Takie sytuacje się zdarzają, ale zazwyczaj tylko na szklanym ekranie. Telewizja Polska wyemitowała odcinek programu "Kryptonim szef", w którym właściciele wielkich firm wcielają się incognito w rolę szeregowego pracownika. Właściciel sieci "Sphinx" Sylwester Cacek sprawdził, co oznacza praca na zmywaku i za 2,50 na godzinę. Odcinek zakończył się spełnieniem marzeń jednego z uczestników.
Sylwester Cacek jest 86. na liście najbogatszych Polaków. Mateusz Staśkowski jest kelnerem w jednej z restauracji "Sphinx" we Wrocławiu. Ale ich pierwsze spotkanie nie odbyło się na linii szef-pracownik. Przeciwnie. To Mateusz przyuczał swojego nowego, starszego kolegę do zawodu, nie mając pojęcia że "Wojtek" (przybrane imię pana Sylwestra) to prezes spółki, do której należy 965 restauracji.
– On jest totalnie bez bazy – mówił o początkującym się kelnerze Mateusz. – Nie pokazuj palcem – przyuczał go, bo nie zachowywał kelnerskich (i nie tylko) standardów. Prezes popełniał wiele gaf, bo rzeczywiście nie znał się na obsłudze. Miał jednak inną bazę. Umiał docenić starania i czujne oko i zaangażowanie w dotrzymanie standardów. Już w czasie pracy w restauracji Cacek mówił, że Mateusz posiada cechy przywódcze i ma zadatki na menadżera.
Ale skromny kelner ujął prezesa czym innym. W czasie wspólnego obiadu doszło między nimi do szczerej rozmowy, jak kolega z kolegą. O trudnych początkach, o śmierci ojca Mateusza. Cacek zauważył, że niełatwa przeszłość miała duży wpływ na życie "kolegi z pracy". – Ja już kończę zmianę, dzięki wielkie, miło było poznać – powiedział na odchodne Mateusz. Nie miał wówczas pojęcia, że jeszcze spotka się "nowym" pracownikiem restauracji.
Gdy ponownie Mateusz zobaczył "Wojtka", ten nie miał już sztucznej brody. – Sylwester Cacek, prezes Sphinx Polska S.A. – przedstawił się Mateuszowi. Cacek powiedział do kelnera, że dostrzega jego duże możliwości i chęć zawodowego spełnienia. – Możesz być w przyszłości liderem. Wiem, że lubisz ten zawód, ale chciałbyś też osiągnąć trochę więcej – naprowadzał swojego rozmówcę milioner, biorący udział w programie "Kryptonim szef".
– Wiem, że musiałeś sobie radzić długo bez taty. Taty ci nie zastąpię, ale chciałbym zostać takim twoim mentorem, coachem, aby pomóc ci osiągnąć cele. Chciałbym, abyśmy zaczęli pracę nad twoją karierą i zaoferować ci stanowiska menadżera restauracji w Warszawie – mówił Cacek, wprawiając swojego rozmówcę w osłupienie.
Ale to nie koniec. – Dodatkowo chciałbym zapewnić ci opłacenie studiów. 50 tysięcy złotych na wykształcenie. Zapewnimy ci przeniesienie i zorganizowanie się w Warszawie. Co ty na to? – zapytał. Mateusz odpowiedział, że nigdy nie spotkało go coś takiego. – Będziesz mój drugi synek – odpowiedział Cacek. A gdy wzruszony kelner dopytał, "dlaczego ja"? Milioner odpowiedział.
– W życiu nieraz tak bywa, że nie trzeba zrobić niczego specjalnego. Wystarcz być dobrym w tym, co się robi i mieć odpowiednie predyspozycje. Takie jest życie – podsumował prezes, dołączając do pracodawców, których zmienił program "Kryptonim szef" .