Michał Kamiński nie odpowie za niewpisany do oświadczenia majątkowego zegarek. Polscy politycy nieraz wpadają w tarapaty. Sprawdzamy, jak się z nich tłumaczą.
Michał Kamiński nie odpowie za niewpisany do oświadczenia majątkowego zegarek. Polscy politycy nieraz wpadają w tarapaty. Sprawdzamy, jak się z nich tłumaczą. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Zemsta ośmiorniczek, zielone jabłka zamiast alkoholu czy popularne ostatnio – prezenty od żony. Polscy politycy mają na swoim koncie zarówno większe afery, jak i drobne przewinienia. Z jednej strony kilometrówki, z drugiej drogie zegarki – tu kupują, tam nie wpisują i nie dopuszczają do siebie myśli, że coś może wyjść na jaw. A kiedy wychodzi, szybko szukają sposobu, jak by się tu wytłumaczyć. Nie zawsze dobrze im to wychodzi.

REKLAMA
Nowak, Kamiński i zegarki
Najpierw Sławomir Nowak, teraz Michał Kamiński. Część polskich polityków ma wyjątkową skłonność do drogich gadżetów (zwłaszcza zegarków) i wyjątkowo słabą pamięć, która nie pozwala im na wpisywanie ich do oświadczeń majątkowych. Nowak przez swoje zapominalstwo musiał pożegnać się ze stanowiskiem ministra transportu. Kamiński może spać spokojnie, bowiem w środę prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie domniemanego niewpisania zegarka do oświadczenia.
logo
Fot. Dominik Sadowski / Agencja Gazeta
Zegarek Kamińskiego to „sprzęt” marki Paul Picot za 37 tys. zł. Minister w Kancelarii przyznał jednak, że nie miał świadomości, że jego zegarek jest tak drogi, gdyż otrzymał go w prezencie od żony. Tłumaczenie dobrze znane, gdyż podobne słyszeliśmy już od wspomnianego Sławomira Nowaka.
Sławomir Nowak

Wypełniając oświadczenia za rok 2010, 2011 i 2012, nie wpisaliśmy do nich zegarka Ulysse Nardin, który otrzymałem od mojej żony i rodziców. Nie wpisaliśmy, bo nie miałem świadomości, że jest to składnik majątku, który należy ujawniać w oświadczeniu majątkowym.

Robert Dowhan: Zegarek "od tatusia"
Hojność w dawaniu prezentów wykazują nie tylko żony polskich polityków, ale też ojcowie. Problem z zegarkiem w tym roku miał również lubuski senator PO Robert Dowhan. Podobnie jak poprzednicy nie wpisał do oświadczenia wartego 40 tys. zegarka. „Dostałem go od tatusia do ponoszenia. Tatuś nosi moje rzeczy, a ja tatusia – tłumaczył.
Nie samymi zegarkami polska polityka żyje

Eugeniusz Kłopotek: „Patrzyliśmy na Chlebowskiego”

logo
Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Ludowcy za całkowitym wstrzymaniem finansowania partii politycznych z budżetu państwa? Tak. Wprawdzie nie teraz, lecz w 2009 roku, w głosowaniu w tej sprawie „ZA” opowiedziała się część posłów PSL. Dlaczego? Przez ściągawkę krążącą po poselskich ławach, która nakazywała „patrzeć na Chlebowskiego”. Ludowcy wyostrzyli więc wzrok, wyłączyli myślenie i poparli ową – jak przyznał Kłopotek – bezsensowną zmianę.
Eugeniusz Kłopotek

Widziałem tę ściągawkę. Wpisano tam zdanie "Patrz na Chlebowskiego" i stąd to zamieszanie, bo na Chlebowskiego zapatrzyła się część naszych i poparła to bezsensowne rozwiązanie.

Marek Łatas (PiS): „Nie piłem, jadłem jabłka”

logo
Fot. Michał Łepecki / Agencja Gazeta
Marek Łatas, poseł PiS z Krakowa w 2009 roku wpadł kłopoty przez jazdę po alkoholu. Został zatrzymany przez świętokrzyską policję, a badanie alkomatem wykazało, że w wydychanym powietrzu ma 0,7 promila alkoholu. Poseł twierdził, że nie był pijany, a za sprawą dodatkowych procentów we krwi mogą stać... jabłka.
Marek Łatas

W dniu zatrzymania nie piłem alkoholu, a dzień wcześniej wieczorem wypiłem może dwa drinki. Mam cukrzycę, biorę leki, to mogło opóźnić metabolizm (…) Winne mogą też być jabłka. Jadłem je przed wyjazdem. Może to spowodowało, że wypity alkohol utrzymał się we krwi.

Elżbieta Bieńkowska: „Sorry...”

Słynne „Sorry, taki mamy klimat” to już legenda. Ówczesna wicepremier – znana z bezpośrednich wypowiedzi – tłumacząc opóźnienia na kolei postanowiła nie owijać w bawełnę i winą za 300-minutowe opóźnienia pociągów obarczyła warunki atmosferyczne. Zima, jak widać, zaskakuje nie tylko drogowców... Słowa pani minister na długo stały się hitem internetu (i nie tylko) – doczekały się setki memów i „przeróbek”.
Elżbieta Bieńkowska

Pasażerom można powiedzieć jedno. Sorry, taki mamy klimat. Nic nie poradzimy, wszędzie to się zdarza.

Jacek Rostowski: „Zemsta ośmiorniczek”

logo
Fot. Sławomir Kamiński/Agencja Gazeta
Ostatnie tygodnie to czas, w którym politycy musieli tłumaczyć się wyjątkowo często. Nowe nagrania, kolejne dymisje, w tle ciągle powracająca afera taśmowa. Zdymisjonowani w wyniku wycieku akt śledztwa afery podsłuchowej ministrowie sięgali argumenty różne. Jedni nie próbowali nic ubarwiać i przekonywali po prostu, że „uznali taką decyzję za słuszną” (jak Bartosz Arłukowicz). Inni zaś woleli uderzyć w bardziej żartobliwy ton. Pytany o dymisję Jacek Rostowski przyznał, że dymisje to nic innego, jak „zemsta ośmiorniczek”.
Jacek Rostowski

Pewien wegetarianin, którego znam, powiedział mi, że to jest zemsta ośmiorniczek.

Niewygodne dla polityków wydarzenia i wyborcza kampania często lubią zbiegać się w czasie. Tak było z m.in. z aferą w sprawie SKOK – przed wyborami prezydenckimi albo aferą madrycką – niedługo przed głosowaniem w samorządach. Zatem, możemy być pewni, że już niebawem usłyszymy niejedno pokrętne tłumaczenie.

Napisz do autora: karolina.wisniewska@natemat.pl