Były reprezentant kraju, który uparcie deklaruje, że Polakom na Euro kibicował nie będzie. Bo to kadra hańby, kadra PZPN. O Janie Tomaszewskim w ostatnim czasie w mediach jest bardzo głośno. Dla jednych furiat, szaleniec, uderzający w innych bez składu i ładu. Ale ma też obrońców, którzy cenią jego odwagę i bezkompromisowość. My z Tomaszewskim porozmawialiśmy o "kadrze Smudy i Laty", o patriotyźmie i o Jarosławie Kaczyńskim. A także o tym, czy on, odwieczny krytykant, w polskim futbolu widzi coś pozytywnego.
- Wydaje mi się, że jestem patriotą. Z jednym zastrzeżeniem. Nie jestem patriotą-idiotą. Po prostu to jest tak, gdy dzwoni do mnie ktoś, jak w tej chwili pan, i pyta jak jest, to ja nie powiem tego, co wszyscy chcieliby usłyszeć. Nie powiem, że polska piłka jest wspaniała. Bo nie jest. To nie jest żaden dogmat. Ja mam swoje zdanie i będę je wyrażał zawsze.
- Od paru miesięcy powtarza pan, że nie będzie kibicował na Euro Polakom bo to kadra hańby. O patriotyzm zapytałem nieprzypadkowo bo Wojciech Olejniczak, w odpowiedzi na pana słowa, napisał u nas na blogu, że to "kibicowskie wyrzeczenie się polskości".
- Nie chcę go krytykować. Szanuję Wojtka Olejniczaka i szanuję też jego zdanie, ale swojego nie zmienię. Zresztą ja to wszystko mówiłem jeszcze zanim zostałem posłem. Że to tak na dobrą sprawę jest kadra Smudy i Laty, którzy są czołowymi przedstawicielami PZPN. Ja rozumiem, że wszyscy dookoła chcą by było pięknie i dobrze. Ja też chcę. Mówię to co mówię w nadziei, że to kimś wstrząśnie, że w reprezentacji nie będzie grał piłkarz skazany wyrokiem. Na razie jak widać bez rezultatu.
- Zarzucany panu brak patriotyzmu razi tym bardziej, że od pewnego czasu jest pan posłem PIS. A przecież fundamentem tej partii jest właśnie patriotyzm, wartości narodowe i podkreślanie wszystkiego, co wiąże się z chwalebną historią Polski. Nie widzi pan tu sprzeczności?
- Mam się zmienić bo jestem w PIS? Przecież wtedy wszyscy powiedzieliby, że Tomaszewskiego kupili. Wyobraża pan sobie mnie siedzącego na stadionie ramię w ramię z Grzegorzem Lato?
- Nie bardzo.
- No więc właśnie. Ja populistą nie będę. A co do polityki to jestem przekonany, że na sporcie znam się dużo lepiej od Jarosława Kaczyńskiego. Ale on zna się sto razy lepiej ode mnie na taktyce i polityce. On bardzo dużo potrafi, jest takim Kazimierzem Górskim polskiej polityki.
- Podobno szefom partii umiarkowanie podobają się pana słowa o kadrze i Euro…
- Kaczyński to trener, tak? Jeśli on i Komisja Etyki uznają, że nie pasuję do zespołu PIS-u, przyjmę to z pokorą, naprawdę. Będę działał jako poseł niezrzeszony.
- Mówi pan o kadrze hańby, o tym, że grają w niej śmiecie, odpady z innych państw. Gdy zapytałem o to Jerzego Engela, powiedział, że obcokrajowca to wziął on albo Beenhakker. A Smuda bierze Polaków, bo przecież w latach 90. była emigracja, ci ludzie czują związek z krajem i należy się cieszyć z ich chęci gry dla Polski.
- Tak? To niech się pan Engel cieszy, ale jednocześnie niech on mi powie, co z tym Eugenem Polanskim. Facet powtarzał do niedawna, że czuje się Niemcem i to tej reprezentacji będzie kibicował. A teraz widzi pan, Polak. Albo niech odniesie się do wojewody mazowieckiego, który nie nadał obywatelstwa Perquisowi i później w trybie specjalnym musiał to zrobić prezydent.
Jedna z wielu ostrych wypowiedzi Tomaszewskiego:
- O Polanskiego pytałem. Usłyszałem, że takie są czasy. Globalizacja.
- Engel ma taki swój świat, a ja mam taki. Nie tak dawno byłem na meczu mistrzostw Europy w tenisie stołowym. Grała Holenderka. "Ju coś tam coś tam". Z Polką. Też "Ju coś tam coś tam". Wie pan, ja nie jestem żadnym nacjonalistą ale tego typu praktyk nie akceptuję pod żadnym pozorem. Gdy oglądam sukcesy Justyny Kowalczyk autentycznie się cieszę, wzruszam. To samo gdy widzę świetnie grających siatkarzy. Kiedyś mieliśmy Adama Małysza, dziś już nie skacze. I co? Czy Tajner wpadł na pomysł, by naściągać do nas Austriaków? Nie, skaczą Polacy, a my możemy prawdziwie cieszyć się, gdy im się uda. I to jest piękne.
- Ma pan żal do mediów, że kreują konkretny wizerunek Jana Tomaszewskiego?
- Nie do końca rozumiem pytanie.
- Chodzi mi o to, że jest pan zapraszany do mediów nie dlatego, że ma pan coś ciekawego, odkrywczego do powiedzenia. Sądzę, że dziennikarze dzwonią do pana, myśląc: "Znów będzie kłótnia. Nabije nam oglądalność".
