Dla dzieci casting do reklamy nie zawsze jest powodem do dobrej zabawy...
Dla dzieci casting do reklamy nie zawsze jest powodem do dobrej zabawy... Fot. Jacek Marczewski/Agencja Gazeta

– To było chore. Matki latały wokół tych dzieci, cały czas im wytykając: stój tak, uśmiechnij się i popraw te włosy! Musztra pełną gębą – mówi Karolina Sudolska, która wybrała się ze swoim dwuletnim synkiem na jeden z castingów do reklam. To co tam zobaczyła, przerosło jej oczekiwania.

REKLAMA
Wszystko dla ludzi, ale...
Castingi do reklam, seriali, filmów, programów telewizyjnych to nic nowego. Małych aktorów szuka się już wśród noworodków, zapotrzebowanie jest uzależnione od typu reklamy. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że zarówno podejście niektórych rodziców pozostawia wiele do życzenia, jak i sama organizacja takich sesji z udziałem dzieci.
Rafał Jaros
psycholog społeczny

Jeżeli rodzice bardzo często stawiają dziecko w takich sytuacjach: idź na konkurs, idź na casting, musisz wygrać – to od najmłodszych lat pokazują mu, że wygląd zewnętrzny i prezencja są najważniejszymi czynnikami w życiu i to również warunkuje ocenę rodziców, a także kształtuje określone wartości u dziecka.

Jak mówi w rozmowie z naTemat Rafał Jaros, psycholog społeczny z INSE Research, wszystko musi mieć swoje granice i odbywać się pod pilnym okiem rodzica. – Samo zachęcenie dziecka żeby wzięło udział w castingu raz na jakiś czas nie jest niczym złym, ale w praktyce rodzice, którzy już bardzo małe dzieci próbują do tego typu aktywności zachęcać, to oni nie do końca potrafią dać dziecku wsparcie, jeśli spotka je niepowodzenie. Ważne, żeby rodzice byli nastawieni na badanie reakcji swojego dziecka: jeśli jest wesołe i dobrze się bawi to zazwyczaj nie ma problemu – twierdzi psycholog.
Niektórzy rodzice z zapałem i ambicją chcą na siłę zrobić z dziecka gwiazdę, zapominając, że środowiskiem naturalnym dziecka jest plac zabaw, a nie wybieg, sława i pieniądze.
Karolina Sudolska

W oczekiwaniu na naszą kolej miałam okazję przypatrzeć się z bliska niektórym weterankom castingowym. Były 2 mamusie – prawdziwe rodzicielskie potwory, które cały czas gadały jak dziecko ma się zachować. Jedna z nich ćwiczyła ze swoją, na oko 2 letnią córeczką, uśmiechy "A teraz uśmiech nr 3! Pamiętasz? Nie! Nie tak!". Miałam wrażenie, że tresują własne dziecko ja psa albo zwierzę w cyrku!

Karolina, która po namowach przyjaciół, postanowiła zabrać swojego wiecznie uśmiechniętego szkraba do agencji aktorskiej, dostała od firmy informację o castingu do przedświątecznej reklamy sprzętu RTV. Ponieważ miała już zrobione portfolio dziecka, pozostało tylko wypełnić formularz, gdzie znalazły się pytania o zainteresowania, jakieś szczególne cechy dziecka, czym się lubi bawić itp. Niektóre z mam przyniosły ze sobą prawdziwie bogatą ofertę zdjęć swoich pociech, co miało zwiększyć ich szanse na udział w reklamie.
logo
Czekając na casting niektórzy z rodziców nie tracili czasu, żeby pouczyć dziecko, jak ma się zachowywać podczas próby. Fot. Jedrzej Nowicki / Agencja Gazeta
– To był koszmarek. 200 osób, w dusznym korytarzu i kilkugodzinne czekanie. Czułam, że niektóre matki próbują ze sobą rywalizować. A to była reklama dzieci do 2 roku życia! To na pewno nie było miejsce dla dzieci. Zwłaszcza tak małych! – mówi oburzona Karolina, która ostatecznie zrezygnowała z castingu.
Kathrine
wypowiedź z forum

Przerażają mnie te wszystkie małe miss i rodzice, którzy ciągają małe dzieci po castingach, żeby tylko realizować swoje ambicje... zależy jak wygląda casting, bo pewnie czasami bardziej otwarte i wygadane dziecko może mieć przy tym jakąś zabawę, ale jak dla mnie na tak duży stres ma jeszcze czas.

Zaradne mamuśki
Każdy uważa swoje dziecko za wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju. Dla niektórych udział w reklamie to inwestycja w przyszłość, dzięki której dają dziecku szansę na karierę w telewizyjnym świecie. Gorzej jednak jeśli w tej dziecięcej wyjątkowości dostrzega się tylko okazję, która przynosi konkretne zyski. Wtedy dziecko przemienia w maszynkę do robienia pieniędzy. I to nie małych.
Najbardziej intratne kontrakty dotyczą udział dziecka w reklamie telewizyjnej czy teledysku. Jak zdradziła w rozmowie z Gazetą Wyborczą Sylwia Litwińska z MiniModels stawki zależą od rodzaju reklamy i producenta. – Zarobki w tej branży wahają się od kilkuset do kilku tysięcy złotych za jedną sesję, wszystko zależy od zlecenia – powiedziała w wywiadzie i dodaje, że największą kwotą, jaką w jej karierze agentki udało się zarobić małoletniemu aktorowi w reklamie to kilka tysięcy euro.
– Tu epizod w serialu, tu reklama soczku, tu koszulek, a to coś tam. Niektórzy rodzice chodzą z dziećmi po wszystkich większych castingach i zbijają na tym kasę. Osoby majętne na dobrej pozycji rzadziej tam chodzą – mówi w rozmowie z naTemat Anita, pracująca przy produkcjach reklamowych i telewizyjnych.
Anita
pracuje przy produkcjach reklamowych i telewizyjnych

Na sesjach widzę mamuśki, które wyglądają jak szare myszki, a ich córeczki wręcz przeciwnie – prawdziwe gwiazdy. Ostatnio widziałam otyłą, niezbyt zadbaną mamę, która nie odstępowała córeczki na krok, wmawiając co chwila: "jesteś śliczna, zrób to najlepiej, bądź uwodzicielska" itd. Dziewczynka miała zaledwie kilka lat, ale już była zmanierowana i wiedziała jak skupić na sobie uwagę.

