
Ze swojego profilu na Facebooku uczynił publiczną przeglądarkę tajnych akt prowadzonego od roku śledztwa. Ujawnił – jak napisał jeden z blogerów – „bebechy tego, co nazywamy aferą podsłuchową”. Zapewnia, że wszystkie informacje znalazł na chińskich serwerach, nie stoją za nim żadne służby i nie jest niczyją tubą, a jeśli już komuś miał zrobić przysługę – zrobił ją „polskiemu narodowi”. Wszystko wskazuje również, że to nie koniec rewelacji, bowiem szalony antysystemowiec przyznaje, iż w swych archiwach chowa kolejne dokumenty.
Zbigniew S. to osoba dość barwna, specyficzna i dziwna. Prawdopodobnie ktoś przekazał mu sfotografowane dokumenty z prokuratury i użył jego względnej popularności w internecie, żeby rozpowszechnić dokumenty. Czytaj więcej
Temat zaangażowania wielorakich służb specjalnych w aferę podsłuchową pojawiał się od początku jej wybuchu. Jak pamiętamy, już chwilę po ujawnieniu nagrań przez tygodnik „Wprost” w czerwcu zeszłego roku sam Donald Tusk na konferencji w Sejmie sugerował udział obcych służb wywiadowczych w podsłuchiwaniu najważniejszych osób w państwie.
– Gdyby rok temu PO poważnie potraktowała słowa Donalda Tuska (…) gdyby przeprowadzono śledztwo, nie tylko prokuratury, ale i służb, to dziś bylibyśmy w innym punkcie – mówił na antenie TVN24 publicysta „Do Rzeczy” Piotr Semka. Wraz z najnowszą aktywnością pana Stonogi teorie wróciły. Coraz częściej mówi się, że Stonoga to tylko figurant, a w fakt, że działa z poczucia obowiązku, wierzą tylko naiwni. – Mogę się domyślać, kto za tym stoi (…). Zrobił to ten, komu ten fakt był potrzebny – mówił Stanisław Piotrowicz z PiS. O prowokacji w obozie władzy mówił w czwartkowym wywiadzie dla NaTemat także Janusz Śniadek.
Proponuje sprawdzić archiwa jednej z polskich służ specjalnych. Idę o zakład, że znajdzie się tam coś ciekawego na temat pana S. Wtedy łatwiej będzie można znaleźć motywacje pana Stonogi. Przykre to. Czytaj więcej
– Służby specjalne nie mają z tym nic wspólnego – przekonuje w rozmowie z naTemat jeden z byłych oficerów służb PRL, który nie wierzy w żadne tego typu insynuacje. – Gdyby służby były zaangażowane w ten proceder, przez ostatni rok zdążylibyśmy pewnie poznać znacznie więcej informacji. Sam przyłącza się do hipotezy, że Stonoga to marionetka, z tymże nie w rękach służb, ale pana Marka Falenty – jednego z głównych podejrzanych w aferze podsłuchowej. Jak ustalili dziennikarze Radia Zet, to aplikanci jego pełnomocnika (mec. Grzegorza Radwańskiego) dokonali kopii akt, które publikował na swoim Facebooku Stonoga.
Żadnego scenariusza wykluczyć nie można – mówi z kolei w rozmowie z naTemat były oficer wywiadu Vincent Severski. Przekonuje, że Stonoga to postać dziwna i nieobliczalna, która równie dobrze może działać jako „wolny elektron”, ale też być przez kogoś wspierana. – Niemniej jednak sam fakt tego, że spekulujemy na temat zaangażowania służb i mówimy o ich kompromitacji potwierdza, że największą szkodę w tej aferze poniosło polskie państwo – dodaje.
Napisz do autora: karolina.wisniewska@natemat.pl