ksiądz Charamsa - bohater ruchów LGBT czy wręcz przeciwnie?
ksiądz Charamsa - bohater ruchów LGBT czy wręcz przeciwnie? Screen z youtube/wikimedia commons

Znamy już reakcję Kościoła na to, co zrobił ksiądz Charamsa. Nie zachwycił on większość kleru, delikatnie rzecz ujmując. A jakie jest stanowisko ludzi ze środowisk LGBT, żywo zainteresowanych tym, co mogą spowodować wydarzenia ostatnich dni? Jeżeli ktoś się spodziewa, że geje i lesbijki odnoszą się do całej sprawy jednoznacznie entuzjastycznie może się mocno rozczarować...

REKLAMA
Osobisty dramat wielu ludzi
Zacznijmy od oficjalnego stanowiska organizacji Kampania Przeciw Homofobii.
Katarzyna Remin,
członkini zarzadu KPH

Wypowiedzi księdza Charamsy mają ogromne znaczenie, ponieważ jest to pierwszy tak donośny głos dochodzący z wewnątrz Kościoła Katolickiego, z samego Watykanu, głos duchownego, który mówi otwarcie o swojej homoseksualności domagając się zarazem zmiany stosunku KK do osób homoseksualnych. Potwierdza fakt, tak chętnie pomijany w dotychczasowej dyskusji - osoby homoseksualne są członkami tego Kościoła i współtworzą go na wielu płaszczyznach, jako duszpasterze, zakonnicy, nauczyciele, hierarchowie i miliony wiernych.

Remin dodaje że Kościół, zmuszając ich do ukrywania tożsamości, doprowadza do osobistej tragedii tych ludzi, wyniszcza międzyludzkie relacje i rodzinne więzy. Środowiska typu KPH z zainteresowaniem i wdzięcznością zwracają się ku "Manifestowi wyzwolenia" napisanego przez Charamsę, zwracając uwagę na jego autorytet jako doktora teologii. Uważają go za szczególnie wiarygodnego, jako że sam doświadczył skutków homofobii. Członkini KPH dodaje także, że:
Katarzyna Remin
członkini zarządu KPH

Szczególną wagę dla nas w Polsce posiada przeprowadzona przez ks. Charamsę wnikliwa analiza stosowanych przez ks. Oko języka i retoryki. O cierpieniu i ludzkich dramatach, które pociągają za sobą wypowiedzi ks. Oko i wielu innych komentatorów niech świadczy list matki geja opublikowany na łamach Tygodnika Powszechnego kilka miesięcy temu (TP. 02.03. 2015).

