
To nie było łatwe małżeństwo - związek z człowiekiem uwikłanym bez reszty w system komunistyczny, nie był i nie nie mógł być idyllą. "Pan i władca" - mówi o gen. Czesławie Kiszczaku jego żona Maria. Bohaterka książki "Kiszczakowa. Tajemnice generałowej", która właśnie trafiła do księgarń.
Nie wiadomo, jak potoczyłoby się dalsze życie 24-latki, gdyby nie spotkała 33-letniego żołnierza na dworcu w Andrychowie. Tak zaczęła się miłość, która przetrwa w przyszłości wiele trudnych momentów. Początkowo była jednak niepewność i zakłopotanie.
Później był czas na romantyczne spacery, wizyty w drogich restauracjach, dancingi. I w pewnym momencie, gdy skończyła się przepustka, kontakt się urwał. Wojskowy wyjechał do Warszawy, gdzie mieszkał. Odezwał się dopiero po dwóch miesiącach. Jak się okazało, tyle czasu zajęło mu sprawdzenie w milicyjnej kartotece... swojej przyszłej żony!
Zaczęło się nowe życie - w Warszawie, z dala od wiejskiej sielanki. – Początki były bardzo trudne. Przede wszystkim Czesław nigdy nie wyznawał mi uczuć, nie mówił, że mnie kocha. Brakowało mi takich słów z jego strony, choć wierzyłam, że w głębi duszy darzy mnie miłością. Ale ślubnego prezentu od niego nie dostałam, ani podróży ślubnej nie było... – wspomina żona gen. Kiszczaka.
Kariera w armii, a następnie w MSW, zapewniała Kiszczakom, przynajmniej od finansowej strony, spokojny byt. Zagraniczne wojaże, częste prywatki i spotkania z wpływowymi ludźmi, jak chociażby generałowie Wojciech Jaruzelski i Florian Siwicki. Ale była też ryzykowna, częste zmiany pobytu, poufne spotkania. Maria zaczęła podejrzewać męża o zdradę. Groziła jego domniemanej kochance nawet śmiercią. W końcu, niejako w "zemście", sama zdradziła.
Bycie żoną prominentnego komunisty było z wielu względów dużym wyzwaniem. Ale nawet teraz, po przeszło 50 latach od ślubu, Maria Kiszczak broni swojego męża. Rozumie jego decyzje w czasie stanu wojennego, który - jej zdaniem - zapobiegł przelewowi krwi na wielką skalę. Co więcej, uważa męża za bohatera.
Maria Kiszczak
Jeszcze raz powtarzam: zostawcie w spokoju mojego męża i zobaczcie, co sami zrobiliście dla Polski. Weźmy Okrągły Stół. Był największym sukcesem Czesława Kiszczaka. Obrady przy nim zadecydowały o przejściu z ustroju socjalistycznego do kapitalistycznego, do demokracji. To zwycięstwo przy Okrągłym Stole i demokratyczne wybory zadecydowały o zburzeniu muru berlińskiego. Bez Kiszczaka nie byłoby rozmów, nie byłoby zmian. Dlatego uważam, że jest bohaterem Polski. I myślę, że historia kiedyś go doceni.
Napisz do autora: waldemar.kowalski@natemat.pl
