Postanowiłem wczoraj z ciekawości przeczytać komentarze pod moim wywiadem z Janem Tomaszewskim. Na początek Facebook, gdzie zajawiliśmy materiał. Tam swoisty festiwal bluzgów. "Kutafon", "oszołom", "prymitywny gnojek", "bezmózgowy pantofelek". Jeden internauta przynajmniej chyba zapoznał się z rozmową, bo pisze: "Patriotą to nie jest ale idiotą już tak". Drugi retorycznie nas pyta: "Czy możecie przestać lansować dyrdymały tego kogoś?". Trzeci jego osobę podsumowuje krótko: "Bliżej mu do osła niż do człowieka".
Tomaszewski stał się jednym z bardziej znienawidzonych Polaków. Tyle tylko, że według mnie mało kto z obrażających go ludzi tak naprawdę skupia się na tym, co pan Janek mówi. Krytyczne opinie są wyrabiane na podstawie formy przekazu. Liczy się w zasadzie tylko otoczka, pewien klimat, a nie osoba.
Myśli mniej ważne, mowa ciała ważniejsza
Według przeprowadzonych badań, które pamiętam z liceum, odbiorca komunikatu w mniejszym stopniu koncentruje się na słowach nadawcy, na jego kolejnych myślach. Analizuje raczej, jak to jest mówione, jakim tonem, z jaką intonacją. Kluczowa jest mowa ciała.
Jan Tomaszewski mówi o rzeczach ważnych. O tożsamości, identyfikacji z drużyną narodową. Jego teza, gdyby wyrazić ją prościej, brzmiałaby: "Nie zgadzam się z tym, że każdy Polak musi zawsze kibicować swej reprezentacji, niezależnie od tego co się z nią dzieję. W momencie gdy, żeby tylko osiągnąć sukces, pospiesznie przyznaje się polskie obywatelstwa, ja, ale i każdy inny mój rodak, mam prawo powiedzieć: weto. Powiedzieć, że ja takiej drużynie kibicował nie będę".
To teza, w której jest sporo racji. Sam nie akceptuję praktyk, jakie mają miejsce w reprezentacji Smudy. Tego robienia absolutnie wszystkiego, sięgania za granicę, byle tylko na Euro wyjść z grupy. Od Polaków, choć mam wątpliwości, czy można tak o nich mówić, się nie odwrócę, kibicował im będę, do kadry podchodzę jednak z dużo mniejszym entuzjazmem niż do reprezentacji Janasa czy Beenhakkera. Mam trochę żal, że na takiej imprezie będzie mnie reprezentować taka reprezentacja.
Zapraszany, by było ostro
Tak więc Tomaszewski dotyka problemu ważnego, ale według mnie w dużej mierze to on sam jest winien, że tak jest odbierany. Musiał mówić, że na Euro będzie kibicował Niemcom? Musi używać tak mocnych słów jak "odpad" czy "śmieć" na określenie naszego nowego reprezentacyjnego stopera Damiena Perquisa? Musi powtarzać w kółko pewne wyuczone formułki, takie jak "przekręt narodowy", "nie mój cyrk, nie moje małpy" czy "kadra hańby"? Wyobraźmy sobie kibica Legii, który nie zgadza się z polityką transferową stołecznego klubu, wchodzi na Żyletę i w trakcie meczu Legia - Widzew zaczyna głośno wspierać dopingiem gości. Reakcje byłyby podobne jak pod naszym wywiadem.
