Wadowice
Wadowice Fot. Michał Łepecki / Agencja Gazeta

Nie było go na Marszu Niepodległości. Nie przyszedł, nie wygłosił przemówienia. Ktoś mówi, że pojechał na Karaiby, inny, że jednak w sieci cały czas jest obecny. Plotki rozeszły się lotem błyskawicy. – Wszyscy go szukają, portale się rozpisują, a jego nie ma. Zniknął – mówi w rozmowie z naTemat Edward Wyroba, znany lokalny działacz. Wielki przeciwnik burmistrza. I autor ostatniej skargi, która ściągnęła burmistrzowi prokuraturę na kark. Dzieje się w tym mieście. Naprawdę się dzieje. A Edward Wyroba już planuje pisać w tej sprawie list do premier Szydło.

REKLAMA
Niezwykle trudno pisać o Wadowicach. Piękne miasto, z historią i wielkim mieszkańcem, który rozsławił je na cały świat. Na pewno nie kościelne, to mówią sami mieszkańcy. Papieskość widać podobno tylko na zewnątrz. Ale poruszyć tutaj temat lokalnych sporów, to jak włożyć kij w mrowisko. Każdy mówi o jakichś powiązaniach i układzie. Tylko każdy o innym. Podobnie o zemście. Słychać o niej z niejednych ust. Tylko za każdym razem o innej.
Zaciekłość i wzajemne oskarżenia
”Niestety, okłamała pani czytelników naTemat publikując wywiad z burmistrzem” – napisała czytelniczka, gdy latem opublikowaliśmy rozmowę z Mateuszem Klinowskim. Groziła sądem, bo jej zdaniem burmistrz mówił nieprawdę. Mi – nie burmistrzowi. A w komentarzach pod wywiadem nie było lepiej, choć – trzeba przyznać – odzew ogólny był bardzo dobry. ”Niech wraca na UJ, niech nauczy swoje koleżanki, które zatrudnił w UM Wadowice, jak powinny się zachowywać i jak pracować za naprawdę duże pieniądze” – burzyła się jedna z mieszkanek. O jednej z pracownic pisała ”prostaczka, która nie raz już ośmieszyła Wadowice”.
Czy to władza obecna, czy poprzednia – zaciekłość i moc wzajemnych oskarżeń wydaje się w Wadowicach ogromna. Widać ją na lokalnych portalach, wyczuwa się ją również w rozmowach. – To pospolity oszust. Chełpi się, że ma tytuł dr nauk prawnych. Wielu już mówi, że pewnie kupił na rynku w Wadowicach – mówi wprost Edward Wyroba. O burmistrzu oczywiście. (Żeby nie było jednostronnie – w sierpniowym wywiadzie dla naTemat Mateusz Klinowski mówił z kolei o nim: ”człowiek do brudnej roboty, który niczego się nie boi”).
logo
Burmistrz, o którym mówiono, że jest drugim Biedroniem Fot. mateuszklinowski.natemat.pl/
Prokuratura za pożyczkę
To właśnie Edward Wyroba w maju złożył doniesienie do prokuratury na to, że w 2010 roku Mateusz Klinowski – wówczas jeszcze jako radny – złożył nieprawdziwe oświadczenie majątkowe. Chodziło o 100 tys. zł, które pożyczył od profesora prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim na zakup mieszkania.
– Zdaje pani sobie sprawę, że prokuratura nic nie robiła przez pięć miesięcy i nagle, tuż przed wyborami, kiedy było już wiadomo, że wygra PiS, postawili mu zarzuty? On jest chroniony przez prokuratora, który przestraszył się powrotu Ziobro! – mówi wprost. I zaraz dodaje, że zamierza o tym napisać – i do premier Beaty Szydło, i do nowego ministra sprawiedliwości. – Chcę opisać, jak bardzo wadowicka prokuratura była bierna w sprawie Mateusza Klinowskiego – mówi.
Sam burmistrz – bardzo mocno aktywny w internecie – od razu pochwalił się zarzutami w sieci. Sądząc po wpisach, niewiele sobie z nich robił, choć jego zdjęcia na różnych portalach, od razu pojawiły się z czarnym paskiem na oczach.”Upolityczniona miejscowa prokuratura rozpoczęła na mnie nagonkę” – napisał na FB.
– Wpisałem pożyczkę do oświadczenia majątkowego, a jakiś rok wcześniej opłaciłem od niej podatek, więc była ona znana Urzędowi Skarbowemu. Pożyczkę wpisałem, choć Urząd Skarbowy tego ode mnie nie chciał, co potwierdzają dokumenty. Mnie z kolei pouczano, że ujawnieniu w oświadczeniu podlegają pożyczki i kredyty bankowe. W mojej ocenie pożyczkę od osoby fizycznej należało jednak wpisać i to zrobiłem. Sprawa była znana od 2011 roku i nie budziła niczyich wątpliwości – tłumaczy naTemat. Na swoim blogu tak opisał całą sprawę:

