Piękna pogoda i kilka dni wolnego. To idealny czas na wycieczki rowerowe - dłuższe i krótsze, albo chociaż szybki wypad na kilkugodzinną przejażdżkę. Zanim jednak się na nią wybierzesz, przeczytaj i zastanów się, czy jeżdżąc nie popełniasz jednego z grzechów rowerzysty.
Od razu zaznaczmy, że wymienione przewinienia nie dotyczą tego, co rowerzyście wolno lub nie w świetle prawa - nie o to bowiem chodzi. Wraz z redakcją i ankietowanymi kierowcami stworzyliśmy listę siedmiu zachowań-grzechów rowerzystów, które zagrażają bezpieczeństwu na ulicach, a których łatwo można uniknąć.
1. Wjazd na przejście dla pieszych
Prawdziwa zmora kierowców i najbardziej niebezpieczne oraz bezmyślne zachowanie rowerzystów. Na każdym przejściu dla pieszych, przez które nie przebiega ścieżka rowerowa - niezależnie, czy są to światła czy pasy - rowerzysta zobowiązany jest zsiąść z roweru i przeprowadzić go przez ulicę.
Niestety, łatwo zaobserwować, że wiele osób nie stosuje się do tego przepisu. Rowerzyści wjeżdżający na przejście z rozpędu, żeby tylko zdążyć na zielone światło, to zjawisko powszechne. Czasem nawet zdarza się, że widząc migające już światło, cyklista jeszcze przyspiesza i w zasadzie przejeżdża ulicę na czerwonym.
Przy skrzyżowaniach z sygnalizacją świetlną, gdzie samochód skręca w prawo na tzw. "zielonej strzałce", jest to szczególnie niebezpieczne. Oczywiście, kierowca w takiej sytuacji powinien uważać podwójnie, ale zdarza się, że na niektórych skrzyżowaniach nie widać wcześniej wypadającego nagle zza rogu rowerzysty. Nawet przy minimalnej prędkości samochodu, rowerzysta w wyniku zderzenia może odnieść poważne obrażenia. Policjanci, których spytaliśmy o ewentualne wskazanie winnego przy takim incydencie (kiedy kierowca powoli skręca na "zielonej strzałce" i nie może widzieć tego, co jest za rogiem z prawej strony), dość jasno wskazywali, że to rowerzysta zostałby wtedy ukarany.
Jeszcze bardziej niebezpieczne jest to na pasach, gdzie - nie widząc nikogo w pobliżu przejścia - kierowcy, nawet jeśli zwalniają, to mogą jechać i 30km/h. Jaki może być skutek takiego zderzenia, nie musimy chyba wyjaśniać. Najgorsze jednak jest to, że rodzice nie wpajają dzieciom tego zachowania - to znaczy, przejeżdżają przez przejścia razem z nimi. Apelujemy więc do wszystkich rowerzystów, ale rodziców szczególnie: nawet jeśli Wam nie chce się zsiąść z siodełka (co, nota bene, wielkim wysiłkiem nie jest), to nauczcie tego chociaż Wasze dzieci. Może im to uratować życie, bo przecież, jak wiemy, kierowcy idealni nie są i warto w ten sposób minimalizować zagrożenie.
2. Błyśnij na drodze
Złe oznakowanie - to kolejne przewinienie rowerzystów, które kierowcom spędza sen z powiek. Szaro-bure lub czarne kurtki, zlewające się z otoczeniem lub niewidoczne w nocy powodują, że prowadzących samochody trafia szlag.
Rower i jego użytkownik mogą być oznakowane podwójnie i, oczywiście, najlepiej jest korzystać z obu metod. Przede wszystkim, wielu rowerzystów nie używa świateł (lub w ogóle ich nie posiada) w samym rowerze. A warto, bo taki gadżet znacznie zwiększa widoczność na drodze i daje kierowcy możliwość wczesnego dostrzeżenia rowerzysty.
Drugim sposobem na to, by być zauważonym, są oczywiście elementy odblaskowe. Najlepiej - kamizelka, ale jeśli ktoś ze względów estetycznych odrzuca taki ubiór, to zawsze może mieć naklejkę, przywieszkę lub jakikolwiek inny element odbijający światło. Jeśli zaś już naprawdę nie mamy takiej możliwości, to warto chociaż ubrać się w jaskrawe i jasne barwy - żółty czy biały.
3. Jazda obok siebie
O tym krótko, bo i mało osób wymieniało to zachowanie - chociaż jest ono wyjątkowo uciążliwe. Wielu rowerzystów jedzie obok siebie, by móc ze sobą rozmawiać. Oczywiście, na alejce w parku albo szerokim i pustym chodniku nikomu nie robi to różnicy. Ale już na jezdni (a tam też się to zdarza) powoduje niemałe problemy. Kierowcy zmuszeni są przez to do zmiany pasa ruchu, podczas gdy pojedynczego rowerzystę można minąć nie wyjeżdżając poza obręd swojego. Nierzadko przez to trzeba wyjechać pod prąd. W oczywisty sposób źle wpływa to na płynność ruchu i bezpieczeństwo na drodze. Szczególnie, że chyba niewielkim wyrzeczeniem jest jechać gęsiego, kiedy i tak wokół huczą samochody.
