Paweł Kukiz dał konkretny sygnał – organizujcie się i twórzcie komitety referendalne. Do nowego społecznego lidera lgną zatem ludzie o różnych poglądach i różnym doświadczeniu. W nowej armii Kukiza, zwłaszcza na warszawskim „podwórku” znajdziemy zarówno prawicowców z Nowej Prawicy, jak i szukających dla siebie nowego miejsca rozbitkach po SLD. Do tego dochodzą lokalni samorządowcy, którzy do politycznych nowicjuszy również nie należą.
Stołeczne badanie terenu
W politycznych rozgrywkach Warszawa zawsze zajmuje miejsce szczególne. To tu bowiem najczęściej ścierają się ze sobą najmocniejsze nazwiska z różnych ugrupowań. Sympatycy Kukiza zaczynają działać w stolicy coraz widoczniej. Mają za sobą kilka spotkań – zarówno bardziej, jak i mniej formalnych, określanych w wewnętrznym gronie jako „Kukizparty”. Oficjalnie najważniejszym celem dla wszystkim jest silny komitet referendalny. Wielu jednak po wrześniowej batalii o JOW-y z chęcią przeszłoby wprost na listę wyborczą.
– Na razie się po prostu integrujemy. Rozmawiamy o przyszłości Polski i o tym, jak zachęcić naszych znajomych i znajomych ich znajomych do poparcia JOW – mówi nam jeden z uczestników takiego spotkania. – Listy wyborcze? O tym zadecyduje Paweł – dodaje.
Kontrowersyjny radny
Pełnomocnikiem komitetu Pawła Kukiza przed wyborami prezydenckimi był Maciej Maciejowski. Na swoim blogu pisze: „Większość z nas liczy na wystawienie przez ruch Pawła Kukiza list kandydatów do parlamentu i dobry wynik wyborczy”, lecz wszelkie dywagacje ucina krótko, przekonując, że do Sejmu kandydować nie chce.
Maciejowski to polityk mieszkańcom Warszawy dobrze znany. Był członkiem rady miasta, a na swojej politycznej karcie miał zarówno członkostwo w klubie PiS, jak i lokalnej Warszawskiej Wspólnocie Samorządowej. I z jednego, i z drugiego ugrupowania został wyrzucony. Za co? „Za całokształt” – odpowiadali najpierw radni PiS, a następnie WWS, a po szczegółowe informacje odsyłali do Internetu. Chodziło bowiem o jego kontrowersyjne komentarze w mediach społecznościowych. Prezydenta nazywał „bydlęciem”, a dziennikarzy TVN – „cichodajkami”. – Maciejowski liczy na dobre miejsce, to oczywiste – mówi osoba z otoczenia warszawskich „kukizowców”.
„Kukizujący” Piotr Guział
Dziś po konflikcie śladu nie ma, a samorządowcy z WWS angażują się w inicjatywę na rzecz JOW równie intensywnie jak Maciejowski. „Wspólnota Samorządowa aktywnie włącza się w akcję poparcia ogólnokrajowego referendum zarządzonego na dzień 6 września 2015 r. i powołuje ogólnowarszawski oraz dzielnicowe Komitety Referendalne, o których tworzenie zaapelował Paweł Kukiz” – piszą w przesłanym oświadczeniu. Poza tym, na nowego lidera kukizowców stara się wyrastać związany z WWS-em Piotr Guział.
Guział to były burmistrz Ursynowa i inicjator akcji referendalnej na rzecz odwołania prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz, w której zresztą wspierał go sam Paweł Kukiz. Już przed wyborami prezydenckimi Guział i Warszawska Wspólnota Samorządowa zorganizowali konferencję, gdzie wprost apelowali o głosowanie na byłego lidera zespołu Piersi. Dziś Guział demonstruje swoją sympatię równie otwarcie. „Kto z Was, moich sympatyków i kibiców ma ochotę, energię i siłę by pokukizować?” – pyta na swoim Facebooku.
