
Familiada kończy 21 lat. To ponad 2000 odcinków. Mimo gróźb TVP, że teleturniej zniknie z ekranów, wciąż jest. W weekendy i w święta, o godzinie 14, niezastąpiona do obiadu.
REKLAMA
Pamiętam, kiedy na TVP 2 wyemitowano pierwsze odcinki Familiady. Miałam 5 lat, ale zwróciłam uwagę na to, jak dorośli mówili, że to pierwszy taki teleturniej w zagranicznym stylu. Bardzo mi się podobało, że twórcy postanowili przywołać "Rzepkę" Juliana Tuwima w czołówce. Z niecierpliwością czekałam na moment, kiedy rzepa w końcu się rozerwie i posypią się złotówki.
Lubiłam, kiedy zza dekoracji wychodził pan Karol Strasburger i coś opowiadał. Pamiętam taką scenę. Siedzę sama przed telewizorem, za chwilę obiad. Karol powiedział wtedy: – Witam państwa w studiu, i przed telewizorem. O widzę, że tylko jedna osoba siedzi przed teleodbiornikiem – a po kilku sekundach – o, już jest nas więcej. W tym momencie do pokoju wszedł mój tata. Poczułam wtedy więź z prowadzącym, wiedziałam, że on wie, że go lubię i w programie mówił właśnie o mnie.
Po kilku latach cotygodniowego oglądania Familiady do obiadu, czułam niepokój, jeśli nie zaczynałam jeść rosołu zaraz po dowcipie Karola Strasburgera. Do tej pory, kiedy odwiedzam rodziców, lubię, gdy w tle leci ten program. Rosół to rozgrywka, pieczony kurczak przypada na czas finału. Kilkanaście lat temu po turnieju lecieli "Złotopolscy" i dzięki tym programom niedziele były bardzo swojskie.
Kiedy byłam nastolatką, trudno było mi przyznać się do tego, że Familiada jest w moim domu normą. Wydawało mi się, że to obciach i koledzy na pewno by się ze mnie śmiali. Po kilku latach w czasie rozmowy z rówieśnikami wyszło na jaw, że rosół/ pomidorowa i kurczak/schabowy w towarzystwie Karola Strasburgera to norma. A połowa osób, z którymi o tym rozmawiałam wyznała, że tak jak u mnie w domu, tradycją było również narzekanie, że ciągle oglądamy teleturniej zamiast filmu przyrodniczego. Ale tak naprawdę nikt nie chciał zmieniać kanału.
Kiedy ktoś powiedział coś głupiego, chciało mi się śmiać, a w głowie odpowiadałam na wszystkie pytania. Denerwowałam się, kiedy ktoś sobie źle radził. Z ponad 2000 odcinków Familiady widziałam pewnie połowę. Kiedy będąc na ulicy Inżynierskiej w Warszawie uświadomiłam sobie, że to tu znajduje się studio, w którym nagrywane są odcinki turnieju, poczułam wzruszenie.
Myślę, że moja czułość do Familiady nie jest niczym niezwykłym. W internecie pojawia się temat żartów prowadzącego, wpadek uczestników programu, a mało to przyznaje się do tego, że ten program ciepło kojarzy mu się z dzieciństwem. Z okazji urodzin "Familiady" życzę panu Karolowi wytrwałości.
Napisz do autorki:barbara.kaczmarczyk@natemat.pl
