"Socha pokazała się bez makijażu". "Wielka wpadka - Monica Bellucci bez makijażu". "Kim Kardashian bez makijażu nie wygląda tak dobrze". Współczesny świat na tyle uzależnił się od idealnego wizerunku kobiet, że kiedy jakaś znana pokazuje się bez make up, traktowana jest niemal jak kosmitka, a jej wystąpienie momentalnie zostaje okrzyknięte "wielką wpadką". Do kampanii antymakijażowej przyłączyła się sekretarz stanu USA Hillary Clinton, która podczas oficjalnej wizyty w Azji pokazała się bez makijażu i na dodatek w "sportowych" okularach. Przejaw zaniedbania czy manifest niezależności wizerunkowej?
W Stanach Zjednoczonych zdecydowanie większym echem niż powód jej wizyty Hillary Clinton w Azji, którym była promocja demokracji, odbił się jej naturalny wygląd. Uwagę przykuł brak makijażu, za wyjątkiem jedynie odrobiny szminki, dłuższe, luźno puszczone włosy i grube oprawki okularów.
Wyluzowana Hillary
Zdjęcie Clinton "Hillary Au Nature", które jako pierwszy zaprezentował "Drudge Report", robi furorę w sieci. Skomentowały je praktycznie wszystkie amerykańskie serwisy w USA. Jest też niezwykle popularnym tematem na Twitterze. Początkowo uszczypliwe komentarze, szybko przyćmiły jednak pozytywne reakcje. "Washington Post" stwierdził np., że Hillary "wygląda jak uczennica".
To nie pierwszy raz, kiedy wygląd byłej senator Nowego Jorku stał się tematem powszechnej dyskusji. W 2008 drwiono np. z jej krótkich włosów i spodni od garnituru, określanych nie raz jako kombinezony. Wizerunek kobiet gwiazd czy polityków nadal
pozostaje ważnym elementem. W przypadku tych ostatnich, jest niejednokrotnie komentowane równie często, jak ich poglądy polityczne. Czy to oznacza, że są zobowiązane do pokazywania się w makijażu?
- W żadnym protokole ani w etykiecie nie ma przykazu obowiązkowego makijażu. Na zaprzysiężeniu prezydenta Niemiec Gaucka było różnie. Kobiety pokazywały się z makijażem i bez. Ja jestem w tej kwestii tolerancyjny. Jeśli kobieta-polityk czuje się bez makijażu dobrze i jest naturalna to absolutnie nie jest to w złym tonie - podkreśla dr Janusz Sibora, specjalista protokołu dyplomatycznego.
Nie obchodzą mnie opinie innych
Zamieszanie makijażowe i wielką dyskusję Hillary Clinton w wywiadzie dla CNN skwitowała śmiechem. W komentarzu powiedziała, że cieszy się, że jest na takim etapie życia, w którym nie obchodzi jej już zdanie innych.
- Dystans Hilary Clinton jest najlepszym komentarzem. Jest na takim etapie życia i tyle
osiągnęła, że może sobie pozwolić sobie na takie podejście do kwestii wyglądu. Zresztą przecież nigdy nie budowała kariery na wizerunku - twierdzi Piotr Zachara, redaktor naczelny magazynu "InStyle".
- To czy kobieta się maluje jest jej wyborem. Pytanie, czego oczekujemy od osób publicznych. Czy tego, żeby mądrze mówiły i skutecznie działały, czy żeby się ładnie prezentowały i były jedynie atrakcyjnym opakowaniem. Oczywiście te dwie rzeczy się nie wykluczają. Żadna osoba, zwłaszcza publiczna, nie ma obowiązku stosować się do naszego postrzegania atrakcyjności - dodaje.
Polityk jak celebryta
To właśnie postrzeganie jest problemem. Praktycznie wszystkie osoby publiczne przyporządkowujemy do kategorii celebrytów.
- Jeśli jakiś polityk, ekspert występuje w telewizji ustawiamy go na równi z aktorami i
piosenkarzami. Wymagamy idealnego wyglądu. Dbanie o sobie nie oznacza jednak posiadania makijażu. Jeśli Hillary Clinton uznała, że makijaż jest jej niepotrzebny, że czuje się bez niego równie dobrze, to jej prawo. Nie wyglądała przecież tragicznie. Nigdy nie aspirowała do bycia Merlin Monroe czy Rihanną polityki - zauważa Piotr Zachara.
- W naszej kulturze jest taki przymus, że kobieta musi pokazywać się z maską na twarzy. W zależności od kontekstu jest to maska różnej grubości. Podczas wystąpień publicznych kobieta musi być nienaganna. Oczekuje się, że będzie zrobiona i dołoży wszelkich starań, żeby wyglądać idealnie - potwierdza Anna Dryjańska, socjolożka i feministka.
Kobiecy manifest
Publiczne wystąpienie Hillary Clinton ma jeszcze jeden aspekt. Można je potraktować, jako nową deklarację feminizmu. To, że jestem kobietą nie oznacza, że muszę się zawsze pokazywać w makijażu. Make up ma poprawiać nasze - kobiece samopoczucie, nie samopoczucie innych.
- To była forma manifestu Hillary Clinton. Kilka lat temu Julia Roberts, na premierze filmu "Notting Hill" pokazała się z niewygolonymi pachami. Miała sukienkę bez ramion i specjalnie pomachała. Podchwyciły to wszystkie serwisy plotkarskie. Julia Roberts podkreśliła, że był to jej manifest. Nie musi depilować się pod pachami. To jej wybór. Od mężczyzn wymaga się w mediach, żeby byli czyści, nie błyszczeli się i występowali w garniturze. Kobieta musi być zrobiona - zauważa Dryjańska.
- Jesteśmy hipokrytami. Domagamy się naturalnego wyglądu, protestujemy przeciwko używaniu Photoshopa, krytykujemy stosowanie botoksu, a kobieta, która pokaże się bez makijażu, jest dla nas zaniedbana, krytykujemy jej brak doskonałości i mówimy o "wpadce" - potwierdza Piotr Zachara.
Królowa kiczu i polskiej estrady. Fenomen Beaty Kozidrak
Sekretarz stanu USA pokazała, że makijaż lub jego brak jest naszym wyborem, niezależnie od tego, czy jesteśmy sekretarką, lekarką, etatową mamą, czy światowej rangi politykiem. - Kultura, w której żyjemy zmusza nas do tego jednego wyboru - makijażu. Hillary Clinton tyle osiągnęła jako polityczka, że może ustalać swoje zasady. Właśnie to zrobiła - podkreśla Anna Dryjańska.
Arystokratki, głowy państw stosują przecież makijaż bardzo dyskretny, praktycznie niewidoczny, naturalny. Okulary nie powinny się rzucać w oczy, powinny być stonowane, a oprawki dyskretne i bez marki. Włosy mogą być puszczone luźno, ale powinny być przylakierowane.