Związkowcy nie są ludźmi od robienia zadymy.
Związkowcy nie są ludźmi od robienia zadymy. Fot. MARCIN TOMALKA / AGENCJA GAZETA/ Fot. Dariusz Borowicz / Agencja Gazeta

Polacy mają dosyć tego, w jaki sposób są traktowani przez pracodawców. Większość nie jest zadowolona z formy zatrudnienia i wynagrodzenia. Nie mają jednak pomysłu na to, jak zawalczyć o siebie. Co ciekawsze, najnowszy sondaż CBOS pokazał, że nie potrafią ocenić organizacji, które aktywnie walczą o prawa pracowników.

REKLAMA
Według najnowszego sondażu CBOS społeczny odbiór związków zawodowych nieznacznie się pogorszył w ciągu ostatnich pięciu miesięcy. NSZZ Solidarność zostało pozytywnie ocenione przez 32 proc. respondentów, negatywnie działalność tej organizacji oceniło 34 proc. odpowiadających. Trochę gorzej oceniana jest działalność OPZZ, jednak to co rzuca się w oczy, to coraz większe zdezorientowanie społeczeństwa. Polacy po prostu nie wiedzą co myśleć o działalności związkowców.
Winny czarny PR?
Jakim sposobem, w kraju, w którym jest tak ogromne rozwarstwienie społeczne i problemy na rynku pracy, Polacy nie wiedzą, jak się ustosunkować do działalności organizacji walczących o prawa pracowników?
– Posłużę się eufemizmem, ale naprawdę dużo jest w tym winy mediów, które prezentują nas w bardzo konkretny sposób – tłumaczy mi Ryszard Grąbkowski, sekretarz prasowy OPZZ. Zaznacza, że gdy związkowcy wysuwają postulaty i rozmawiają pokojowo z rządem czy pracodawcami, to nie są w stanie w żaden sposób przyciągnąć uwagi mediów. Ta pojawia się natomiast, gdy zaczynają palić opony i wjeżdżać ciągnikami do stolicy.
Związkowcy prowadzą liczne rozmowy z politykami, próbują zmienić prawo, tak by więcej pracowników mogło poczuć siłę z bycia z zrzeszonym.
Jeśli spojrzeć na zagranicę, tam pracownicy zdają sobie sprawę z tego, że są realną siłą. Uliczne protesty we Francji czy Anglii są elementem krajobrazu. Co więcej mieszkańcy, stolic wcale specjalnie nie burzą się na paraliżowanie swoich miast, akceptują fakt, że demokracja wymaga poświęceń.
logo
Fot. Arkadiusz Wojtasiewicz / AG
U nas natomiast podejrzliwie patrzy się na działania związkowców. Obywatele nie widzą walki o wspólną sprawę, ale partykularny interes konkretnej grupy zawodowej. Z drugiej strony, jakie korzyści z działania związkowców mogą mieć zatrudnieni na umowach śmieciowych pracownicy małych i średnich przedsiębiorstw?
Bezpośrednio niewielką, pośrednio jednak walczenie o godność pracowniczą z pewnością przysłuży się innym na rynku pracy. I da do zrozumienia, że solidaryzm społeczny oraz bycie w grupie popłaca.
Tylko w tym momencie pojawia się kolejny problem, pracownicy małych i średnich przedsiębiorstw zatrudnieni na umowach cywilnoprawnych nie mogą zakładać związków.
Możliwość bycia razem
– Brak uzwiązkowienia w Polsce w dużej mierze może być przyczyną dlaczego ludzie odnoszą się z nieufnością do związkowców – tłumaczy Grąbkowski. Podkreśla też, że związki nie chcą się upolityczniać i nie wiążą się z żadną z partii.
Dlaczego więc Polacy nie zrzeszają się, by wspólnie walczyć o swoje prawa? Bo nie mogą. Według prawa pracy możliwość stworzenia związku zawodowego mają tylko osoby pracujące w firmach zatrudniających więcej niż 10 osób oraz pracujące na etacie. A takich pracowników jest w naszym kraju jak na lekarstwo. Czy nie należałoby w takim razie zmienić prawa, by możliwość działania w grupie była dostępna dla większości pracujących?
– Oczywiście, to bardzo ważne. Ale my też działamy, by prawo do zrzeszania miało więcej osób. Staramy się objąć parasolem ochronnym osoby, które pracują na śmieciówkach. Razem z PPS przygotowaliśmy projekt Rzecznika Praw Pracownika, który miałby się zająć także osobami wyłączonymi spod kurateli Państwowej Inspekcji Pracy.
Lewicowa prawica
Mimo że związkowcy nie chcą się kojarzyć z żadnym konkretnym ugrupowaniem politycznym, to z sondażu CBOSu wypływa zaskakujący wniosek. Działania związkowców (którzy mają jednak typowo lewicowe postulaty) popierają przede wszystkim osoby o poglądach…konserwatywnych i prawicowych. Według sondażu NSZZ Solidarność popierają osoby religijne, które chodzą do kościoła raz w tygodniu, natomiast OPZZ ma największe poparcie wśród rolników i rencistów.
Złe nastawienie do zrzeszonych pracowników mają najlepiej wykształceni, mieszkańcy dużych ośrodków miejskich, najbogatsi, kadra kierownicza oraz przedsiębiorcy.
Ryszard Grąbkowski

My nie bawimy się w janosików. Wierzymy w solidaryzm społeczny, a nie odbieranie bogatym przywilejów i połowy pensji. Jestem pewien, że w firmie jest potrzebny tak menadżer, jak i podlegli mu pracownicy. Nie godzimy się jednak na sytuację, gdy ten menadżer zarabia kilkadziesiąt razy więcej niż jego pracownik.

Czemu w takim razie nie starają się głośniej walczyć z czarnym PR-em?
– Nie za bardzo mamy na to środki. Oczywiście, marzy mi się telewizja związkowa lub duża kampania społeczna, uświadamiająca czym związki są, a czym nie są. Niestety, wbrew obiegowej opinii, nie mamy na to pieniędzy.
Dlatego związki starają się współpracować i ustalić wspólną linię komunikowania o swoich działaniach.
Warto, by sponad dymu palonych opon i huku wjeżdżających do Warszawy traktorów, w oczach opinii publicznej wyłonił się też obraz związkowca, który po prostu walczy o godną pracę niezależnie od sektora na rynku. I by w osobie, która pojawi się przed jego oczami, mógł rozpoznać także siebie, niezależnie od tego na jakiej umowie pracuje.