- Ja wcale nie mam takiego wyobrażenia. Do mnie dzwonią nie tylko dziennikarze z Polski ale również i z innych państw. Gdy mnie o coś pytają, ja odpowiadam im jako ekspert. Nie chcę zakłamywać rzeczywistości, nie chcę też, by ktoś w przyszłości powiedział, że go Tomaszewski okłamał.
- Panu często dostaje się za używanie ostrego języka.
- Słyszałem niedawno, że Pani Marszałek Kopacz ma nas karać za używanie słów nieparlamentarnych. Dla mnie to absurd. Przecież parlament to nie jest jakieś kółko różańcowe, a raczej taka liga poszczególnych klubów, które ciągle ze sobą walczą. W polityce po prostu trzeba używać różnych, niekiedy mocnych metafor by to, co chcesz, trafiło do odbiorcy.
- Michał Listkiewicz powiedział nam ostatnio, że największym pana problemem jest brak wiarygodności. Bo był pan kiedyś w PRON-ie i wspierał stan wojenny a dziś jest posłem PIS-u. Stwierdził, że to jak z Afryki przejść na Alaskę.
- Ale przecież ja nigdy nie ukrywałem, że byłem w PRON-ie. Mówiłem o tym, też o tym pisałem. Kierownictwo PIS-u wiedziało o wszystkim, przyjmując mnie do swojego klubu. A co do wiarygodności, to powiem panu tak. Nie daj Boże, żebym ja był tak wiarygodny jak Michał Listkiewicz.
Tomaszewski, tym razem o "sprawie orzełka":
- Jak pan spędzi Euro 2012? Franciszek Smuda niedawno zasugerował, że powinno się wypędzić pana z kraju.
- Ale z jakiego kraju? Z Polski czy Niemiec? Bo ja nie wiem już teraz, jakiego kraju obywatel do mnie w tej chwili przemawia. Znam Franka od lat, myślałem, że jest Polakiem. A tu okazuje się, że byłem w błędzie. Że do 2019 roku gość ma ważny niemiecki dokument. A co do samego Euro, to będę pewnie w kraju i mecze zamierzam wnikliwie oglądać, przy grillu albo przy lampce dobrego wina. Bo to będzie uczta. Obejrzę wszystkie albo prawie wszystkie mecze za wyjątkiem tych pewnej reprezentacji.
- Kiedy ostatni oglądał pan jakiś mecz Polaków?
- Myślę, że z pół roku temu.
- Załóżmy, że osiągamy wielki sukces przez co rozumiem awans do półfinału. Jesteśmy w tej czwórce, dzwoni do pana dziennikarz. Co pan mu mówi?
- Na temat drużyny Smudy i Laty nie będę się wypowiadał. Nawet jak wygra te mistrzostwa Europy.
- Jest w ogóle coś w polskim futbolu, co Jan Tomaszewski by w tej chwili pochwalił?
- (chwila zastanowienia) Nie, nie ma. Choć nie, jedna rzecz. Mamy zdolną, naprawdę utalentowaną młodzież. Właście chyba zajęliśmy trzecie miejsce na mistrzostwach Europy do lat 17, prawda. Tylko co z tego? W 2001 roku byliśmy mistrzami Europy juniorów a Jerzy Engel rok później nie wziął żadnego z tych chłopaków na mundial. Wolał Pawła Sibika z jakiejś Odry Wodzisław, który wtedy miał 34-lata a i tak był debiutantem. A teraz weźmy Niemców - w 2009 roku odnoszą sukcesy juniorskie, a w 2010 selekcjoner Joachim Loew stawia na część tych piłkarzy na mundialu w RPA. I oni grają tam znakomicie. Albo weźmy taki Śląsk Wrocław, teraz są mistrzem Polski, fajnie, wygrali ligę, ale co to dla nas zmienia. Mogę pana zapytać, czy bliżej nam teraz piłkarsko do Hiszpanii czy do Wysp Owczych ale to pytanie chyba uznamy za retoryczne.
- Kiedyś utożsamiało się pana z grą w kadrze Kazimierza Górskiego. Dziś z ostrymi atakami na polskie środowisko piłkarskie. A czy jest coś poza piłką nożną, co dla pana jest ważne?
- Moje życie osobiste. Mam dwie córki i bardzo zależy mi na tym, by były szczęśliwe.
Reklama.
Tomaszewski:
Ja populistą nie będę. A co do polityki to jestem przekonany, że na sporcie znam się dużo lepiej od Jarosława Kaczyńskiego. Ale on zna się sto razy lepiej ode mnie na taktyce i polityce. On bardzo dużo potrafi, jest takim Kazimierzem Górskim polskiej polityki.
Tomaszewski:
Nie tak dawno byłem na meczu mistrzostw Europy w tenisie stołowym. Grała Holenderka. "Ju coś tam coś tam". Z Polką. Też "Ju coś tam coś tam". Wie pan, ja nie jestem żadnym nacjonalistą ale tego typu praktyk nie akceptuję pod żadnym pozorem. Gdy oglądam sukcesy Justyny Kowalczyk autentycznie się cieszę, wzruszam. To samo gdy widzę świetnie grających siatkarzy. Kiedyś mieliśmy Adama Małysza, dziś już nie skacze. I co? Czy Tajner wpadł na pomysł, by naściągać do nas Austriaków?