Inkluzywne interpretacje Biblii
Yga Kostrzewa, rzeczniczka Lambdy Warszawa także cieszy się z coming outu księdza, który, jak zauważa, z pewnością dla wielu ludzi jest szokiem. Działaczka środowisk LGBT wyraża nadzieję, że jego liczne wystąpienia wpłyną na pełen hipokryzji Kościół, który często dyskryminuje mniejszości. Najlepszym dowodem są bulwersujące tezy wygłaszane przez księdza Oko, zdaniem Kostrzewy nadające się do zbadania przez organy ścigania.
Być może także odważny akt ks. Charamsy zwróci społeczeństwu uwagę (a zwłaszcza "ludziom wiary"), na to, że istnieją różne interpretacje Biblii, która nie jest dziełem jednoznacznym, ale otwartym na możliwość różnorodnego, także niewykluczającego, odczytania. Moment na ujawnienie się, jej zdaniem, został wybrany możliwie najlepiej, ponieważ z pewnością będzie ono miało wpływ na przebieg Synodu. Zauważa też dramat osobisty osoby duchownej, która przecież złamała zasadę czystości, ale rozumie jego postawę.
Nadzieje na mniej dyskryminujący Kościół
Nieco inaczej do całego wydarzenia podchodzi Magdalena Korona, prezeska Fundacji Autonomia, która nie zajmuje się stricte zagadnieniami LGBT, a problemami dyskryminacji. Nie tyle ją interesuje ujawnienie się księdza Charamsy, co reakcja kościoła katolickiego na ten gest. Działaczka ta początkowo wierzyła, że ów coming out może przynieść jakieś pozytywne zmiany w nastawieniu, retoryce kleru, jednak reakcje nań rozwiały tego rodzaju nadzieje. Zwraca ona uwagę, że pomimo języka papieża Franciszka, który odznacza się głębokim szacunkiem wobec ludzi, to z zupełnie innym stylem mamy do czynienia w przypadku choćby Kościoła polskiego.
Ten ostatni jest dużo mniej tolerancyjny, ale homofobiczny i agresywny – potwierdza w ten sposób to, co napisał ksiądz Charamsa w swym artykule opublikowanym w Tygodniku Powszechnym od którego wszystko się zaczęło. Korona zwraca uwagę, że to, co bohater ostatnich dni mówi o języku przemocy jest generalnie słuszne, a na dodatek robi to w sposób zrozumiały dla wielu. Przytacza też postać księdza Bonieckiego, któremu próbowano zamknąć usta, a którego głos przez to jeszcze zyskał na znaczeniu.
Początek rozmowy o zniesieniu celibatu?
Krystian Legierski, jeden z najbardziej znanych i politycznie zaangażowanych działaczy LGBT uważa, że generalnie comingout ks. Charamsy pomoże sprawie. Uważa on całe zdarzenie, za wyraźny sygnał na to, że monolit, jakim do tej pory wydawał się kościół katolicki zaczyna pękać – pojawia się w nim miejsce na dialog. A wszak ludzie dotąd byli przyzwyczajeni jedynie do słuchania - do opinii wydawanych z góry. Przewiduje on, że cała sprawa może rozpocząć poważną dyskusję na temat zasadności stosunku Kościoła do mniejszości, stosunku pełnego potępienia, co zaczyna się nie podobać wielu młodym, wierzącym ludziom.
Wszystko to dzieje się w dobrym czasie, czyli w trakcie synodu, po którym nie należy spodziewać się przełomu, niemniej jest to wyśmienita okazja by rozpocząć dyskusję. Wskazuje on na ważną rolę papieża Franciszka, który dał odwagę różnym mniejszościom, m.in. słowami „a kim jestem, by ich oceniać?”, skierowanymi w ich stronę. Trudno w tym nie widzieć swoistego zielonego światła dla debat.
Krystian Legierski ponadto zauważa, że ów cominout może pozwolić zawiązać nić z kościołem anglikańskim, który już od dawna zupełnie inaczej podchodzi do kwestii par homoseksualnych błogosławiąc im. Być może też wydarzenia ostatnich dni pozwolą zapoczątkować debatę o celibacie, który jest średniowiecznym przeżytkiem nie wynikającym bynajmniej z Pisma Świętego, a z ówczesnej sytuacji politycznej i walki o władzę pomiędzy cesarzem a papieżem.
Charamsa postacią z opery mydlanej?
Ciekawie na sprawę ks. Charamsy zareagował znany pisarz – Jacek Dehnel zamieszczając obszerny wpis na swoim Facebooku. Zwraca on uwagę na 2 różne wymiary comingoutu duchownego – prywatny i społeczny. W przypadku tego pierwszego okazuje mu zrozumienie jako człowiekowi, który dokonał bardzo ważnej dla siebie rzeczy. Określa jako bardzo ludzką jego potrzebę chwalenia się partnerem. Zwraca jednak z przekąsem uwagę na to, że pracował on przez wiele lat na rzecz instytucji jawnie homofobicznej, wiernie jej służąc.
Jacek Dehnel
źródło: Facebook

Charamsa pojawia się wszędzie. Wygłasza dla ekipy filmu "Artykuł 18" coś pomiędzy kazaniem, monodramem a śpiewogrą, z całym arsenałem środków trzeciorzędnego aktora opery mydlanej, z teatralnymi pauzami, łzami w oczach, drżeniem głosu i gestami diwy ze spalonej ambony. Czytaj więcej

Dehnel nie zostawia suchej nitki na społecznym aspekcie całego zamieszania, jakie wywołał dookoła siebie Charamsa. Celnie punktuje, a momentami wręcz drwi z teatralności przemówień i wystąpień. Niesmacznej, jego zdaniem, skłonności do patosu na miarę oper mydlanych, szydząc z prałata, który prezentuje swego narzeczonego (a wszak jako duchowny nie może takowego posiadać, nie będąc w stanie z nim wziąć nawet cywilnego ślubu). Dehnel zarzuca Charamsie karierowiczostwo i chęć zostania gwiazdą. Twierdzi, że uczestników synodu cały teatrzyk niewiele będzie obchodził i że bohater ostatnich dni dał tylko nowe argumenty ludziom pokroju księdza Oko.

Napisz do autora: manuel.langer@natemat.pl