Platforma Obywatelska wyraźnie nie radzi sobie z działaniami w Internecie. W porównaniu do sztabu PiS jest niemal epokę do tyłu.
Platforma Obywatelska wyraźnie nie radzi sobie z działaniami w Internecie. W porównaniu do sztabu PiS jest niemal epokę do tyłu. Fot. Facebook.com/Co na to Bronek?

Długie videoblogi, mało angażujące akcje viralowe czy seria takich samych tweetów udostępnianych w tym samym czasie – kampania internetowa w wykonaniu sztabu prezydenta pozostawia wiele do życzenia. Prawo i Sprawiedliwość na każdym etapie udowadniało, że w kwestii nowych mediów jest niemal epokę do przodu. Platforma w ogóle nie czuje portali społecznościowych, dlatego w przededniu walki o parlament ma przed sobą trudne zadanie – nauczyć się internetu.

REKLAMA
Nowe media zwycięzcą wyborów
Bez względu na ostateczny wynik głosowania, zdecydowanym zwycięzcą wyborów prezydenckich są media społecznościowe. U progu kampanii aktywność w nich deklarowali wszyscy kandydaci, lecz w większości przypadków jedynie na deklaracjach się skończyło. Nieźle poradził sobie kampanijny nowicjusz Paweł Kukiz, "krulem" Facebooka niezmiennie pozostał Janusz Korwin-Mikke.
Dwaj liderzy, którzy dziś toczą bój o prezydencki fotel w kwestii kampanii internetowej znaleźli się na dwóch przeciwległych biegunach. O ile w przypadku Andrzeja Dudy – niemal wszystkie społecznościowe działania kończyły się sukcesem, tak u Bronisława Komorowskiego – o sukcesie można było jedynie pomarzyć.
Andrzej Musisz vs GoBron
Wystarczy porównać kilka inicjatyw, aby szybko się o tym przekonać. W akcje viralowe PiS, takie jak #AndrzejMusisz w mgnieniu oka angażowały się dziesiątki, najczęściej młodych wyborców. Wysyłano zdjęcia, chętnie publikowano posty i wzajemnie „zagrzewano się” do dalszej agitacji.
logo
Fot.Facebook.com/AndrzejDuda2015
Odpowiedzią Komorowskiego miała być akcja #GoBron oraz #BronekMusisz, która mimo dobrego krótkiego hashtagu cieszyła się nieporównywalnie mniejszą popularnością i angażowała głównie samych działaczy partii – członków młodzieżówki, posłów czy lokalnych samorządowców.
W momencie, gdy Andrzej Duda zdobywał Sieć swoim filmem nagranym z okazji Prima Aprillis, Bronisław Komorowski dzielił się kolejnymi odcinkami videobloga. Energiczny, zabawny, trochę nieformalny Andrzej Duda vs monotonny nieco prezydent – kontrast działał wyraźnie na korzyść kandydata PiS. Zabawną odpowiedzią sztabu Bronisława Komorowskiego miał być natomiast facebookowy profil: „Co na to Bronek?”. Nieudana podróbka „Hozmówek z Hanką” nie podbiła jednak serc internautów.
Kto stoi za kampanią?
Od początku wiadomo, że „mózgiem” kampanii internetowej Andrzeja Dudy jest przewodniczący Forum Młodych PiS Paweł Szefernaker. Platforma o twórcach swoich działań nie mówi. Na debacie szefów sztabu organizowanej na Uniwersytecie Warszawskim, reprezentujący sztab Komorowskiego Konrad Niklewicz przyznał, że to „polityczna kuchnia”, której ujawniać się nie powinno.
POgubiona PO
Porażka Platformy w internecie jest zaskakująca. Po pierwsze, partia od zawsze pozycjonowała się w świadomości odbiorców jako nowoczesna, otwarta (także w sferze nowych technologii). Po drugie – wśród jej działaczy nie brakuje osób, które na co dzień udowadniają, że na Facebooku czy Twitterze czują się po prostu jak ryba w wodzie. Po trzecie w końcu – Platforma bez obaw mogłaby pozwolić sobie na każdą profesjonalną agencję zajmującą się wizerunkiem politycznym właśnie w internecie. Co zatem zawiodło?
Partia odpuściła sobie sferę social media już na początku, przez co później znacznie trudniej było im wejść w ten świat z jakimś ciekawym pomysłem. Zwłaszcza na tle zdeterminowanego od początku Prawa i Sprawiedliwości. – Sztab Andrzeja Dudy wyraźnie czerpał z wzorców amerykańskich. To widać niemal w każdym ich działaniu – mówi w rozmowie z naTemat politolog Bartłomiej Machnik. – Poza tym, w sztabie PiS jest wielu młodych ludzi, którzy z natury lepiej „czują” internet – dodaje.
Takie klipy jak „Bronisław Komorowski – Obiecał i Oszukał”, „Budzik dla Komorowskiego” czy wspomniany już Duda na prima aprillis były strzałem w dziesiątkę.
Szybkie budowanie pozycji Dudy w internecie potwierdzają także twarde dane. Według raportu NapoleonCat.com o kampanii w internecie, od oficjalnego startu kampanii 4 lutego, kandydat PiS zyskał ponad 142 tys. śledzących, Bronisław Komorowski zaś – 57 tys. (stan na 18 maja, dzień po debacie w TVP).
Choć warto pamiętać, że Duda startował od zera, natomiast Komorowski – po pięciu latach urzędowania miał już swoje grono obserwatorów. W sumie na Facebooku, Twitterze, YouTube i Instagramie obecny prezydent ma 192 tys. śledzących, podczas gdy jego konkurent 190 tys.

