
Szlachetna Paczka pobiła w tym roku rekord – wartość zebranych prezentów wyniosła 54 mln złotych. Akcja pokonała tym samym zeszłoroczny rekordowy wynik Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. – Wychodzimy z założenia, że każda pomoc jest potrzebna. My pomagamy w taki sposób, docieramy z tak zwaną mądrą pomocą do potrzebujących osób, WOŚP działa w inny, ale szanujemy się i nie zależy nam na takich porównaniach – mówi w rozmowie z nami Aleksandra Lągawa ze Szlachetnej Paczki.
Porównania siłą rzeczy się jednak pojawiają. Są to dwie zupełnie inne akcje, co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. Obie gromadzą jednak przeogromne sumy pieniędzy. W czasie 23-ego Finału WOŚP zebrano ponad 53 miliony złotych. Dary przekazane w tym roku dla Szlachetnej Paczki przekroczyły wartość 54 milionów. W pierwszej akcji wrzucamy pieniądze do puszek, w drugiej przekazujemy konkretne przedmioty. Czyżby zmieniała się nasza wizja pomagania?
Dominik z Warszawy od kilku lat wspólnie z rodziną włącza się w tworzenie Szlachetnej Paczki. Miał nawet możliwość zawiezienia prezentów do wybranej rodziny i obserwowania ich radości. Nie było to dla niego łatwe. – Czasami wyrywa to serce. Są rodziny, które potrzebują miksera, a są takie, które proszą o tonę węgla, bo inaczej nie przetrwają zimy – powiedział. Dominik przez wiele lat włączał się w Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, był wolontariuszem. Od dwóch lat nie uczestniczy już jednak w „staniu z puszką”.
Na pewno nie jest to kwestia prosta, także z punktu widzenia marketingowego, bo niewątpliwie akcje charytatywne można potraktować jako działania konkretnych marek, podlegające także wpływom rynku. – Mówimy tu o marketingu organizacji niedochodowych non-profit, które nie próbują nam niczego sprzedać. Ich model biznesowy polega na tym, że muszą uruchomić działania marketingowe pozwalające zyskać klientów, którzy im coś dadzą w zamian za chwilę lepszego myślenia na temat własnej osoby, że jednak kogoś wsparłem, komuś pomogłem – tłumaczy nam prof. Jacek Kall z Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu.
Darczyńcy wiedzą komu dają i wiedzą, że pomogli komuś konkretnemu [Szlachetna Paczka - red.]. Zdaję sobie sprawę, że oczywiście przy akcjach, takich jak akcja Jurka Owsiaka, te pieniądze też trafiają w konkretne miejsca. Jednak w momencie wrzucania pieniędzy do puszki nie wiem, czy to będzie na szpital u mnie w mieście, czy zupełnie gdzie indziej. A tutaj to jest konkretny cel i być może to jest powód sukcesu.
Jeśli jesteśmy już przy tak przyziemnych tematach, to warto byłoby też zastanowić się nad klimatem politycznym, który mimochodem może wpływać na działalność charytatywną. WOŚP raczej nie będzie miała teraz lekko. W tym roku, kiedy prezydentem był jeszcze Bronisław Komorowski, słyszeliśmy: – Jurek, ja ci dziękuję. W przyszłym roku znowu pobijecie rekord i jeśli BOR pozwoli, to się umówimy i ja będę kierowcą w tym samochodzie. A ponieważ nasze żony nie umawiając się ubrały się na czerwono, to ja będę kierowcą w czerwonych spodniach – powiedział o kierowaniu limuzyną Piłsudskiego były prezydent na uroczystym podsumowaniu ostatniej edycji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Finał WOŚP jest efektowny, głośny, kolorowy, a może to właśnie bycie tym „cichym bohaterem” jest sposobem na sukces? – WOŚP jest pod tym względem na pewno wyjątkowym wydarzeniem. Jest to ogromne wydarzenie medialne, dzięki któremu jest możliwe zebranie tylu pieniędzy. Natomiast organizacji działających „w ciszy” jest tak naprawdę bardzo wiele. Chociażby nasi pracownicy są dzisiaj w Syrii, Sudanie, w Somalii, w Nepalu i na Ukrainie. I to się dzieje codziennie, bardzo ciężko tam pracują, a nie wszystko udaje się nagłośnić tak jak Orkiestrę. Nie mówię tego z jakimś żalem, tylko tak po prostu jest. Gdyby któraś organizacja zdecydowała się na zrobienie podobnego eventu, o podobnej skali, to już nie miałoby to tej wyjątkowości – ocenia Janina Ochojska z Polskiej Akcji Humanitarnej. Zaznacza ona jednak, że porównywanie tych działań nie ma większego sensu.
