takie ośrodki jak Millward Brown czy TNS Polska, bo w nich jego poparcie jest często niższe niż np. Magdaleny Ogórek czy Janusza Korwin-Mikkego.
Badania prowadzone przez ewybory.eu często są cytowane przez polityków, zwłaszcza tych, którzy znajdują się w politycznej otchłani. Promocja niewiarygodnych sondaży, traktowana jako ostatnia "deska ratunku" nie jest chwytem trafionym. Internet pamięta, a tłumaczenie się w maju, że II tura de facto nigdy nie była w zasięgu ręki może okazać się bardzo kłopotliwe.
