
Prokurator z Katowic bezpodstawnie wysłał niewinnego przedsiębiorcę na 27 miesięcy do aresztu. Mężczyzna został uniewinniony, ale przełożeni prokuratora nie chcą wyciągnąć wobec niego konsekwencji.
REKLAMA
Czy śledczy może wszystko? W Katowicach tak - pyta i odpowiada dzisiejsza "Rzeczpospolita". Krzysztof Stańko, przedsiębiorca z Opola w 2003 roku został zatrzymany przez Centralne Biuro Śledcze. Po przesłuchaniu trafił do aresztu, gdzie pozostał przez... 27 miesięcy.
Wszystko dlatego, że Roman Pietrzak, prokurator z Katowic uznał, iż przedsiębiorca produkował amfetaminę na wyspie na Jeziorze Turawskim. Jak się okazało, na tym jeziorze nie ma żadnej wyspy, a funkcjonariusze CBŚ już po kilku tygodniach wykluczyli, że Stańko produkował i sprzedawał narkotyki. Prokurator konsekwentnie jednak wnioskował o przedłużenie aresztu dla przedsiębiorcy.
W tym roku pomówionego Krzysztofa Stańkę dwukrotnie, po dziewięcioletniej gehennie uniewinnił sąd - w styczniu okręgowy w Opolu i w ubiegłym tygodniu apelacyjny we Wrocławiu.
źródło: Rzeczpospolita
Sądy dwóch instancji krytycznie oceniły też działania prokuratora. Zgodnie stwierdziły, że działał nieetycznie i niemoralnie oraz nie miał oparcia w materiale dowodowym.
Nie reagują, kiedy biją posła, pałują przypadkowych ludzi i aresztują niewinnych. Czy policji można jeszcze ufać?
Innego zdania są przełożeni Romana Pietrzaka z katowickiej prokuratury apelacyjnej, którzy tłumaczą, że wedle prawa prokurator jedynie wnioskuje o zatrzymanie, a ostateczną decyzję podejmuje sąd.
źródło: RP.pl

