PiS uznało, że Antoni Macierewicz szkodzi partii. Dlatego w panice zwołano konferencję prasową, na której ogłoszono, że kandydatem na szefa MON jest Jarosław Gowin. PiS się zakiwało, bo po powtarzaniu, że nie skupia się na personaliach postanowiło to właśnie zrobić. Teraz PiS nie ma argumentu, by nie ujawniać informacji o pełnym składzie rządu.
Na ostatniej prostej kampanii wyborczej PiS napotyka na coraz więcej problemów. I o ile słaba forma Beaty Szydło grozi tylko zatrzymaniem wzrostów, o tyle wejście do gry Antoniego Macierewicza grozi spadkiem poparcia. Dlatego, by ratować sytuację Beata Szydło ogłosiła, że to nie Antoni Macierewicz, ale Jarosław Gowin jest kandydatem na ministra obrony narodowej. Niczym kobieta pracująca z "Czterdziestolatka" Gowin żadnej pracy się nie boi.
Nominacja szefa Polski Razem może na chwilę ugasić pożar i odciągnąć uwagę od słów Antoniego Macierewicza z Chicago. Wiceszef PiS mówił tam o liście winnych za "zamach smoleński", sugerował potrzebę ekshumacji zwłok ofiar katastrofy i wyraźnie sugerował związki Donalda Tuska ze Stasi. Teraz uwaga ma się skupić na Gowinie, ale to chyba naiwne przekonanie, bo Szydło nie chciała wykluczyć Macierewicza na innym stanowisku.
A przecież Macierewicz był już Ministrem Spraw Wewnętrznych. Z kolei jego praca przy likwidacji WSI predestynuje go do objęcia funkcji koordynatora ds. służb specjalnych. Ale ogłoszenie kandydatury Gowina uderzy w PiS rykoszetem. Dotychczas politycy tej partii przekonywali, że nie będą rozmawiać o personaliach, bo liczy się program. Teraz sami zaczęli przerzucanie się nazwiskami.
Skoro tak, prosimy o pełną listę "najbardziej prawdopodobnych kandydatów na...". Wyborcom się ta wiedza należy, ale na razie jej nie poznają. Na konferencji prasowej politycy PiS zapierali się rękami i nogami, by nic nie zdradzić. Czemu? Bo nie.