
Reklama.
Warszawa oszalała na punkcie śniadań. Jedzenie wspólnego posiłku rano jest równie ważne, jak wieczorne wyjście. Na śniadania chodzi się rodzinami, z przyjaciółmi, ale też z szefem i kolegami z pracy. Kolektywne jedzenie łagodzi obyczaje. Dobrze więc zacząć dzień od wspólnego posiłku, tym bardziej, gdy nie składa się on z kawy ze starą bułką, ale z pysznej sałatki, świeżo wyciskanego soku i sera korycińskiego. Warto czasem zaszaleć i odmienić swój poranek. W końcu: jakie śniadanie, taki dzień. Zobacz, gdzie wybrać się na poranne lenistwo.
Warszawskie: Charlotte, Między Nami czy Przegryź to miejsca już klasyczne. Idąc tam na śniadanie trzeba liczyć się z tym, że spotka się tłum gości, a w tym tłumie wyłowi się co najmniej kilku znajomych. Do rangi kultowych urosły już paróweczki z Między Nami czy rogaliki w Charlotte. Na mapie warszawskich śniadań warto też odnotować 6/12, które od kilku dobrych lat żywi celebrytów i paparazzi. W ofercie ekologiczne koktajle, jajka w koszulkach i zdecydowanie najlepsze bajgle w mieście. 6/12 to śniadanie „de lux”, jeśli chce się zjeść trochę taniej, to warto wpaść do Kafki na Powiślu na śniadanie na trawie. Dobrą, choć trochę kaloryczną opcją jest też Jeff's, który od dawna już karmi skacowanych studentów pancake'ami i jajkami sadzonymi z fasolką. Amatorzy mocnego, a też często nocnego jedzenia, na pewno dobrze kojarzą Pędzącego Królika i Szpilkę, gdzie śniadaniować można bez ograniczeń. Nie ważne, czy jest środek nocy, czy późne popołudnie – dla głodnego zawsze znajdzie się tam jajecznica czy tosty. Na "ciepłe" miło też zajrzeć do To lubię, gdzie w dobrej cenie można dostać koszyczek gorących bułeczek z ręcznie robionym twarożkiem. Jeżeli twoje śniadanie lubi być kanapką, to ofert jest wiele. Od Karmy, przez Sklep z Kanapkami po Kanapki od Gesslera. Warszawskie "śniadaniownie" można by wymieniać bez końca. W końcu każdy „przyzwoity” lokal w mieście oferuje coś porannym łakomczuchom. Leniwiec, Chłodna 25, 190 w klubie 1500 czy Cafe Moderna. Warto jednak zauważyć, że ostatnio na mapie pojawiły się zupełnie nowe miejsca. I to one będą rządzić śniadaniami w najbliższym sezonie.
Mokotów, dzielnica Warszawy, to wyspa szczęśliwości dla zgłodniałych. Do tej pory karmiła tam rano Lokalna i Relaks, teraz jednak pojawiła się konkurencja dla starych graczy. Śniadaniownia przy Dąbrowskiego to bar śniadaniowy w najczystszej postaci. Zestawy od 8 złotych, wypiekane na miejscu pieczywo i bezpretensjonalny wystrój. Po prostu trzeba tam wpaść na śniadanie, na banany z nutellą i miętą lub świeżo robiony twarożek z kminkiem i rzodkiewką. Będąc na Dąbrowskiego, warto też zajrzeć po sąsiedzku do Relaksu. Albo zapuścić się nieco dalej, do Bułki przez bibułkę, która od niedawna mieści się na Puławskiej. Zapiekane kanapki z ekologicznymi warzywami i zdrowymi składnikami to hit ulicznego jedzenia i rozwiązanie dla tych, którzy śniadania lubią, ale nie zawsze znajdują na nie czas. Jeśli jednak czas już jest, to zostaje tylko Poranna czyli nowa kawiarnia na Wiśniowej, która już samą nazwą zachęca do leniwego podjadania. Tyle na Mokotowie. Król śniadań ostał się w Śródmieściu. Może z racji bliskości redakcji, a może z czystej miłości, ale oszalałam ostatnio na punkcie Aroma Espresso Bar przy Kruczej. W ich zestawach śniadaniowych można się zapomnieć. Trudno zjeść je „na raz”, ale kiedy popełni się to szaleństwo, to pamięta się o tym do południa.
Oczywiście śniadania je się nie tylko w Warszawie. Z licznych zamiejskich eskapad zapamiętałam Mleczarnię, Monsieur Cafe i Frankies z Wrocławia. Pokochałam Szarą i Moment w Krakowie. Nie mogłam nie oszaleć na punkcie poznańskiej Republiki Róż czy Bułki z dziurką. Tyle moich miejsc, a pewnie dziesięć razy więcej jest waszych, o czym świadczy dyskusja, którą toczycie od rana na naszym facebookowym wallu. Dzięki niej usłyszałam o chorzowskiej Manianie, labalbalu w Białymstoku i Merkurym w Cieszynie. O śniadaniach w końcu można mówić bez końca. Co tam mówić – lepiej je jeść, jeść i jeść. A wy, co polecacie na jutrzejszy poranek?