Zamieszany w aferę bemowską były wiceprezydent
Na giełdzie stołecznych nazwisk wysoko utrzymuje się równie znany w stolicy Jarosław Dąbrowski – dawny członek PO, były wiceprezydent Warszawy oraz burmistrz Bemowa. Obecnie – przewodniczący rady tej dzielnicy. W 2014 roku stracił pozycję w wyniku głośnej w stolicy „afery bemowskiej”, w której zarzucano jego ludziom stworzenie swoistego bemowskiego „układu”. Posądzano ich m.in. o nepotyzm, tworzenie fałszywych etatów i szereg innych nieprawidłowości, w sprawie których prokuratura ciągle prowadzi śledztwo.
Na spotkaniach „kukizowców” pojawia się również Krzysztof Zygrzak, który w owych „szumnych” dla Bemowa czasach sprzed wspomnianej afery pełnił funkcję wiceburmistrza. Dziś sam jest szefem zarządu, który w „dużych” mediach zaistniał wywieszając na ratuszu dzielnicy ogromny plakat porównujący Hannę Gronkiewicz-Waltz do Władimira Putina.
KNP musi zdjąć partyjny szyld?
Tyle jeśli chodzi o tzw. „wolne elektrony”. Wokół Kukiza nie brakuje jednak również bardziej zorganizowanych grup. Otwarcie mówi się o współpracy z Kongresem Nowej Prawicy – nie tylko w Warszawie. Sam Kukiz wyraża się jednak o niej coraz bardziej sceptycznie. „Wielu z nas ma np. obawy czy Kongres Nowej Prawicy nie zmierza do zawłaszczenia naszej obywatelskiej inicjatywy” – pisze w liście do swoich sympatyków, w którym zapewnia też, że koledzy z KNP nie powinni afiszować się z szyldem, „bo sobie nie pomogą”.
Jak ustalił przyglądający się ruchom kukizowców w stolicy portal „Polityka Warszawska”, do drzwi Pawła Kukiza pukają także działacze Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Zarówno dawni, jak i wciąż obecni, którzy powoli zaczynają zdawać sobie sprawę, że pod szyldem Leszka Millera świetlanej politycznej przyszłości nie dostąpią. – Przez następne kilkanaście dni wyjaśni się co stanie się ze mną i moimi kolegami samorządowcami – komentuje lokalny polityk Grzegorz Pietruczuk, który w odpowiedzi na pytanie o współpracę z Kukizem dodaje: Na razie to jest zbyt daleko idący wniosek, ale to co się dzieje w SLD jest w tej chwili dla mnie nie do zaakceptowania.
„Lokalna Al-kaida”
Ruch Kukiza to prawdziwy „miszmasz” poglądów, charakterów i doświadczeń. Jak działają? „Na zasadzie działania Al-Kaidy” – pisze na swoim blogu wspomniany Maciej Maciejowski. Poprzez „sieć oddolnych stowarzyszeń formalnych i nieformalnych, pojedynczych osób (mniej lub bardziej zaangażowanych), ekspertów. Niezależne komórki połączone wspólnym celem i przywództwem.” - kontynuuje.
W wielu innych miastach i regionach sytuacja wygląda podobnie. Kukiz i jego formacja – mimo że formalnie nie powstała – zyskuje doskonałe wyniki w sondażach. Spontanicznie tworzą się zatem małe organizacje, w których znajdziemy ludzi zarówno z Ruchu Narodowego, jak i Samoobrony. Sam lider zapewnia, że chce wprowadzić do Sejmu porozumienie wielu ugrupowań i stowarzyszeń – bez partii i struktur. „Chcę INTEGRACJI wszystkich tych opcji politycznych i społecznych, które mówią "NIE!" obecnej partiokracji.” - pisze na swoim Facebooku.
Lider jest jeden i jest nim Paweł Kukiz. Lokalnego szefa – zarówno w Warszawie, jak i innych miejscach – na razie brak. Kiedy jednak dojdzie do układania list, ktoś będzie musiał znaleźć się na pierwszym, a ktoś na ostatnim miejscu, a przy – bądź co bądź – mocnych lokalnych nazwiskach i jeszcze większych politycznych ambicjach – może być problem.
Pawłowi Kukizowi nie chodzi bowiem o tworzenie lewicy, czy prawicy. Te podziały już nie mają znaczenia. Jemu chodzi o zmianę systemu z partiokracji zamkniętej od lat w kręgu tych samych twarzy, na system obywatelski, w którym władza dostrzega obywatela i z nim się liczy. Czytaj więcej