Jej zdaniem kobiety, które z dziećmi, szturmują castingi śledząc wszystkie możliwe okazje do wepchnięcia swojej pociechy w sidła sławy, są bardzo zdeterminowane do osiągnięcia celu. Nierzadko z pominięciem interesu dziecka. – Może one same nie mogły zrobić kariery i przelewają ambicje na dzieci? –zastanawia się.
logo
"Jeszcze tylko jedno ujęcie", a potem kolejne i kolejne. Plan zdjęciowy rządzi się swoimi prawami. To wielogodzinna praca, co dla dziecka może być szczególnie trudne. Fot. Shutterstock
Pracujące dzieci
– Była reklama, sesja przedłużała się. Dziecko się już przelewało przez ręce, a ze strony produkcji było parcie na jeszcze jedno ujęcie. Musieli zakończyć na tym co mieli, bo matka się nie zgodziła poświęcać zmęczonego dziecka do dalszej pracy. Jest przepis ustalający długość kręcenia reklam z dziećmi, ale nierzadko się to nagina. Normalnie jak jest reklama to ciśniesz do oporu –dodaje Anita, która ma za sobą setki takich produkcji. Jak zdradza nie jest to świat, który uwzględnia dziecięce potrzeby i wrażliwość.
Poza tym problemem są też matki, które jej zdaniem nierzadko mają nierówno pod sufitem. – Na sesjach widzę mamuśki, które wyglądają jak szare myszki, a ich córeczki wręcz przeciwnie. Ostatnio widziałam otyłą, niezbyt zadbaną mamę, która nie odstępowała ślicznej córeczki na krok, wmawiając co chwila, jesteś śliczna, zrób to najlepiej itd. Dziewczynka miała zaledwie kilka lat, ale grając w kilku reklamach już była zmanierowana – dodaje Anita.
Niektóre z ambitnych mam ciągle jeżdżąc po castingach, zaczynają od dziecka wymagać więcej niż ono samo z siebie chce dać. Nie dość, że zabierają im wolny czas, który powinny spędzić na placu zabaw to jeszcze wymagają od nich profesjonalizmu, żeby kupiły serca producentów i przekonały ich, że to właśnie on spośród setek chętnych jest wart uwagi. Są twarze, które się powtarzają. Niektóre dzieci są już tak ograne, że producenci nie chcą ich potem brać.
Dziecko się psuje
Zmanierowani mali profesjonaliści, będący stałymi bywalcami castingów, to ofiary nieodpowiedzialności swoich rodziców. Wprowadzanie dziecka w świat pieniędzy i pracy tak wcześnie i to do środowiska, które cały czas ocenia i wybiera, może nieść poważne konsekwencje w rozwoju małego aktora.
Anita
pracuje przy produkcjach reklamowych i telewizyjnych

Pamiętam 6-letniego weterana reklamowego, który mówił jak dorosły, co dotąd robił, jakie ma portfolio, gdzie grał i kogo zna. Prawdziwy mały profesjonalista. Wiedział jak się zareklamować „pracodawcy”. Ale on akurat chyba chciał to robić i się dobrze z tym czuł. I chociaż niektóre dzieci też się z tym dobrze czują to nie wiadomo czy to dla nich na dłuższą metę dobre. Jeden może mieć faktycznie zdolności aktorskie, a inny traci dzieciństwo. Na planie jest strasznie dużo czekania, nie jest to łatwa praca. Czasami się trafi reżyser co wrzeszczy na dzieci. Oczywiście stara się tego nie robić, ale czasami nerwy puszczają...

Udział w filmach i reklamach, chociaż przy zdrowym podejściu rodzica, może być dla dziecka świetną zabawą, to powinien trwać tylko do momentu w którym dziecko rzeczywiście nie traktuje tego jako obowiązku czy pracy.
– Dla dzieciaka to stres. Długie godziny, nie wiadomo czy cię wybiorą. Czasami cie wybiorą i nagle jest backup, czyli zastępstwo „na wszelki wypadek”. Backupy są na planie jako zabezpieczenie, kiedy dzieciak się rozchoruje albo producentowi się odwidzi. To częste jeśli chodzi o dzieci. Mieliśmy ostatnio taką sytuację, że chłopiec został wybrany do roli, myślał, że już gra i nagle w ostatniej chwili, reżyser się rozmyślił i wziął zastępstwo. Chłopiec był załamany – mówi Anita. I dodaje, że swojego dziecka na casting by nigdy nie posłała.
Według Rafała Jarosa takie praktyki mogą się dla dziecka źle skończyć, zaburzając mu naturalny rozwój własnej osobowości. –Taka aktywność nie jest dla wszystkich dzieci. Dla nieśmiałych charakterów wielogodzinne czekanie, konkurencja i ocena przez innych, porażki, sukcesy – stanowią bardzo silną stymulację, która w konsekwencji może być dla nich szkodliwa. Dla dzieci o introwertycznym temperamencie taka aktywność może źle oddziaływać na ich rozwój – mówi psycholog.

Napisz do autorki: kalina.chojnacka@natemat.pl