4. Po ulicy i chodniku, kiedy nie trzeba
Zaskakujące też jest, jak wielu rowerzystów z lubością pędzi jezdnią, kiedy obok mają pusty chodnik. W Warszawie zaobserwować to można chociażby na mostach: Poniatowskiego i Świętokrzyskim. Na tym pierwszym chodnika, jeśli chodzi o szerokość, wystarczy do tego, żeby spokojnie jechać rowerem. A chyba każdy czuje się bezpieczniej wiedząc, że pędzące samochody nie muszą mijać go co kilka sekund.
Na moście Świętokrzyskim, z kolei, po jednej stronie jest po prostu ścieżka rowerowa. Niestety, nie wiedzieć czemu, część rowerzystów woli jechać po ulicy, niż po ścieżce specjalnie dla nich przeznaczonej. Czemu takie zachowanie uważam za bezmyślne, tłumaczyć chyba nie trzeba. To po prostu zwiększanie zagrożenia w sytuacji, kiedy może go nie być w ogóle - i to w komfortowy dla obu stron sposób.
Działa to też w drugą stronę: są tacy, którzy wolą jechać chodnikiem, chociaż mogą użyć mało uczęszczanej ulicy. Jeden z naszych rozmówców wskazuje, że tam, gdzie na chodniku panuje tłok, bardzo łatwo o niegroźne urazy, zarówno pieszych jak i rowerzystów. Warto więc, zanim zdecydujemy się na używanie bądź ulicy, bądź chodnika, przyjrzeć się gdzie będzie lepiej i bezpieczniej. Warto też wcześniej zaplanować trasę tak, by uniknąć zatłoczonych miejsc.
5. Bez kasku na ulicy
To chyba nie wymaga szerszych wyjaśnień. Rowerzysta nie ma obowiązku noszenia kasku. Mimo wszystko, warto zainwestować w ochronę dla głowy - szczególnie, jeśli poruszamy się po ulicach, a nie chodnikach lub planujemy dłuższą wycieczkę między samochodami. Nawet niegroźny, z pozoru, upadek, może skończyć się tragicznie, a spotkanie głowy z betonem nigdy przyjemne nie jest.
W tej kwestii opinie są jednak sprzeczne i nawet niektórzy profesjonalni kolarze twierdzą, że kask bardziej przeszkadza niż pomaga - trudno tutaj wskazać tych, którzy mają rację. Jednak fakt, że w sportach rowerowych wymaga się kasków, zdaje się przesądzający - polecamy więc wszystkim, którzy na rowerze lawirują między samochodami.
6. Sygnalizacja świetlna dla wszystkich
Ruszając rowerem na ulicę trzeba liczyć się z tym, że podlegamy wszystkim przepisom ruchu drogowego. Szczególnie dotyczy to sygnalizacji świetlnej, której część cyklistów zdaje się w ogóle nie zauważać. O ile na skrzyżowaniu, jadąc prosto, trzeba się zatrzymać, to już przy skręcaniu w prawo światła, dla fanów ramy i dwóch kółek, praktycznie nie istnieją.
- Osobiście przydarzyła mi się taka sytuacja, i to na jednym z większych skrzyżowań w Warszawie. Jadąc ulicą Świętokrzyską na wprost, i mając zielone światło, praktycznie pod koła wyjechało mi trzech rowerzystów - opowiadał jeden z ankietowanych przez nas kierowców. - Rozpędzeni skręcali w prawo z Marszałkowskiej, wyjechali praktycznie na środek jezdni, chociaż samochody skręcające w prawo grzecznie stały i czekały na "zieloną strzałkę". A ja musiałem gwałtownie odbijać w lewo, żeby w nich nie uderzyć, o mało nie spowodowałem wypadku - relacjonuje 25-letni Marek. Nasz rozmówca zatrąbił na rowerzystów, a ci w zamian… Opluli mu boczną szybę. Jak przy okazji widać, brak kultury nie dotyczy tylko kierowców. Takie przypadki to - miejmy nadzieję - margines.
7. Sygnalizować skręcanie? A po co?
Jeden z cięższych grzechów rowerzystów. Z tego, co pamiętamy, to podczas kursu przygotowującego do uzyskania karty rowerowej uczy się o pokazywaniu ręką kierunku, w którym mamy zamiar skręcić. Jednak wielu cyklistów o tym zapomina - zapewne zupełnie bezrefleksyjnie, po prostu nie wyciąga ręki, by zasygnalizować, że skręcają.
Jak niebezpieczna może być zmiana kierunku jazdy bez odpowiedniego jej zasygnalizowania - chyba nie trzeba tłumaczyć. Informacje o tym, co zamierzamy zrobić, to jedna z podstaw bezpiecznej jazdy, bo dzięki temu wszyscy inni uczestnicy ruchu mogą przewidzieć sytuację na drodze i się do niej dostosować. Za niewyciągniętą rękę rowerzysta może słono zapłacić, głównie swoim zdrowiem, czasem nawet życiem.
Sytuacje opisane powyżej mogą się niektórym wydawać oczywiste, ale właśnie o takich rzeczach najłatwiej zapomnieć. A na polskich drogach widać to jak na dłoni.
Oczywiście, wiele z tych "porad" ułatwia życie głównie kierowcom, ale ułatwienia te służą przede wszystkim temu, by minimalizować zagrożenie na drodze i zachować bezpieczeństwo cyklistów. W starciu samochodu z rowerem bowiem to ten drugi zazwyczaj marnie kończy, a przecież nie musi. Tyle, że o grzechach kierowców trąbi się w mediach co roku, a o grzechach rowerzystów, którzy stanowią niemały odsetek poruszających się po drogach - nigdy.