
"Do hymnu" nie trafia się ot tak, trzeba się ojczyźnie przysłużyć. Stefan Czarniecki niewątpliwie był wybitnym wodzem, na sztuce wojskowej znał się, jak mało kto. Nie ma jednak bohaterów bez skazy.
Zezwolenie na częściową samowolę wprowadzało w ruch całą machinę grabieży wojskowych, od których do mordów i wypaleń wiódł tylko jeden krok. Ostatnie stadium ekscesów Czarniecki karał zawsze niezwykle ostro i po ich fali następowało chwilowe uspokojenie, ale po każdym przemarszu do nowego okręgu sytuacja powtarzała się. Wybieranie żywności przeradzało się w grabież, grabież w mord, następowały kary i – uspokojenie. Potem brak żywności zmuszał znowu do zgody na nadmierne kontrybucje – i tak wytwarzało się ślepe koło ekscesów.
Napisz do autora: waldemar.kowalski@natemat.pl
