Szkoły wpadły w popłoch. Dostosowały przecież sale dla sześciolatków. Zatrudniły dodatkowych nauczycieli. Wybudowały place zabaw. Niektóre w ciągu ostatnich lat całkowicie się przeorganizowały tylko po to, by maluchom było jak najlepiej. A tu znowu mówią, że reforma może być cofnięta. Bo państwo Elbanowscy nie ustępują, a prezydent Duda idzie im na rękę. – Okazuje się, że Elbanowscy lepiej wiedzą, co się dzieje w szkołach niż my. Sieją zamęt tam, gdzie wszystko już zaczęło się układać. A koszta cofnięcia reformy mogą być ogromne – mówi dyrektor jednej z dużych szkół na Pomorzu.
Dyrektor prosi, by nie podawać jego nazwiska, bo idą wybory, a on z posadą wcale nie chce się żegnać. Jak mówi, to stanowisko polityczne, o czym w Polsce raczej się nie mówi. Ale na Elbanowskich nie zostawia suchej nitki. – Najlepsi nauczyciele w Polsce to są rodzice. Szczególnie Elbanowscy. Absolutnie się z nimi nie zgadzam. Mamy kilka roczników dzieci sześcioletnich. Jeden poszedł już do gimnazjum. Uczniowie bardzo dobrze sobie radzą – mówi.
Wysokie odprawy dla nauczycieli
Dyrektorzy i nauczyciele już boją się, co będzie dalej. I ten zamęt wcale im się nie podoba. Skoro od sześciu lat przyjmują dzieci sześcioletnie, to po co to cofać? Skoro kazano im dostosować budynki? Przeszkolić nauczycieli? Skoro wydawnictwa drukują podręczniki dla młodszych? Wydają masę pomocy dydaktycznych dla sześciolatków? Ile to kosztuje? A wielu nauczycieli przedszkolnych już przez reformę straciło pracę. Teraz będą do tych przedszkoli wracać?
– Będzie bałagan. Dla nas oznacza on również dodatkowe koszty i nerwy – przyznaje Marzena Tomaszewska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 210 w Warszawie. Jak mówi, jej szkoła przystosowała dla sześciolatków wszystko. – Zmieniłam układ szkoły, dla najmłodszych dzieci wydzieliłam całe piętro. Powstał plac zabaw, który przy cofniętej reformie pewnie będzie stał pusty lub będą z niego korzystać okoliczne dzieci, gdyż starsi uczniowie wolą inne zabawy – wymienia. Nauczyciele przeszli dodatkowe szkolenia, również językowe. A teraz – jeśli będzie referendum, i jeśli Polacy powiedzą, że nie chcą sześciolatków w szkołach – wszystko trzeba będzie cofać, łącznie ze zmianą dokumentów.
Gdy rozmawiamy, akurat zakończyło się spotkanie dyrektorów. I temat ewentualnego cofnięcia reformy był poruszany. – Rozmawialiśmy o tym, że wszystko jest już tak ułożone, a tu znowu szykuje się bałagan. Dzieci chętnie przychodzą do szkoły. Nadal jest możliwość odroczenia, jeżeli jest jakiś problem. Bo najważniejsze jest przecież dziecko, które znowu trafi do przeładowanego przedszkola, kosztem jakiegoś rocznika, dwulatków czy trzylatków, gdyż nie da się szybko zbudować, czy otworzyć nowych placówek przedszkolnych. Są też koszta. Bo nauczyciele stracą pracę. Będzie likwidacja etatów, a to oznacza wysokie odprawy – mówi Marzena Tomaszewska. I dodaje, że wszyscy są za tym, żeby zostało, jak jest.
W Szkole Podstawowej nr 22 w Rybniku połowa pierwszoklasistów to sześciolatki. – Na przyjęcie najmłodszych wyremontowaliśmy dwie sale. Koszt – 40 tysięcy zł. – mówi dyrektor Marek Lipiński. Jego szkoła przyjęła też dwie nauczycielki, które przeszły z przedszkola. Bo odejście sześciolatków z przedszkoli dla wielu oznaczało utratę pracy. Problem w tym, że jeśli sześciolatki ze szkół zabiorą, to takie nauczycielki znów mogą pracę stracić. – Jest strach wśród nauczycieli – przyznaje dyrektor.
W jednej ze szkół w Łodzi słyszę od sekretarki: – Co będzie jak cofną reformę? Nauczyciele robotę stracą. Ci, co tego chcą, w ogóle nie myślą. Robi się jedno wielkie zamieszanie. Po co to komu? Żeby dzieciom było lepiej? Czy jakimś politykom?