Według danych NapoleonCat.com, Duda ma tam w sumie 1,7 miliona wyświetleń 85 materiałów video. Najpopularniejszy „Andrzej Duda - Przyszłość ma na imię Polska” - obejrzało 281 tys. osób. Najwięcej polubień miał film „Bronisław Komorowski - Obiecał i Oszukał” (2,2 tys. polubień). Bronisław Komorowski miał dla porównania 1,059 mln wyświetleń 130 filmów. „Najpopularniejszy Postulaty obywateli - realne działania” - 249 tys wyświetleń. Widzowie na stronie Dudy są jednak bardziej aktywni. Czytaj więcej

Plastikowy atak Platformy
Kampania Platformy w social media była po prostu „plastikowa” i nienaturalna, a w tej sferze kluczem do sukcesu jest spontaniczność. Wysyłanie tweetów o identycznej treści w tym samym czasie z ową spontanicznością nie ma nic wspólnego, a to właśnie widzieliśmy w czwartek podczas debaty kandydatów.
logo
Twitter.com
Takie działania tylko kompromitują internetowe zaplecze. Zwłaszcza, że po drugiej stronie znajduje się przeciwnik wagi ciężkiej. Siła kampanii Andrzeja Dudy polegała bowiem nie tylko na sprawnych i pomysłowych sztabowcach, lecz także przychylnie nastawionych lideracg opinii (dziennikarzach i publicystach), ale i „zwykłych” aktywnych użytkowników społecznościowych serwisów.
Andrzej Duda skutecznie budował swój wizerunek na organizowanych podczas kampanii TweetUp'ach. Pozwolił się poznać od strony bardziej nieformalnej. Nie tylko jako kandydat na najwyższe stanowisko w państwie, lecz także jako „zwykły” człowiek. Budowanie takich „miękkich relacji” przyniosło oczekiwane efekty.
logo
Fot. Facebook.com/AndrzejDuda2015
Platforma – mimo wyraźnie słabszej formy w tej kampanii, także ma w sobie internetowy potencjał. Z raportu NapoleonCat.com wynika jasno, że profile Komorowskiego są bardziej „angażujące” – mają więcej komentarzy i interakcji ze strony Internautów. Problem w tym – jak ich zaangażować?

Istotny jest też wskaźnik Social Footprint, który obrazuje aktywność na wszystkich oficjalnych profilach kandydatów. Widać, że zdecydowanie więcej rozmów prowadzonych jest na profilach Komorowskiego i od ogłoszenie wyników pierwszej tury częściej notujemy interakcje po stronie obecnego prezydenta. Czytaj więcej

Lekcja z Internetu dla PO
Przed kampanią parlamentarną Platforma ma ogrom pracy jeśli chodzi działania społecznościowe. Zwłaszcza, że po drugiej stronie stać będą nie tylko unowocześnieni działacze PiS, lecz także partie Pawła Kukiza czy Janusza Korwin-Mikkego, którzy na Twitterze czy Facebooku czują się niemal tak dobrze, jak na własnym podwórku. Jak w tak krótkim czasie nadrobić tak dużo zaległości?
Otoczenie Platformy musi zrozumieć, że media społecznościowe nie działają jak strona internetowa. – Niemniej jednak sięganie po specjalistów to bardzo ryzykowny plan – przestrzega Bartłomiej Machnik. – Agencje PR-owe często podchodzą do kampanii bardzo przedmiotowo. Traktują je jako zwykłe zlecenie – dodaje.
Pomaska na ratunek?
W dobrej kampanii wyborczej (także w Internecie) trzeba po prostu czuć politykę i jej mechanizmy. Odpolitycznieni specjaliści nie zawsze to potrafią. Dlatego najlepiej poszukać sprawnego internetowo zaplecza we własnych kręgach. – Platforma ma takich polityków, którzy dobrze sobie radzą na Twitterze – mówi politolog, a jako przykład podaje chociażby Agnieszkę Pomaskę czy Różę Thun.
Sztab PO powinien zrozumieć, że w kampanii internetowej najważniejszy jest pomysł. Internauci to osoby szczególnie wymagające – każdego dnia „zalewani” przez setki informacji i uodpornieni na reklamy, dlatego zwrócenie ich uwagi to nie lada wyzwanie. Poza tym, w internecie wszystko „dzieje się” niezwykle szybko: zmieniamy kolejne strony, „klikamy” w różne okienka, mimochodem przesuwamy myszką w dół zwracając uwagę jedynie na naprawdę charakterystyczne elementy. Trwająca ponad 2 minuty relacja z wizyty w jakimś małym miasteczku z pewnością do takich nie należy.

Napisz do autora: karolina.wisniewska@natemat.pl