Koniec wysokogórskiej samowolki? Wszystko na to wskazuje – przynajmniej w Nepalu. Kraj zarabia krocie na turystach, którzy chcą zdobyć Mount Everest – najwyższy ośmiotysięcznik świata, ale właśnie wypowiedział wojnę nieprzygotowanym miłośnikom gór. Od teraz Everest będzie otwarty tylko dla nielicznych.
Na górę co roku próbują wejść dzieci i osoby w zaawansowanym wieku. Najstarszy turysta miał 80 lat, z kolei najmłodszy śmiałek miał zaledwie 13 lat. Władze Katmandu w przeszłości wielokrotnie były krytykowane za nieodpowiedzialną politykę, która w efekcie na górskim szlaku prowadziła do tragedii.
Wymagająca droga na szczyt przerosła już wielu, o czym najlepiej świadczą statystyki. Podczas wspinaczki zginęło do tej pory już ponad 300 osób. Nepal przez wiele lat w kwestii obostrzeń dla przyszłych zdobywców ośmiotysięcznika pozostawał liberalny. Krytycy Katmandu twierdzą, że zyski z turystyki wysokogórskiej były ważniejsze niż bezpieczeństwo ludzi.
Nepalski rząd najwyraźniej przestraszył się zaostrzającej się krytyki i postanowił wprowadzić ograniczenia dla turystów chcących zdobyć Everest. W planach jest wprowadzenie ograniczeń wieku – na szczyt nie mogłyby wchodzić osoby poniżej 18. roku życia i te, które przekroczyły barierę 75 lat. Regulamin może jednak objąć również tych, którzy nie mogą się wylegitymować żadnym doświadczeniem w górskiej wspinaczce.
Najprawdopodobniej na liście zdobywców szczytu nie znajdą się też osoby niepełnosprawne. Według szefa nepalskiego departamentu turystyki, zezwalanie na wejścia osób, które mają fizyczne ograniczenia jest nieodpowiedzialne. – To nie jest kwestia dyskryminacji. Wspinaczka na Everest to nie żart. Jak możesz wspinać się bez nóg? Ktoś cie będzie musiał wnieść. Chcemy, aby w górach było bezpiecznie dla wszystkich – powiedział.
W Polsce również nie brakuje przykładów nieodpowiedzialnej wspinaczki. Pisała o tym niedawno Katarzyna Zuchowicz z naTemat, która o turystach w górach rozmawiała z ratownikiem i przewodniczącym zarządu TOPR Adamem Maraskiem. – W Tatrach rzeczywiście widać, że nie jest źle. Porządne buty, plecaki... Dużo ludzi chodzi z kijkami. Ale mimo to i tak człowiek bez przerwy czyta o tym, jak bardzo niefrasobliwi są turyści w górach. Że na szlaki wyruszają w sandałach, klapkach, niemal na bosaka, z małą torebką przez ramię. Sam zresztą widział to wiele razy – mówił.
Temat wysokogórskiej brawury pojawił się też w tekście Tomasza Mołgi z naTemat. Jak pisał, Polacy wspinają się nie tylko nieodpowiedzialnie, ale również wybierają sobie za cel szczyty szczególnie wymagające. – Polacy brylują w statystykach górskich wypadków, które eksperci nazywają „zabili się na własne życzenie”. Czy to w Alpach czy Kaukazie nasi amatorzy są znani z lekceważącego stosunku do zasad bezpieczeństwa, podejmowania ryzyka wynikającego z pośpiechu – oceniał wówczas Marcin Kacperek, prezes Polskiego Stowarzyszenia Przewodników Wysokogórskich.