Niektórzy w ogóle zastanawiają się, jak będzie w przyszłym roku. – Mnie nie martwi to, że dostosowaliśmy szkołę dla sześciolatków. Szkoły tylko na tym zyskały. Nauczyciele, którzy się doszkalali też na tym zyskali. Ala zastanawia mnie, jak wyglądałby nabór do klas pierwszych? Skoro nie sześciolatki, tylko siedmiolatki to kto? Bo przyszłoroczne siedmiolatki przecież już będą w drugiej klasie. To będzie pusty rocznik? – zastanawia się Anna Żarczyńska, dyrektor SP nr 10 w Olsztynie.
I stoliki, i woda, i świetlica
Nauczyciele mówią, że wraz z sześciolatkami w wielu szkołach pojawiła się na przykład woda. Wcześniej jej nie było, a nad maluchami trzeba przecież roztoczyć parasol ochronny. Szkoły zamówiły mniejsze stoliki i krzesełka. Odmalowały sale, zakupiły zabawki. Oczywiście, zaraz podniesie się lament, że nie wszędzie, bo połowa szkół jest nieprzygotowana. Ale i tak jest o niebo lepiej niż jeszcze pięć lat temu.
Pochwały pod adresem tego, jak jest dobrze, słychać nawet w gminie Brzeszcze, którą kiedyś rządziła Beata Szydło. I dziś jej partia obowiązek dla sześciolatków chce znieść. Od jednego z dyrektorów słyszę, że u nich sześciolatkom krzywda na pewno się nie dzieje. Jest kolorowo, wszystko zostało do nich dostosowane. I krzesełka, i obiady, i świetlica, i dodatkowe zajęcia. – W szkole mają większe możliwości rozwoju – mówi, ale dłużej tematu rozwijać nie chce.
Nie ma co ruszać, zostawić jak jest
Oddajmy jednak sprawiedliwość. Nie wszyscy dyrektorzy i nauczyciele pochwalają posyłanie sześciolatków do szkół. Ale nawet przeciwnicy uważają, że reformy nie ma już co ruszać. Że niczemu to nie będzie służyć.
– Nie ma sensu. Wręcz przeciwnie, powinno się ją ciągnąć. Ale przede wszystkim powinno się iść w kierunku dostępności do przedszkoli. Gdyby dziecko 3-letnie obowiązkowo trafiło do przedszkola to 6-latek w klasie pierwszej byłby świetnie przygotowany – mówi Anna Żarczyńska. Przyznaje jednak, że część dzieci zawsze była lepiej przygotowana do szkoły, a część gorzej. I z 7-latkami też przecież różne bywało. – Idąc do szkoły jedne czytały, inne nie potrafiły usiedzieć w ławce przez pół godziny – mówi.
Nauczyciele przyznają, że reforma powinna przebiegać inaczej. Dyrektor z Pomorza mówi wprost, że powinna być wprowadzona w jednym roku. Zdecydowanie i konkretnie. Bez żadnego odraczania, żadnego dawania rodzicom możliwości wyboru. – Ale absolutnie nie powinno się jej cofać. Będzie jeszcze gorzej – mówi. A ewentualne pieniądze na odprawy dla nauczycieli można przeznaczyć na jeszcze większą pomoc dla szkół.
napisz do autora:katarzyna.zuchowicz@natemat.pl
Reklama.
Tak zachęcają szkoły
Strona Sześciolatki w Czyżówce powstała by pokazać, że szkoła nie jest smokiem, który pożera 6-cio latki. Pragniemy udowodnić, że warto posyłać sześciolatki do szkoły. Do Publicznej Szkoły Podstawowej im. A. Mickiewicza w Czyżówce!Czytaj więcej
Joanna Kluzik-Rostowska, minister edukacji
Konsekwencje takiego odwrócenia reformy mogą być dramatyczne. Oznaczałoby to, że mamy jeden pusty rocznik. Byłby taki wrzesień, w którym do szkoły nie poszedłby żaden pierwszak. Tym samym wszyscy nauczyciele wczesnoszkolni przez trzy lata byliby bez pracy. Równolegle zrobiłby się olbrzymi tłok w przedszkolach. Ci, którzy myślą o zmianach nie zdają sobie sprawy z tego, jakie to może pociągnąć za sobą konsekwencje.Czytaj więcej