Z jednej strony wynik .Nowoczesnej to sukces, bo partia jest nowa, z drugiej to sukces trochę jałowy, bo ok. 30-osobowy klub nie będzie liczącą się siłą w Sejmie. Ale z drugiej strony będzie jedyną siłą, na którą będą mogły liczyć lemingi, które już pogrzebały PO. Do tego ludzie Petru będą łapali wiatr w żagle krytykując rozdawnictwo, które jest podstawą programu PiS.
Sondaże tuż przed wyborami na pewno powodowały u Ryszarda Petru wzrost ciśnienia. Jego .Nowoczesna była niebezpiecznie blisko progu i nie było pewności, że go przekroczy. Jednak badanie late late poll daje jego komitetowi 7,7 proc. i pewne miejsce w Sejmie. To sukces, choć jeszcze w czerwcu Petru przekonywał w "Bez autoryzacji", że liczy na 20 proc.
Klubik
Jednak wynik jest dużo słabszy, a klub Petru będzie właściwie bez znaczenia w sejmowych rozgrywkach. Według late late poll będzie się składał z 30 posłów i raczej się nie powiększy, bo przez całą kampanię Petru powtarzał, że nie przyjmie "spadów z PO". Jeśli teraz złamałby tę zasadę, byłby to początek końca. Petru jeszcze w kampanii zarzekał się, że mały klub nie będzie przeszkodą.
Potwierdził to też w czasie wieczoru wyborczego, na którym wyniki wyborów odebrano jako ogromny sukces. Mówił o początku drogi, o walce o jeszcze większe zaufanie wyborców, o budowaniu alternatywy. Bla, bla, bla. Tak mówił Palikot w 2011, tak mówił Korwin w 2014, wreszcie tak mówił Kukiz w maju. Nic z tego nie wyszło, a wszyscy ci politycy dołączali do galerii gwiazd jednego sezonu.
Nie skończyć jak oni
Petru powinien sobie ich portrety powiesić w gabinecie i każdego dnia myśleć co zrobić, żeby nie podzielić ich losu. Po pierwsze sprawić, by .Nowoczesna nie była synonimem jego nazwiska, ale by była postrzegana jako drużyna. Poza tym nie chodzić na polityczne deale. Według niektórych komentatorów początkiem końca Palikota była zgoda na podwyższenie wieku emerytalnego. Teraz PiS będzie miało samodzielną większość, ale może potrzebować dodatkowych głosów do przegłosowania spraw, które wymagają większej liczby głosów "za".
By rzeczywiście zbudować się przez te cztery lata, .Nowoczesna powinna się zachowywać wręcz przeciwnie: nie tylko nie popierać PiS, ale być ostrą opozycją. To powinno być dość łatwe, bo liberalizm gospodarczy jest tak samo fundamentem .Nowoczesnej, jak państwo socjalne jest fundamentem PiS. Rozdawnictwo jest wręcz wpisane w program PiS.
Anty-PiS
Dlatego realizacja przez nowy rząd kolejnych obietnic będzie przysparzała .Nowoczesnej okazji do postawienia się w kontrze. Jeśli to nie będzie tylko krzyczenie, ale oparte na wiedzy punktowanie błędów ekonomicznych, uderzenia w PiS będą nie tylko głośne, ale też bolesne. A dotychczasowi wyborcy PO szybko zobaczą, że ta partia skuteczniej obnaża błędy ekipy Jarosława Kaczyńskiego, niż robiła to PO.
Bo wydaje się, że na Platformie postawili już krzyżyk. Zresztą partia Ewy Kopacz sama sobie na to zapracowała, szczególnie w ostatnim etapie kampanii. Można o nim powiedzieć wszystko, tylko nie to, że był konsekwentny i racjonalny – był chaotyczny i przepełniony złymi, niepotrzebnymi emocjami. Jeśli Petru uniknie pokusy zbijania politycznego kapitału na głośnych, ale błahych sprawach, może być postrzegany jako lepszy element polskiej polityki.
W miejsce PO
I jest szansa, że tak będzie, bo przecież w kampanii wyborczej lider .Nowoczesnej unikał wypowiadania się na tematy światopoglądowe. Odpowiadał, kiedy go pytano, ale sam nie inicjował dyskusji o in vitro, aborcji czy związkach partnerskich. Jak będzie po wyborach, zależy w dużej mierze od tego, w którym kierunku pójdzie Platforma.
Jeśli nadal będzie kontynuowała kurs na lewo (który sprawdził ją na mieliznę), .Nowoczesna będzie mogła właściwie odpuścić te tematy, zostawić je PO i zająć centrum, krytykując PiS za decyzje gospodarcze. Jeśli zaś nowe kierownictwo PO zdecyduje się wrócić do linii ideologicznej z czasów Tuska, .Nowoczesna będzie mogła próbować sięgnąć po liberalny światopoglądowo elektorat, osierocony dzisiaj przez Zjednoczoną Lewicę.
Wyzwanie
Pierwsze polityczne szlify Petru zdobywał przy Leszku Balcerowiczu, kiedy ten kierował Unią Wolności. Obserwował też z bliska upadek tej partii. Jego główną przyczyną było przekonanie, że ich partia jest tak świetna, że wystarczy, by była, a Polacy na nią zagłosują. A jeśli nie, to znaczy, że się nie znają i w sumie ich strata. Wyborcy nie znoszą pychy.
Petru zrealizował pierwszą część planu – włożył but w drzwi. Ale żeby wejść do polityki jako poważny gracz, musi intensywnie przepracować cztery lata. Sejmowy układ daje mu spore pole wzrostu: z jednej strony będący przeciwieństwem .Nowoczesnej PiS, z drugiej poobijana Platforma. Jeśli Petru nie wykorzysta tej szansy, to znaczy, że swoje 7 proc. dostał na wyrost.