Okazuje się, że to wcale nie osoby po 50. roku życia mają największy problem ze znalezieniem pracy. W niektórych województwach blisko 60 proc. bezrobotnych przypada na wiek poniżej 34 lat.
"Gazeta Wyborcza" porównała najnowsze dane Głównego Urzędu Statystycznego o bezrobociu w województwach w podziale na grupy wiekowe. Dane są dosyć przygnębiające.
Okazuje się, że w całym kraju najwięcej bezrobotnych przypada na wiek 15-34 lata. Co więcej, w niektórych rejonach więcej niż połowa bezrobotnych nie ukończyła 34 lat. Najgorsza sytuacja jest w województwach: lubelskim, małopolskim i świętokrzyskim. Ten odsetek wynosi tam kolejno 57 proc., 56 proc. i 54 proc.
Zmarnowany potencjał
Zdaniem specjalistów to zmarnowany potencjał. - To najlepszy i największy potencjał, którego się nie wykorzystuje -
komentuje dla "Gazety Wyborczej" prof. Mieczysław Kabaj z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych. Zdaniem Kabaja bezrobocie wśród młodych jest najwyższe tam, gdzie są uczelnie, bo absolwenci przywiązują się do miast, w których się uczyli.
Dlaczego młodzi Polacy, mimo pokończonych szkół i wysokich kwalifikacji, nie mogą znaleźć pracy? Nie ma dla nich właściwych ofert. - Praca dla wszystkich już jest. Tylko nie taka i nie tak dobrze płatna, jak by chcieli - wyjaśnia w "GW" dr Maciej Bukowski z Instytutu Badań Strukturalnych.
Łatwiej po pięćdziesiątce
Według "GW" sytuacja znacznie lepiej prezentuje się wśród pracowników po 55. roku życia. W tym przedziale wiekowym tylko co dziesiąty szuka pracy, ale jedynie 36 proc. osób jest aktywnych zawodowo. Dane statystyczne pokazują, że ta grupa wiekowa ma najmniejsze problemy ze znalezieniem pracy we wszystkich województwach. Eksperci "GW" tłumaczą, że starsi chętniej przyjmują oferty, których nie chcą młodzi.
Doraźne rozwiązania nie wystarczą
Bezrobocie pod koniec stycznia br. wyniosło aż 13,3 proc. W grudniu 2011 r. wynosiło 12.5 proc. - To duży skok - komentuje "Gazeta Wyborcza".
Aby doraźnie zaradzić sytuacji, Ministerstwo Pracy ogłosiło nowy program wsparcia dla młodych, szukających pierwszej pracy. Są to przede wszystkim bony stażowe i szkoleniowe. Ministerstwo będzie też wspierać finansowo przedsiębiorców zatrudniających młodych absolwentów.
Czy to rzeczywiście pomoże? - Pomysł jest dobry, ale jeżeli minister pracy myśli, że za 120 mln zł, to jest w błędzie - podkreśla w "GW" prof. Kabaj. Jego zdaniem potrzeba przynajmniej miliarda złotych, by te działania miały być skuteczne i pomogły młodym otworzyć własną działalność.
Zdaniem dr Bukowskiego rząd nie powinien skupiać się jedynie na pomocy młodym, tylko na zmniejszaniu bezrobocia w skali ogólnokrajowej. - Skuteczna polityka rynku pracy to taka, która stara się zmniejszyć ogólną stopę bezrobocia - podsumowuje Bukowski.
Te przygnębiające statystyki mogą być potwierdzeniem tego co ostatnio powiedziała nam prof. Jadwiga Staniszkis, a potwierdziła wczoraj Anna Kalata. Może rozwiązania problemy systemu emerytalnego trzeba szukać "na dole", zmniejszając bezrobocie, a nie "na górze', wydłużając czas pracy.
Młodzi mają zwykle wsparcie rodziny, więc nie muszą intensywnie szukać pracy. Wolny czas poświęcają na podnoszenie kwalifikacji, poszukują lepszych ofert lub po prostu przedłużają sobie beztroską młodość. Ale jeśli "młode bezrobocie" przekracza 25 proc., sytuacja staje się poważna.