
Wraz z pojawieniem się w życiu publicznych nowych osobowości, inną formę przybiera również prowadzenie szeroko pojętej polityki. Zawiązywanie koalicji czy zrywanie wcześniej ustalonych porozumień nie odbywa się już w zacisznych siedzibach lub ustronnych kawiarniach, lecz w mediach społecznościowych i na oczach wszystkich.
Nowe media robią w polskiej polityce zawrotną karierę, o czym zdążyliśmy przekonać się przy okazji ostatniej kampanii prezydenckiej. Błąd? Absolutnie nie! Facebook, Twitter czy Instagram to doskonałe narzędzia, które dają politykom nowe możliwości zarówno do promocji własnego wizerunku, jak i utrzymywania stałego kontaktu z wyborcami. Z serwisów tych trzeba jednak korzystać umiejętnie, zwłaszcza w polityce i zwłaszcza, kiedy aspiruje się do miana poważnych polityków.
Zaczęło się od wielkiego publicznego tworzenia antystsemowej koalicji. Będący w centrum zainteresowania Zbigniew Stonoga napisał na swoim profilu na Facebooku: „Jestem po rozmowach z Pawłem Kukizem i JKM i w pełnej zgodzie ruszamy po parlament”. Zwolennicy skrajnych antysystemowych rozwiązań z pewnością zaczęli zacierać ręce, kiedy nagle okazało się, że euforia jest nieco przedwczesna. Paweł Kukiz ustalonym rzekomo rozwiązaniem wydawał się nieco zaskoczony i szybko (na Facebooku) wystosował odpowiednią ripostę.
„...rozmawiałem z Panem Stonogą może z 5 minut przez telefon. Nie składałem ŻADNYCH politycznych deklaracji.”
Decydując się na aktywny udział w życiu politycznym i wystawiając listy wyborcze do Sejmu, Paweł Kukiz niewątpliwie aspiruje do miana „poważnego polityka”. Podobnie jak Janusz Korwin-Mikke i inni wywodzący się z tego środowiska działacze o parlamentarnych ambicjach. Jeśli chcą w przyszłości brać udział w poważnych politycznych rozstrzygnięciach, warto zacząć uprawiać politykę nie tylko w trybie online.
Profil Pawła Kukiza to jednak nie tylko przestrzeń do zawiązywania i zrywania politycznych koalicji, lecz także doskonałe źródło wiedzy dla młodych adeptów dziennikarstwa. Każdego dnia były kandydat na prezydenta dostarcza nowych materiałów, na podstawie których solidnie tłumaczy terminy z zakresu dziennikarskiej manipulacji. Dzięki niemu młodzi adepci mogą przekonać się, czym jest przekłamanie, dezinformacja, a czym zwykła nierzetelność.
O tym, że Paweł Kukiz chciałby aby media działały pod jego dyktando pisaliśmy w naTemat przy okazji incydentu z Radiem Zet. Były lider zespołu Piersi uznał, że informacja na jego temat jest nierzetelna (choć zabrakło w niej jedynie linku), zażądał zmian i zagroził, iż w przeciwnym wypadku nie przyjdzie na umówiony wywiad.
Kukiz pozycjonuje się jako ten, który ma bezwzględne prawo na decydowanie, co jest informacją nieprawdziwą, co ma prawo się ukazać, a co nie. Dowodem jest jedyny, jak do tej pory (nie liczący słynnych JOW-ów) punkt programu, w którym Kukiz ogłasza, że chce uratować polskie media. Warto zatem postawić pytanie, jakie ma do tego kompetencje.
W sumie plany Kukiza w tej dziedzinie wyglądają niepoważnie, ba, naruszają zasadę wolności słowa i gospodarkę wolnorynkową. Kto zdecyduje się na zabieranie głosu pod groźbą kary za informacje „nieprawdziwe” lub godzące w rację stanu? Toż to pomysły kagańcowe. Czytaj więcej
Napisz do autora: karolina.wisniewska@natemat.pl
