- Ta Hiszpania to już teraz nie wygra wielkiego turnieju - słyszę coraz częściej. No bo jak to, mają wygrać bez Davida Villi i Carlesa Puyola? Przecież to dwaj kluczowi piłkarze, najlepszy obrońca i najlepszy napastnik. Tak, z tym ostatnim zdaniem mogę się zgodzić. Podobnie jak z tym, że Barcelona nie była już w tym sezonie tak mocna jak dawniej. Ale nie wyciągałbym z tych dwóch faktów dalekosiężnych wniosków. Nie, nie sądzę, żeby Hiszpania na Euro zawiodła. Bardzo się zdziwię, gdybyśmy w Kijowie 1 lipca obejrzeli mecz inny niż Niemcy - Hiszpania. To są dla mnie dwaj faworyci. Mają równe szanse.
Po pierwsze Hiszpania ma dość łatwą grupę. Włosi raczej nie nawiążą do sukcesu z 2006 roku a i tamto mistrzostwo świata było mocno na wyrost. Chorwacja? Cztery lata temu była na fali euforii, piłkarze byli gotowi wiele oddać za trenera Slavena Bilicia, mogli dojść nawet do finału, w dramatycznych okolicznościach, zresztą nie jako jedyni, odpadli z Turcją. Dziś w drużynie z Bałkanów tej euforii już nie ma. O Irlandii mówi się z kolei, że to jeden z najsłabszych zespołów turnieju. Nawet jak są lekko niedocenieni (a chyba są), Hiszpanom problemów raczej nie sprawią. Całe trio to sporo niższa półki niż Portugalia, Holandia i Dania, z którymi przyjdzie mierzyć się Niemcom. Odważę się nawet stwierdzić, że taka Dania z grupy hiszpańskiej pewnie by wyszła. Z drugiego miejsca.
Zabraknie ważnego obrońcy i napastnika. Za Puyola zagra Sergio Ramos, za Villę Fernando Torres albo piłkarz Bilbao - inny Fernando, Llorente. Jasne, to nie są tej klasy piłkarze, do nieobecnych brakuje im dużo. Ale Hiszpania wciąż ma najlepszego bramkarza świata. Nawet ci, którzy nie przepadają za Realem Madryt, często przyznają, że numerem 1 na świecie jest właśnie Iker Casillas. No i ta druga linia, formacja, która przy hiszpańskim stylu gry jest kluczowa, która decyduje o wynikach spotkań. Z przodu Xavi, Iniesta, Fabregas, David Silva. Bliżej swojej bramki Xabi Alonso i Sergio Busquets. Geniusz na geniuszu. Niesamowity potencjał. Każdy z nich byłby kluczowym piłkarzem w kadrze innych faworytów imprezy. Ani Niemcy, ani Holendrzy, ani Francuzi tak mocnej drugiej linii nie mają.
Taką właśnie piłkę grają Hiszpanie:
Hiszpanie dwóch ostatnich wielkich imprez nie wygrywali wyraźnie, na luzie, z łatwością. Swoje na boisku musieli wyszarpać. Były trudności a oni je pokonywali. Euro 2008? Grali w ćwierćfinale wielkiej imprezy, w fazie, na której zawsze wcześniej się potykali. Sam pamiętam jak w "Przeglądzie Sportowym" pisałem wtedy o hiszpańskiej klątwie 1/4 finału. Trudny mecz z Włochami, cały czas 0:0, potem karne. A jednak udało im się przełamać pewną barierę. Mijają 2 lata, pierwszy mecz w RPA na mundialu i sensacyjna, do tego bardzo pechowa przegrana ze Szwajcarią. I nagle ci, którzy pytali czy Hiszpania wygra cały turniej, zaczęli zastanawiać się, czy w Afryce w ogóle wyjdzie z grupy. Bo nawet dwie kolejne wygrane mogły tego nie gwarantować.
Hiszpania wyszła. I turniej wygrała. Mimo że w ćwierćfinale (znów ta faza) przy stanie 0:0 Paragwaj miał rzut karny. Nie strzelił. Mimo że w finale Holendrzy grali brutalnie, próbowali swego rywala na wszelkie sposoby prowokować i wybić go z rytmu. Ale wszystko na nic. Jak napisała dzień po meczu jedna z gazet: "Strzelił Iniesta i zaczęła się fiesta". Po raz kolejny pokazali wtedy, jak są mocni psychicznie. Że co ich nie zabije to ich wzmocni.
Hiszpanie na Euro mają właściwie jednego rywala. Niemców. Niemcy mają dwóch. Hiszpanów i samych siebie. W pierwszym składzie naszych zachodnich sąsiadów wybiegnie na Euro co najmniej sześciu piłkarzy Bayernu. Ludzi, którzy w traumatycznych okolicznościach przegrali w zasadzie już kilka razy wygrany finał Ligi Mistrzów. Duża część meczów piłkarskich rozgrywa się w głowie a oni na początku czerwca mogą jeszcze o tamtych wydarzeniach pamiętać. Tym bardziej, że pierwsze mecze łatwe nie będą. Ze względu na mocnych grupowych rywali.
A Hiszpanie? Oni zagrają piłkę, która jest jak ich hymn. Wyrazistą, podniosłą i piękną,