
Ludzkość podobno znowu czeka prawdziwy kataklizm, do którego nawet nie zdąży się przygotować. Nie pierwszy przecież raz. Profesor Robert Walsh postanowił jednak znowu siać panikę, a NASA ponownie została zmuszona do zaprzeczenia tym rewelacjom. O co tu chodzi?
REKLAMA
Brytyjczyk podzielił się właśnie straszną wieścią i apeluje o spędzenie ostatnich chwil w gronie najbliższych osób. Kometa, która według niego uderzy, ma mieć ponoć aż 11 km średnicy. Cały problem w tym, że naukowiec nie podał żadnych dowodów na swoją tezę.
Prof. Walsh zapewnia jednak, że poświęcił swój cenny czas, by dowiedzieć się, kiedy dojdzie do końca świata. Podaje, że wydarzy się on już w przyszłym tygodniu. A jedyną sposobem na ocalenie jest "metoda hollywoodzka". Co to znaczy? – Musimy wysadzić meteoryt jeszcze przed ziemską atmosferą – wyjaśnia Walsh.
Przypominamy, że pisaliśmy już o podobnych – wyssanych z palca –doniesieniach. NASA niemal zawsze zabiera głos, kiedy takie się pojawiają. Teraz również przekonuje, że na pewno nic nam nie grozi. Z informacjami o zagładzie można spotkać się kilkanaście razy w roku. I teraz mamy kolejną, prawdopodobnie wcale nie mniej fantazyjną.
Źródło: Mirror
Napisz do autorki: karolina.blaszkiewicz@natemat.pl