Witamy w państwie PiS. Śmiałem się, gdy struchlali po zobaczeniu wyników wyborów znajomi wklejali na Fejsie komentarze o dźwiękach kolb walących w ich drzwi. Przestałem, gdy w poniedziałek przyszedłem do pracy. Zastałem tam wezwanie do prokuratury – w charakterze podejrzanego o czyn z art. 233 par.1 i 6 kodeksu karnego (składanie fałszywych zeznań). (…) Oczywiście jest to nieprawda. Złożyłem obszerne wyjaśnienia i nie przyznałem się do popełnienia przestępstwa, bo też takiego przestępstwa nie było. Czytaj więcej

Prowadził uroczystości 3 maja
Bez względu na oceny mieszkańców, Mateusz Klinowski to bez wątpienia nietypowy burmistrz. Jednym podoba się, że jeździ do pracy rowerem, chętnie zalegalizowałby marihuanę, jest ateistą i otwarcie mówi o tym, jak Kościół był mu nieprzychylny, a także że zaczął robić porządki w urzędzie. Ale zarzutów pod jego adresem też w mieście nie brakuje. To, że nie pojawił się na Marszu Niepodległości, również natychmiast zostało podchwycone. Choć znalazł się i nigdzie nie znikał. – To jakieś nieporozumienie. Pod tym samym pomnikiem przemawiałem i składałem kwiaty podczas dnia Konstytucji 3 Maja. 11 listopada uroczystości prowadziła wiceburmistrz. Tak podzieliliśmy między siebie obowiązki – mówi naTemat Mateusz Klinowski.
Jedna z mieszkanek przysłała mi maila, w którym wyszczególnia aż 17 zarzutów. Oto niektóre z nich. Jak widać, mogą wydawać się absurdalne.

• Zablokował kilka ważnych dla miasta inwestycji i udaje, że wszystko co robi jest dla dobra mieszkańców
• Wymyślił darmowe busy, utrudniając tym samym dojeżdżającym mieszkańcom, w tym uczniom, szybkie dostanie się do szkół, szpitala, przychodni i urzędów, a także do centrum. Miasto ma płacić za darmowe przejażdżki każdemu chętnemu.
• Gminie przez jego decyzje, a także bezmyślnych radnych, grożą poważne obciążenia. Jeden przedsiębiorca chce zadośćuczynienie rzędu 11 milionów złotych, kolega burmistrza żąda od miasta 3,7 miliona.
• W urzędzie zatrudnił swoje trzy koleżanki.

Czego nie zrobił
– Nie realizuje obietnic wyborczych. Nie robi nic dla miasta. Niszczy budżet miasta. Uchylił uchwałę w sprawie miejscowego zagospodarowania przestrzennego po byłych terenach zakładów Bumar Łabędy. Te tereny w mieście straszyły, coś trzeba było z nimi zrobić. Znalazł się inwestor. Szacuję, że zainwestował miliony. Pracę miało znaleźć 300 osób. Miał być parking na 300 samochodów. A burmistrz uchylił uchwałę radnych. Prace są teraz wstrzymane – wylicza Edward Wyroba.
– To po co wybraliście takiego burmistrza?
– Mieszkańcy nie głosowali na niego. To był sprzeciw wobec poprzedniej burmistrz – mówi.
I znów jakieś układy...
Poprzednia burmistrz, Ewa Filipiak, właśnie została zaprzysiężona na posła z ramienia PiS. W Wadowicach mówią, że jest przyjaciółką Beaty Szydło i w urzędzie miasta zatrudniała członków jej rodziny, łącznie z tym, że przewodniczącym rady miejskiej był kuzyn Beaty Szydło Zdzisław Szczur (odznaczony trzy dni temu przez prezydenta Andrzeja Dudę Krzyżem Wolności i Solidarności za zasługi na rzecz niepodległości i solidarności Polski)
Tego, co o Ewie Filipiak piszą lokalne media, może lepiej – w tych ważnych dniach inauguracji i świętowania PiS – lepiej nie cytować. Ale była i prokuratura, i afery, a tuż przed wyborami Regionalna Izba Obrachunkowa oskarżyła ją o działalność na szkodę miasta, a we wrześniu złożyła zawiadomienie do Prokuratury Rejonowej w Wadowicach.
Była burmistrz, a obecna posłanka, z obecnym burmistrzem też są zresztą na drodze sądowej. Ona oskarżyła jego. O szkalowanie i oszczercze pomówienia. Rozprawa 18 listopada.
Tak właśnie w Wadowicach jest. Przynajmniej na szczeblu samorządowców.

napisz do autora:katarzyna.zuchowicz@natemat.pl