Prezydentura Andrzeja Dudy zaczyna przypominać rządy Lecha Kaczyńskiego (na zdjęciu powołanie Andrzeja Dudy na podsekretarza stanu w kancelarii Lecha Kaczyńskiego).
Prezydentura Andrzeja Dudy zaczyna przypominać rządy Lecha Kaczyńskiego (na zdjęciu powołanie Andrzeja Dudy na podsekretarza stanu w kancelarii Lecha Kaczyńskiego). Fot. prezydent.pl

"Pani premier prowadzi kampanię wyborczą, a ja prowadzę polskie sprawy" – obwieścił Andrzej Duda, czym dał do zrozumienia, że jest ostatnim sprawiedliwym, który pilnuje Polski. Podobnie uważał Lech Kaczyński. Ale podobieństw między nowym prezydentem a jego poprzednikiem oraz jego bliźniakiem jest dużo więcej.

REKLAMA
Andrzej Duda miał być inną twarzą PiS - łagodniejszą, bardziej przyjazną, a przede wszystkim wolną od grymasu urazy. I tak było. W kampanii wyborczej kandydat PiS rozmawiał właściwie z każdym, nawet mocno krytycznym dziennikarzem (niestety dla naTemat tej otwartości zabrakło), organizował spotkania z komentatorami, którzy na co dzień nie szczędzili mu gorzkich słów, a na krytykę reagował szybko i merytorycznie.
Jedyny obrońca Polski
To zmieniło się tuż po ogłoszeniu wyników wyborów. Już podczas uroczystości odebrania zaświadczenia PKW prezydent-elekt powiedział, że rząd nie powinien podejmować żadnych poważnych decyzji do czasu jego zaprzysiężenia. Dlaczego? Odpowiedź daje wywiad Dudy dla TVP INFO, w którym prezydent obwieścił, że "pani premier prowadzi kampanię wyborczą, a ja prowadzę polskie sprawy".
Podobne przekonanie w drugiej połowie prezydentury nosił Lech Kaczyński, który uważał Donalda Tuska i jego rząd za ludzi szkodzących Polsce. Nie potrafił tego ukryć od samego początku, czego przejawem była trwająca niespełna 30 sekund ceremonia wręczenia aktu desygnowania na premiera. Później panowie rozmawiali 20 min. Dzisiaj "cisza na łączach" trwa już 21 dni (a jeśli liczyć od wyborów trzy miesiące).
Szpile
Drobnych złośliwości nie szczędzi sobie także otoczenie nowego prezydenta. Na małostkowość i dziecinny rewanżyzm wygląda odsyłanie listów zaadresowanych do byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego z dopiskiem "Adresat nie pracuje w Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej". Równie źle wyglądało wręczenie nadanej przez Bronisława Komorowskiego nominacji profesorskiej w korytarzu. Tutaj jednak szybko zreflektowała się szefowa kancelarii Małgorzata Sadurska i zapewniła, że podobna sytuacja już się nie zdarzy.
Andrzej Duda, podobnie jak Lecha Kaczyński zaczyna odgradzać się od dziennikarzy. Lata 2005-2010 były okresem wojny w Dużym Pałacu, bo mediom notorycznie utrudniano wykonywanie pracy. Niektórzy po pierwszych trzech tygodniach nowego prezydenta mówią, że te czasy wracają. Pokazała to sprawa akredytacji na podróże zagraniczne prezydenta: zamiast dziennikarzy mediów poczytnych w samolocie posadzono dziennikarzy mediów posłusznych. A to właśnie podróż z prezydentem jest najciekawszą częścią wyprawy, kiedy można usłyszeć wiele ciekawych informacji, zadać pytania. Oficjalne punkty można obejrzeć w telewizji.
Zaklęty krąg
Podobna zasada jak z akredytacjami obowiązuje w kwestii wywiadów. Na razie poza TVP, Polskim Radiem i mediami zagranicznymi rozmowy z prezydentem przeprowadzili dziennikarze "w Sieci" braci Karnowskich, Telewizji Republika i "Faktu". Teraz do listy dołącza "Gazeta Bankowa" wydawana przez tę samą firmę, która drukuje "w Sieci". Prezydent napisał nawet za jej pośrednictwem (a nie organizacji ich zrzeszającej) list do przedsiębiorców ("GB" ma nakład ok. 10 tys., jej główny konkurent "Forbes" - 65 tys.).
Pozostaje mieć tylko nadzieję, że po złym początku nie będzie tylko gorzej, bo bracia Kaczyńscy wyznaczali absolutnie nowe standardy. Jarosław Kaczyński zasłynął podpisaniem umowy koalicyjnej z LPR i Samoobroną przed kamerami TV Trwam. Lech Kaczyński w Brukseli stwierdził, że "jeszcze jedno [pytanie - przyp. naTemat], tylko nie od tej małpy w czerwonym". To o Indze Rosińskiej z "Faktów". Także w Brukseli padły słynne słowa pod adresem Moniki Olejnik "Stokrotko, jest pani na mojej krótkiej liście".
Andrzej Duda początku swojej prezydentury nie może zaliczyć do udanych. Zdają się to potwierdzać pierwsze oceny jego prezydentury – ma najgorsze otwarcie ze wszystkich dotychczasowych prezydentów. Jeśli prezydent i jego otoczenie nie przestaną wyrządzać podyktowanych małostkowością złośliwości, będzie tylko gorzej.

Napisz do autora: kamil.sikora@natemat.pl