Po słynnej reformie emerytur w ubiegłym roku fundusze mogły już tylko “grać na giełdzie”, ani inwestować w bezpieczne obligacje skarbu państwa. Wystarczyło trochę zamieszania na GPW i oto skutki. Jak wynika z zestawienia Money.pl, za ostatnie 12 miesięcy prawie wszystkie OFE tracą.
Na minimalnym plusie jest tylko OFE Warta (obecnie już część Allianz) – a to dlatego, że miał farta inwestując znaczące środki klientów w spółkę Grupa Kapitałowa Kęty, której kurs w ciągu roku wzrósł o 42 procent. Pekao, PZU i Pocztylion ma ponad 3 proc. Strat, a ING nawet 4. proc. na minusie. Oznacza to, że o tyle zmniejszyły się zasoby emerytalne na kontach ich klientów.
Na tym tle ZUS wyrasta na orła. Za ubiegły rok powiększy konta przyszłych emerytów o ok. 5 proc. (dokładny wskaźnik zostanie podany w maju). Triumf ZUS-u jest o tyle spektakularny, że podczas ostatnich 15 lat tylko trzy razy państwowa instytucja dawała przyszłym emerytom więcej niż realne inwestowanie. Ostatni raz było tak w trakcie kryzysu finansowego w 2009 roku, gdy fundusze przyniosły swoim klientom straty w wysokości - 14 proc.
Dlaczego OFE tracą dziś? Paweł Pytel, prezes towarzystwa emerytalnego Aviva wylicza przyczyny: – Na początku lutego 2014 roku OFE musiały przekazać do ZUS wszystkie posiadane obligacje i bony skarbowe oraz inne papiery gwarantowane przez Skarb Państwa, łącznie ponad 51 proc. aktywów. W okrojonych portfelach zostały głównie akcje. Wprowadzono też zakaz inwestowania przez OFE w jakiekolwiek papiery skarbowe i jednocześnie nakaz utrzymywania co najmniej 75 proc. środków w akcjach – punktuje.
Tymczasem okazało się, że polskie obligacje skarbowe należały do najlepszych inwestycji w zeszłym roku. Przyniosły przeciętną stopę zwrotu na poziomie ponad 10 proc. – Szkoda, że klienci OFE zostali więc pozbawieni możliwości zarobienia – mówi dalej Pytel.
Trudno porównywać skuteczność obu instytucji, ponieważ ZUS nie inwestuje naszego kapitału emerytalnego, ale jedynie dopisuje procenty w wirtualnej księgowości jaką prowadzi. Składki, które wpłacamy z każdej pensji, służą wypłacie bieżących świadczeń, a zapisy na subkoncie Kowalskiego powiększają przyszłe zobowiązania budżetu państwa. Nawet NIK powątpiewa czy zostaną wypłacone.
ZUSowicze i OFE-iary
Kiedy ponad rok temu Jacek Rostowski i Donald Tusk uzasadniali reformę emerytalną, a także przejęcie części kapitału OFE przez ZUS, wychwalali zalety państwowej instytucji. ZUS co roku powiększał składki przyszłych emerytów średnio o 6,7 procent. Jeszcze bardziej wypinali pierś prezesi Otwartych Funduszy Emerytalnych, pokazując, że komercyjne fundusze zarobiły dla swoich klientów 8,8 proc.
Ośmiu ekonomistów oraz urzędnicy Ministerstwa Finansów produkowali tabelki, z których wynikało, że niemal zawsze realne inwestowanie OFE przynosiło więcej profitów niż ZUS. W efekcie 2,5 mln pracujących Polaków zdecydowało, że chcą nadal przekazywać część swoich składek, by pracowały w OFE. Na razie nie mają powodów do satysfakcji.
Szef Avivy podsumowuje, że w 2014 roku zagraniczne giełdy wypadły dość dobrze, ale warszawska giełda słabiej z powodu m. in. niepewności dotyczącej skutków zmian w OFE. Główny indeks warszawskiej giełdy, WIG, wzrósł od końca stycznia do końca grudnia roku o 1,15 proc., a najlepsze OFE, wypracowały w tym czasie dla klientów ponad 2 proc. stopy zwrotu, co jest przyzwoitym wynikiem w tych warunkach. – Ten rok może być lepszy ze względu na korzystne wyniki gospodarcze i uspokojenie sytuacji. W portfelach OFE są najlepsze polskie spółki i starannie wybrane inwestycje zagraniczne, co daje szansę na zwroty przekraczające tempo wzrostu gospodarczego – dodaje.
W ZUS-ie nadciągają chude lata. Państwowa instytucja nie będzie mogła już być tak hojna jak kiedyś. Wskaźnik waloryzacji składek opiera się o liczbę zatrudnionych i wysokość ich pensji. Im więcej pracujących Polaków i wyższe ich pensje, tym więcej przyszłym emerytom może przypisać państwowy ubezpieczyciel. – Pracujących Polaków ubywa, ludzie wyjeżdżają z kraju, nie udaje się znaleźć dobrej pracy młodym osobom i tym po 50-tce. Te same środki zgromadzone w ZUS wkrótce nie będzie stać na takie gesty – mówi dalej Maciej Bitner, ekonomista Warszawskiego Instytutu Studiów Ekonomicznych. Pociesza członków OFE, że na razie nie warto przejmować się jednym słabym rokiem, gdy w perspektywie mamy jeszcze 20-30 lat oszczędzania na emeryturę.
Grosze i pieluchy
Rok po reformie jest już pewne, że najbardziej opłacało się przejść do... szarej strefy. Za zaoszczędzone na składkach pieniądze kupić dolary, schować do słoika i zakopać w ogródku, względnie wpłacić na lokatę bankową. W przeciwieństwie do kapitału utopionego na giełdzie czy wirtualnych zapisów ZUS, z takich pieniędzy można skorzystać w każdej chwili.
– Z pierwszego filaru odbierzemy grosze, a z drugiego nic nie będzie – komentował prof. Krzysztof Rybiński, który radzi, że trzeba samodzielnie zadbać o przyszłość – Zwłaszcza o edukację dzieci. Jeśli wychowamy je na fajnopolaków, to na starość oddadzą nas do domu starców. Taniej umieralni, gdzie świadczenia ZUS pozwolą na sfinansowanie terowych pieluch wielorazowego użytku
Krzysztof Rybiński prognozuje totalny upadek OFE. Według jego oceny, 2,5 mln osób pozostałych w systemie to zbyt mało, aby zasilać OFE znaczącymi składkami. W ramach suwaka OFE będą wypłacać ZUS co roku po kilka miliardów złotych. Nie zrekompensuje tego składka od garstki klientów. Aktywa OFE będą więc topnieć, aż do całkowitej likwidacji funduszy. Sceptyków jest więcej. Pisaliśmy m.in. o prezesie PTU Nordea, który już dawno wyczuł pismo nosem i zmienił branżę.