Jacek Świat przekonuje, że publikacja stenogramów z kokpitu tupolewa to prowokacja.
Jacek Świat przekonuje, że publikacja stenogramów z kokpitu tupolewa to prowokacja. Fot. Wojciech Olkuśnik / Agencja Gazeta

Najnowsze odczyty rozmów w kokpicie tupolewa nie tylko rzucają nowe światło na katastrofę smoleńską, ale też niewątpliwie staną się tematem kampanii wyborczej. – To na kilometr śmierdzi prowokacją. Chodzi o podgrzanie emocji wokół 10 kwietnia – mówi w "Bez autoryzacji" Jacek Świat, poseł PiS, mąż Aleksandry Natalli-Świat, która zginęła pod Smoleńskiem.

REKLAMA
Nowe stenogramy rozmów z kokpitu Tu-154M zmienią bieg śledztwa?
O samych stenogramach będę mógł się wypowiedzieć dopiero po ich dokładnej analizie. To zbyt poważna sprawa, żeby mówić o tym na podstawie relacji. Musiałbym to bardzo dokładnie obejrzeć, wysłuchać.
Teraz mogę powiedzieć tylko, że jeżeli przez pięć lat nie udaje się niczego odczytać, a teraz tuż przed wyborami i dwa tygodnie po konferencji prokuratury, która miała przedstawić stan badań ekspertów, wystrzeliwuje taka sensacja, to czy ja mam w to wierzyć? To uderza w ludzi, którzy nie wierzą w oficjalną wersję.
Jak rozumiem, ta informacja jest pokłosiem konferencji prokuratury, to po niej dziennikarze spróbowali dotrzeć do tych stenogramów.
To pytanie, dlaczego podczas konferencji prokury ich nie przedstawiono. Czy ten raport jest tajny? A jeśli tak, to jakim cudem radio do niego dotarło? W takim wypadku prokuratura powinna się zająć przeciekami. To się wszystko nie trzyma kupy. To na kilometr śmierdzi prowokacją.
Wymierzoną w Prawo i Sprawiedliwość?

Tak, chodzi o podgrzanie emocji wokół 10 kwietnia. Władza zrobi wszystko, by rocznica katastrofy smoleńskiej nie przebiegła spokojnie.
Niektórzy politycy prawicy mówią, że jest wręcz przeciwnie: PO zależy na tym, by o Smoleńsku było jak najciszej.
Nie może być najciszej, bo mimo wielkich wysiłków sprawy nie udało się zamieść pod dywan. W kampanii jedyną rzeczą, której oczekuje Komorowski są awantury 10 kwietnia, by można oskarżyć opozycję. To proste jak 2x2.
Prezes Kaczyński nie unika ostrych wypowiedzi o Smoleńsku.
Trudno nie zająć się tak ważną rocznicą, nie sposób ominąć tematu, który jest tak istotnym wydarzeniem w historii kraju, a dla niektórych, jak dla prezesa Kaczyńskiego czy dla mnie to niezwykle bolesna osobiście sprawa. Kiedy dziennikarz dzwoni tak jak pan, to nie będę odwieszał słuchawki, tylko odpowiadam na pytania.
W wywiadzie dla "Gazety Polskiej" prezes mocno uderza w Bronisława Komorowskiego, mówi, że jest bardziej odpowiedzialny niż Donald Tusk. To też podgrzewanie atmosfery.
Ale są fakty: nie tylko nikt nie poniósł odpowiedzialności, ale też ludzie najbardziej winni awansowali. Komorowski nie uczestniczył w tym bezpośrednio, ale był częścią machiny propagandowej wymierzonej w prezydenta Kaczyńskiego. Pamiętamy jego wypowiedzi w samym epicentrum przemysłu pogardy.
Donald Tusk też uczestniczył w tym wyścigu o samolot, w dzieleniu wizyt w Katyniu. Pośrednio w tym uczestniczyli i jakoś na tym zyskali. Pan Arabski, który był koordynatorem lotów i za ogrom zaniedbań wykazanych przez NIK i prokuraturę powinien stanąć przed sądem, a jest w Hiszpanii i świetnie mu się wiedzie. A Marian Janicki, ówczesny szef BOR-u?
A pani Kopacz, która nie wypełniła swoich zadań w Moskwie, a później łgała w Sejmie w żywe oczy? Została premierem. Człowiek nie może na to spokojnie patrzyć. To standardy Bantustanu, a nie cywilizowanego kraju.
Dokładnie, kiedy u nas spadł samolot, na Cyprze, w bazie wojskowej, nastąpił wybuch amunicji. Zupełny przypadek, czyjeś zaniedbanie. I co? Następnego dnia minister obrony podał się do dymisji. Bogu ducha winny. Ale uznał swoją polityczną i moralną odpowiedzialność. W Polsce takiej odpowiedzialności nie ma. Mam nadzieję, że ona się pojawi przy urnach wyborczych.
Czy Andrzej Duda powinien zacząć badać katastrofę jeśli zostałby prezydentem? Jeszcze przed wyborami parlamentarnymi?
Nie wiem, jakie są prawne możliwości, nie sądzę, żeby były takie prerogatywy prezydenta. Ale może w wyważony sposób sondować polityków NATO, czy byliby skłonni wziąć udział w badaniu katastrofy, czy może mają jakieś materiały. Tę grę polityczną na arenie międzynarodowej mógłby prowadzić.

Napisz do autora: kamil.sikora@natemat.pl