Teorie "spiskowe" mówią, że Zbigniew Stonoga to figurant, za którym stoją służby specjalne.
Teorie "spiskowe" mówią, że Zbigniew Stonoga to figurant, za którym stoją służby specjalne. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Reklama.
Stonoga mówi: „Ujawniam”
Ze swojego profilu na Facebooku uczynił publiczną przeglądarkę tajnych akt prowadzonego od roku śledztwa. Ujawnił – jak napisał jeden z blogerów – „bebechy tego, co nazywamy aferą podsłuchową”. Zapewnia, że wszystkie informacje znalazł na chińskich serwerach, nie stoją za nim żadne służby i nie jest niczyją tubą, a jeśli już komuś miał zrobić przysługę – zrobił ją „polskiemu narodowi”. Wszystko wskazuje również, że to nie koniec rewelacji, bowiem szalony antysystemowiec przyznaje, iż w swych archiwach chowa kolejne dokumenty.
Mariusz Kamiński

Zbigniew S. to osoba dość barwna, specyficzna i dziwna. Prawdopodobnie ktoś przekazał mu sfotografowane dokumenty z prokuratury i użył jego względnej popularności w internecie, żeby rozpowszechnić dokumenty. Czytaj więcej

Tusk miał rację?
Temat zaangażowania wielorakich służb specjalnych w aferę podsłuchową pojawiał się od początku jej wybuchu. Jak pamiętamy, już chwilę po ujawnieniu nagrań przez tygodnik „Wprost” w czerwcu zeszłego roku sam Donald Tusk na konferencji w Sejmie sugerował udział obcych służb wywiadowczych w podsłuchiwaniu najważniejszych osób w państwie.
Hipotezy na ten temat stawiali również sami dziennikarze tygodnika. "Nagrania są bulwersujące (...) Komu zależało na skompromitowaniu uczestników spotkań? Wiadomo, że w nich właśnie uderzają one najbardziej, m.in. w Bartłomieja Sienkiewicza, który jest skonfliktowany zarówno z częścią ABW, jak i BOR. Za nagraniami mogą więc stać służby specjalne, ludzie wywodzący się z Biura Ochrony Rządu, jakaś grupa biznesowa, a może polityczna konkurencja" – pisali na swoich stronach.
Stonoga – zwykły figurant
– Gdyby rok temu PO poważnie potraktowała słowa Donalda Tuska (…) gdyby przeprowadzono śledztwo, nie tylko prokuratury, ale i służb, to dziś bylibyśmy w innym punkcie – mówił na antenie TVN24 publicysta „Do Rzeczy” Piotr Semka. Wraz z najnowszą aktywnością pana Stonogi teorie wróciły. Coraz częściej mówi się, że Stonoga to tylko figurant, a w fakt, że działa z poczucia obowiązku, wierzą tylko naiwni. – Mogę się domyślać, kto za tym stoi (…). Zrobił to ten, komu ten fakt był potrzebny – mówił Stanisław Piotrowicz z PiS. O prowokacji w obozie władzy mówił w czwartkowym wywiadzie dla NaTemat także Janusz Śniadek.
O wątpliwym zapleczu i niejasnej przeszłości Stonogi mówią jednak nie tylko politycy. Dziennikarz Przemysław Wojciechowski, który jako reporter Superwizjera TVN bliżej przyglądał się działaniom biznesmena, na wspomnianym już swoim blogu pisze: „Czy Stonoga nie zdawał sobie sprawy z tego co robi? Nie sądzę. Pytanie tylko kto mu kazał zrealizować taką piękną demolkę?”.
Przemysław Wojciechowski, dziennikarz

Proponuje sprawdzić archiwa jednej z polskich służ specjalnych. Idę o zakład, że znajdzie się tam coś ciekawego na temat pana S. Wtedy łatwiej będzie można znaleźć motywacje pana Stonogi. Przykre to. Czytaj więcej

Stonoga to sprawka Falenty. Służby nie mają z tym nic wspólnego
– Służby specjalne nie mają z tym nic wspólnego – przekonuje w rozmowie z naTemat jeden z byłych oficerów służb PRL, który nie wierzy w żadne tego typu insynuacje. – Gdyby służby były zaangażowane w ten proceder, przez ostatni rok zdążylibyśmy pewnie poznać znacznie więcej informacji. Sam przyłącza się do hipotezy, że Stonoga to marionetka, z tymże nie w rękach służb, ale pana Marka Falenty – jednego z głównych podejrzanych w aferze podsłuchowej. Jak ustalili dziennikarze Radia Zet, to aplikanci jego pełnomocnika (mec. Grzegorza Radwańskiego) dokonali kopii akt, które publikował na swoim Facebooku Stonoga.
Zdaniem naszego rozmówcy, biznesmen wykorzystał specyficzny wizerunek antysystemowca i jego popularność w Internecie. – To Falenta skręca całe śledztwo i ośmiesza państwo – przekonuje. A czy za Markiem Falentą mogą stać służby? O jego rzekomej współpracy z CBA pisała w październiku „Gazeta Wyborcza”. Przekonywano, że biznesmen przesyła do Biura raporty i ma swój własny kryptonim informacyjny. Wiadomość szybko odbiła się szerokim echem. Sam Falenta do kontaktów ze służbami się przyznawał, ale współdziałaniom z nimi stanowczo zaprzeczał. – Nigdy nie byłem tajnym współpracownikiem – przekonywał po publikacji artykułu.
logo
Fot. Facebook.com/mfalenta
Severski: Same spekulacje to kompromitacja
Żadnego scenariusza wykluczyć nie można – mówi z kolei w rozmowie z naTemat były oficer wywiadu Vincent Severski. Przekonuje, że Stonoga to postać dziwna i nieobliczalna, która równie dobrze może działać jako „wolny elektron”, ale też być przez kogoś wspierana. – Niemniej jednak sam fakt tego, że spekulujemy na temat zaangażowania służb i mówimy o ich kompromitacji potwierdza, że największą szkodę w tej aferze poniosło polskie państwo – dodaje.
Obaj zgadzają się w jednym – zarówno nagrania ujawnione w związku z aferą podsłuchową, jak i udostępnione teraz akta to ogromna kompromitacja służb specjalnych. To one odpowiadają za osłonę i ochronę kontrwywiadowczą najważniejszych osób w państwie, i to one całkowicie nie dopełniły swoich obowiązków.
Powiązaniom, które sugerują, że ujawnione akta to prowokacja służb raczej mówią nie, choć z drugiej strony zastrzegają, że służby nie są monolitem i w ich świecie trudno jednoznacznie cokolwiek wykluczyć. Na razie odpowiedzialność za ich niewłaściwe działanie poniósł koordynator Jacek Cichocki, który w środę wskutek decyzji Ewy Kopacz przestał pełnić nad nimi nadzór. Wśród osób typowanych na jego miejsce jest m.in. były minister sprawiedliwości Marek Biernacki, choć na razie są to jedynie spekulacje. Ostateczną decyzję pani premier w kwestii nowego koordynatora poznamy w przyszłym tygodniu.

Napisz do autora: karolina.wisniewska@natemat.pl