Martin Schulz nie ma ostatnio w Polsce dobrej prasy. Szczególnie teraz ostro zaatakował polską politykę ws. uchodźców ("chcecie brać, a nie dawać"!). Zresztą, niemal od czasu objęcia stanowiska przewodniczącego Parlamentu Europejskiego nasze relacje układały się raczej chłodno. Dziś sympatyzuje z nim w zasadzie wyłącznie SLD, które i tak znajduje się na politycznym oucie. Czy relacje między nami może naprawić tylko spełnienie wszelkich oczekiwań niemieckiego polityka?
Trudne początki
Tuż po objęciu stanowiska przez Martina Schulza w 2012 roku, polityk Platformy Obywatelskiej Jacek Saryusz-Wolski podkreślał jego bardzo wyraziste, czasami "nazbyt" wyraziste, lewicowe poglądy. Zdecydowanie ostrzej wypowiadał się wówczas Konrad Szymański z PiS-u (dziś minister ds. europejskich), który teraz prowadzi z Schulzem otwartą wojnę.
Z biegiem czasu te obawy polskich polityków się potwierdziły. Poniedziałkowa wypowiedź Schultza skierowana do Polaków oraz personalnie do Szymańskiego spowodowała, że politycy Platformy Obywatelskiej i PiS-u przemówili jednym głosem. Mówiąc wprost, są wściekli na szefa Europarlamentu. A o co poszło?
Martin Schulz ostro skrytykował Konrada Szymańskiego, polskiego ministra ds. europejskich, za jego wypowiedź o uchodźcach po atakach terrorystycznych. Stwierdził, że Polska chce wyłącznie brać, ale nie dawać. Z kolei PiS nazwał radykalną, narodowo-konserwatywną partią. I choć wypowiedź polskiego ministra nie wszystkim musiała się podobać, to podobnie myśli dzisiaj wielu targanych wątpliwościami Polaków.
"Kolejny przykład niemieckiej buty"
Nowy minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak nie krył oburzenia. W porannym programie Bogdana Rymanowskiego nazwał słowa Schulza kolejnym przykładem niemieckiej buty, a samego Schulza nazwał oderwanym od rzeczywistości.
Suchej nitki na Schulzu nie zostawiają także polscy internauci, którzy tradycyjnie nie przebierają w słowach. Wytykają pod artykułami, że to "żyd z niemieckim obywatelstwem". W krytycznym tonie postawę niemieckiego polityka komentowała euro posłanka Julia Pitera, która była gościem "Bez autoryzacji". – Wolałabym, żeby przewodniczący Schulz nie krytykował tak skrzętnie Polski, bo on to lubi robić – stwierdziła polityk PO. Sposób myślenia Schulza nazywa "płytkim".
W połowie września Martin Schulz zapowiedział, że jeśli państwa Europy nie będą chętnie przyjmować uchodźców, to zostanie im to narzucone siłą. Strona polska odebrała to jako groźbę interwencji. Europarlamentarzysta z ramienia PO Jan Olbrycht napisał wówczas list do Schulza, w którym opisał zaniepokojenie które wywołał w Polsce.
– Jako członkowie PE oczekujemy od Pana wyjaśnienia intencji swoich słów, a zwłaszcza użycia siły. Wspólnota europejska potrzebuje współpracy, wzajemnego zrozumienia i zaufania, a nie siły – skomentował Jan Olbrycht. Zastrzeżenia do wypowiedzi Schulza mieli także politycy z pozostałych części Europy.
Polskich polityków zaczęły ponosić emocje. Przemysław Wipler napisał wówczas na Twitterze: "Wypowiedź Schultza skandaliczna! Jeśli dostanie za te słowa w pysk od JKM, miliony Polaków będą biły brawo". Trzeba przyznać, że relacje Schulza z Januszem Korwin-Mikkem należą do szczególnie trudnych w Europarlamencie.
Przewodniczący PE Martin Schulz zażądał kary dla polskiego polityka. Wszystko przez to, że na forum Parlamentu Europejskiego użył on słowa „niggers”, czyli „czarnuchy”. Ale tu akurat nie można doszukiwać się żadnych złych intencji Schulza. Ta sytuacja pokazuje, że również my dajemy niepotrzebne preteksty do nieporozumień.
Ale Schulz podpada nie tylko Polakom. Przypomnijmy, że to właśnie o nim włoski premier Silvio Berlusconi powiedział, że mógłby zagrać rolę kapo. Wszystko przez to, że Schulz publicznie go skrytykował.
Za pan brat z lewicą
Oczywiście nie jest też tak, że Schulz nie lubi Polaków "z zasady". Jego ideologiczny rodowód w naturalny sposób zbliża go z polską lewicą, która lubi (a w zasadzie lubiła) chwalić się dobrymi stosunkami z tym europejskim politykiem. Robiła to między innymi Magdalena Ogórek w czasie kampanii prezydenckiej. – Martin Schulz popiera moje pomysły i argumenty – chwaliła się kandydatka SLD. Niestety (dla lewicy), tego poparcia nie udzielili Polacy.
Niespodzianką, dla wielu przykrą, było poparcie SLD i Leszka Millera dla Schulza, gdy ten ubiegał się o drugą kadencję szefa Parlamentu Europejskiego. Przewodniczący SLD Leszek Miller nazwał Schulza przyjacielem Polski. To poparcie spotkało się z krytyką ze strony Donalda Tuska.
Ówczesny premier Polski przyznał, że bardzo szanuje Schulza, oraz że od lat są przyjaciółmi. Dodał jednak: – Ale chcę bardzo wyraźnie to powiedzieć, my musimy tu w Polsce wpierw uzgodnić polskie interesy w Unii, zanim zdecydujemy się na tę wielką rozgrywkę, jeśli chodzi o personalia – powiedział wówczas Tusk.
Również dziś byłoby wskazane, abyśmy tu w Polsce uzgodnili nasze interesy. Byłoby nam o wiele łatwiej walczyć o swoje za granicą i przeciwstawiać się, gdy ktoś dostrzega wyłącznie polską rękę wyciągniętą po unijne pieniądze.
Kompletnie nie nadaje się do pełnienia tej funkcji, właśnie z uwagi na to, że swoją karierę polityczną w Parlamencie Europejskim zrobił jako polityk niezwykle zaczepny i agresywny. Normalnie w parlamentach krajowych takie osoby nie są promowane do tak wysokich stanowisk, tutaj jest to elementem porozumienia i to jest zła strona tego rozwiązania. Czytaj więcej
Mariusz Błaszczak
Minister spraw wewnętrznych i administracji
Rozmawiamy w Warszawie, która została zniszczona przez Niemców. Myślę, że takiej wypowiedzi w stosunku do Izraela Schulz by nie sformułował - to świadczy o naszej słabej pozycji na arenie międzynarodowej. Czytaj więcej