
Słyszeliśmy już o różnych unijnych absurdach z długością ogórka włącznie. Ten jest nowy. I choć – jak twierdzą unijni urzędnicy – podyktowany względami bezpieczeństwa, to i tak wzbudza uśmiech. Jak można regulować długość płomienia świec? I kto to w ogóle będzie sprawdzał?
REKLAMA
Na swojej stronie internetowej tygodnik ”Wprost” cytuje unijne rozporządzenie, w którym znalazła się szczegółowa definicja świecy. Oto ona: ”Jest to rzecz, która ulega częściowemu spaleniu w temperaturze 20-27 stopni Celsjusza a jej główną funkcją jest dawanie jasnego płomienia".
Dokument liczy kilkanaście stron. I głównie skupia się na zasadach bezpiecznego użytkowania świec, gdyż właśnie z tym wiążą się – jak cytuje tygodnik – "różne niepożądane działania, które mogą stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa konsumentów".
A zatem, jak należy się ze świecą obchodzić? Oczywiście, w dużym skrócie. Po pierwsze, trzeba pilnować, czy świece stoją stabilnie. Po drugie, stale kontrolować, żeby się nie oparzyć. A konkretnie, by czuwać nad tym, by zagrożenie było "tak niskie, jak to tylko możliwe".
Dokument jest projektem, ale może wzbudzać uzasadnione pytania o swoją powagę. – Podczas gdy Europę dotykają bardzo poważne problemy, takie jak na przykład kryzys migracyjny, my zajmujemy się drobiazgami. Co stało się z obietnicą, żeby dbać tylko o te wielkie rzeczy? – takie pytanie już zadał lider koalicji posłów CDU / CSU w Parlamencie Europejskim, Herbert Reul. Tym bardziej, że rzecz dotyczy świec zupełnie zwyczajnych, które na przykład stawiamy w domu na stole. Cały projekt, o którym pomyślano m.in. z powodu zbliżających się Świąt, znajduje się tutaj.
W naTemat pisaliśmy już o innych absurdach. Na przykład, że marchewka według Unii to owoc, a ślimaki – ryba. Przez Europę przetoczyła się dyskusja o zakrzywieniu bananów. Powód? UE postanowiła, że produkt, by mógł być uznany za banana, musi być odpowiednio zakrzywiony, mieć konkretny kształt.
źródło:wprost.pl