Nie da się ukryć, że swoje dorzuciły też media. One lubią ludzi, którzy zagwarantują spór, konflikt, ostre sformułowania. Tacy dają oglądalność, o takich się mówi. Co z tego, że negatywnie, grunt, że w ogóle się mówi. Kuba Wojewódzki nazwał w ostatniej "Polityce" Tomaszewskiego Stefanem Niesiołowskim polskiej piłki nożnej. Porównanie dość trafne, bo mam wrażenie, że obaj panowie na swój sposób się zapętlili. Obaj są inteligentni, obaj najczęściej mówią o rzeczach istotnych, ale obu sprowadzono też do prostego schematu. Jeden będzie jechał po PZPN, drugi po PiS i Jarosławie Kaczyńskim. Monika Olejnik w rozmowie z Tomaszewskim nawet nie próbowała udawać, że zna się na piłce. Zadawała pytania, by rozmówcę sprowokować, zdobyć kolejny mocny bon mot, który przez każde kolejne medium zostanie przemielony.
PIS - kolejny argument krytyków
Swoje dorzuciło też wstąpienie do PiS. Jedną z niezaprzeczalnych zalet Tomaszewskiego jest to, że w ostatnich latach w swoich anty-PZPN-owskich sądach jest konsekwentny. Jak uderzał najpierw w Dziurowicza, tak potem w Listkiewicza. Jak krytykował korupcję, tak krytykuje. Tymczasem w momencie gdy wszedł do parlamentu, jego krytykanci dostali do ręki nowy argument. Jeden z nich umieszcza komentarz pod naszym wywiadem: "bliżej mu do buraka z targowiska niż do polityka", a drugi odwołuje się do jego przeszłości, z którą notabene nie ma problemu, pisząc: "był członkiem PRON, teraz jest tylko członkiem".
Teraz sytuacja jest taka, że nawet jak Tomaszewski powie coś pozytywnego, dostaje od internauty kontrę. W rozmowie u nas powiedział, że cieszą go, wzruszają wręcz, sukcesy Justyny Kowalczyk i polskich siatkarzy. I co? Komentarz poniżej: "Pani Justyno, spaliłbym się ze wstydu, gdyby mnie chwalił taki kabotyn".
Zadzwonił do mnie w środę kolega, oglądał poniedziałkowy program Tomasza Lisa. Chciał podzielić się swoją opinią. - Wiesz co, ja myślę, że im bliżej Euro, tym Tomaszewski będzie bardziej osamotniony. Coraz więcej ludzi będzie popadać w euforię, wspierać tę naszą reprezentację, nawet gdyby dokooptowano do niej Egipcjanina czy Kameruńczyka - powiedział. W pełni podzielam to zdanie.
O ile zgadzam się z większością poglądów Tomaszewskiego, o tyle nie przypada mi do gustu forma, w jakiej je wygłasza. Jednak w tej chwili mu w pewien sposób współczuję. Oto jest teraz w sytuacji, z której wyjść jest niełatwo. Jest konsekwentny i wciąż mówi swoje? Nienawiść Polaków wciąż będzie tak samo ostra. Zmieni się, złagodnieje? Komentarze będą brzmieć w stylu: "Człowiek-kameleon", "Stchórzył, zmiękł", "Walił we Franciszka Smudę a teraz oni są przyjacioły".
Tyle tylko, że chyba nikt nie wierzy w drugi scenariusz. W najnowszej historii naszego kraju już wielu wojowników pokorniało i stawało się barankami. Ale nie on. Nie Tomaszewski.
Reklama.
Leszek Gibała
Pan Jan znany jest aktualnie z tego ,że jest znany , reszta to zaściankowość , brak wykształcenia , nacjonalizm . W końcu musiał być powód by znaleść się na listach Pis-u .
Henryk Wojak
Troszeczke sie nam Jasio zagalopowal, ale zamiast skorygowac niektore swoje opinie, brnie coraz glebiej. Mam wrazenie, ze zdaje sobie z tego sprawe, obserwujac jego mimike w momencie zadawania pytan. Jednak upor nie pozwala mu wycofac sie z raz wypowiedzianych slow. Kiedys moj znajomy powiedzial, ze "dac krowie wystarczajaco dlugi sznur, to sama sie w niego zaplacze" (o nie, absolutnie nie porownuje p. Tomaszewskiego do krowy). Pamietam dobrze jak zatrzymal Anglie.