Wystarczy spojrzeć w raporty finansowe różnych organizacji. My co roku zbieramy coraz więcej pieniędzy. Po pierwsze, organizacje się profesjonalizują, potrafią to robić coraz lepiej. Poza tym, mając doświadczenie i bazę ofiarodawców, potrafią ją powiększać. Pamiętam jak Jacek Stryczek zaczynał kilkanaście lat temu. To było kilkoro ludzi, którzy dla kilku rodzin zrobili coś dobrego. Teraz to są już ogromne środki, ogromna ilość wolontariuszy. Oczywiście są organizacje, które zaczynają od małego i na małym kończą, bo być może nie mają tej energii, nie mają pomysłów, może nie trafiają dokładnie w potrzeby ludzi. Jednak jeżeli coś jest dobrze zorganizowane i transparentne, to to ma szanse przebić się, tak jak przebiła się Szlachetna Paczka. A porównywanie? Nie ma co, bo to są pomimo wszystko zupełnie inne formy.
Niechęć do porównań wykazują też sami zainteresowani. Aleksandra Lągawa ze Szlachetnej Paczki nie widzi kompletnie takiej potrzeby. A jaka była reakcja na tegoroczny wynik? – Wiedzieliśmy od samego początku, że mamy więcej wolontariuszy niż w zeszłym roku. Następstwem było to, że być może dotrzemy do większej liczby rodzin, ale nie przypuszczaliśmy, że ta pomoc osiągnie, aż taką skalę. Wartość pomocy przekazanej w paczkach to 54 miliony złotych, w zeszłym roku było to 41 milionów – podsumowuje.
Najważniejsze jednak w tym wszystkim wydają się być emocje. Zarówno emocje obdarowywanych, jak i też darczyńców. Aleksandra Lągawa cały finałowy weekend Szlachetnej Paczki spędziła w magazynie rozmawiając z wolontariuszami. Obserwowała ich reakcje i zaangażowanie. – Dochodziły do mnie przeróżne historie, wolontariusze cieszyli się, wiele osób miało łzy w oczach. Były to często osoby, które spotykały się bezpośrednio z potrzebującą rodziną, którym przekazywały dedykowaną pomoc od darczyńców. Wiele osób mówiło, że to był najbardziej wzruszający moment w ich życiu – opowiada z niekłamaną radością w głowie. – Sama też byłam wolontariuszką i wiem, że to są naprawdę bardzo ważne momenty w życiu – dodaje.
Przez wiele lat na pytanie o najważniejszą w naszym kraju akcję charytatywną większość z nas prawdopodobnie odpowiedziałaby: Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Dzisiaj nie jest to już tak proste zadanie. To Szlachetna Paczka stała się rekordzistą. Pytanie tylko, czy faktycznie trzeba to w jakikolwiek sposób rozdzielać, porównywać, zestawiać? Cieszmy się, że jesteśmy tak chętnymi darczyńcami i bijmy rekordy wszystkich możliwych akcji. Chociaż z drugiej strony… być może nutka rywalizacji zadziała tu na korzyść?
Napisz do autorki: katarzyna.milkowska@natemat.pl
