
Najpierw muzyk, który omal nie został prezydentem. Teraz właściciel komisów samochodowych, który "odpala" akta jednego z ważniejszych śledztw w Polsce. Polacy, jak nigdy dotąd, pokochali antysystemowców, którzy uwodzą radykalnym językiem i czystą nienawiścią do polityków. A muszą być naprawdę wkurzeni, skoro w roli swego trybuna obsadzają nieokrzesanego biznesmena z łatką przestępcy.
Niezależnie od tego, jak oceniać treść ujawnionych przez Zbigniewa Stonogę zeznań ws. afery podsłuchowej, jedno jest pewne – "polski Snowden", jak zaczęto sarkastycznie nazywać biznesmena, skorzysta na nich najbardziej. Od początku publicznej działalności, czyli od słynnego już banneru obwieszczającego, że "wypier**ił" go urząd skarbowy, cieszy się medialnym i internetowym zainteresowaniem, które efekciarsko podkręca. Temu miały służyć filmiki, w których bluzga, wyzywa i obraża. Tak działały też akcje wymierzone w konkretne osoby, m.in. w rzecznika policji Mariusza Sokołowskiego. Sam zainteresowany przyznał zresztą, że "się wygłupiał", licząc na poklask tych, którym imponuje wyzywanie polityków od "chu*ów".
Trudno dziś przewidzieć, czy poparcie dla Stonogi, jakie objawia się szczególnie w sieci przy okazji afery podsłuchowej, może przełożyć się na polityczny kapitał. "Stonoga Partia Polska", którą zakłada biznesmen, na pewno nie dorówna sukcesom Pawła Kukiza, a najprawdopodobniej będzie funkcjonować jako polityczny folklor. Nie ulega jednak wątpliwości, że Stonoga ma za sobą sporą rzesze sympatyków. Nawet jeśli nie będą na niego głosować, już sam fakt, że tak fanatycznie go wspierają, jest ciekawy.
Moje poparcie dla pana Stonogi wynika z tego, iż jako jedyny człowiek w Polsce postawił się tak ważnym organom ścigania, jak prokuratura. To, co ujawnił pan Zbigniew, jest małą cząstką tego, jak ludzie w rządzie okłamują, okradają i ukrywają czystą, brutalną prawdę. Czy mi przeszkadza to, że siedział? Większość ludzi w rządzie to kłamcy i oszuści. Nie jeden z nich ma bardzo dużo za uszami.
Fala "anty"
Stonoga ewidentnie udowodnił, że mylili się ci, którzy mieli go za jednego z wielu niegroźnych, internetowych pieniaczy. Afera podsłuchowa i to, co może mieć w zanadrzu, sprawia, że nie będzie już pomijanym przez media "oszołomem". Wraz z ujawnieniem akt sprawy podsłuchów prymitywna antysystemowa postawa wtargnęła do mainstreamu. Tak jak wcześniej wtargnął do niego Kukiz, również z nieco nieokrzesanym, ale jednak bardziej "ambitnym przekazem".
Napisz do autora: michal.gasior@natemat.pl
