
Olek Ostrowski napisał miesiąc temu na Facebooku: ”Idę pojeździć na nartach w Karakorum – chwilę nas nie będzie. Do zobaczenia...”. Na szczyt ośmiotysięcznika Gaszerbrum II nie dotarł. Miał zjechać na nartach. Zaginął. Akcja poszukiwawcza właśnie została przerwana. A sieć się zagotowała. Jak zwykle, zrozumienia dla prawdziwej pasji nie ma żadnego. Cokolwiek byśmy szalonego w życiu nie zrobili, i tak nam to wytkną...
”Zawsze uważałam ,że człowiek ma prawo do marzeń. Jednak jeżeli ma się rodzinę i dzieci to moim zdaniem należy zminimalizować niebezpieczeństwo przy realizacji tych marzeń” – skwitowała jedna z komentujących. ”Robił co chciał, zginął. To był jego wybór i nic wam do tego. Nie rozumiecie go? Ja też go nie rozumiem, ale każdy człowiek jest wolny i może robić to, na co ma ochotę” – stwierdza inna.
– Proszę pani, to jest tak silna pasja, że ich nie można zatrzymać. Im po prostu nie można powiedzieć, żeby nie szli. Nikt nie może im tego powiedzieć – słyszę od kobiety, która odbiera telefon w biurze Polskiego Związku Alpinizmu. Wiceszef PZA o swojej pasji mówi tak, że czuć ją niemal przez telefon. Bo pasja musi być. Nawet, jeśli jest tak niebezpieczna.
Postrzegam jako wartość nie samą zdolność do samego podjęcia ryzyka ale również umiejętność działania w sytuacji zagrożenia i poniesienia ewentualnych konsekwencji swoich wyborów. Nie oceniam również negatywnie ludzi, którzy unikają ryzyka i poszukują w życiu pewności i bezpieczeństwa, dopóki Ci sami jadąc po publicznej drodze 120 km/h, tam gdzie obowiązuje ograniczenie do 50 km/h. uznają swoje zachowanie za akceptowalną formę odreagowania życiowych stresów, frustracji czy nudy. Uprawiam od 28 lat niebezpieczny sport tyle że moje działania i decyzje nie skutkują zagrożeniem dla bezpieczeństwa publicznego. Mam za sobą kilka wypadków, kontuzji, ale traktuję je jako naturalną konsekwencję uprawiania tego sportu przez blisko 30 lat.
Co ich pcha? – Oczywiście, że ciekawość. Odkąd pamiętam zawsze chciałam sięgnąć dalej i zobaczyć więcej. Ale z drugiej strony to stało się już moim sposobem na życie, a może nawet trochę uzależnieniem – mówiła Martyna Wojciechowska w wywiadach. Z czego wynika takie szaleństwo? Z naturalnego dążenia do eksploracji, do wyjścia poza obszar tego co znane i bezpieczne. Gdyby nie to, dalej siedzielibyśmy w jaskini. Nie wystawilibyśmy nawet nosa na zewnątrz– mówi Piotr Xięski.
napisz do autora:katarzyna.zuchowicz@natemat.pl
