Reklama.
– Dojście do wolności naprawdę nas drogo kosztowało. I krew popłynęła, i straty wielkie. Dlatego jesteśmy zobowiązani szanować tę wolność, a przy takich rocznicach wspominać tych, co zapłacili tę cenę. I przypominać, aby to się już nie powtórzyło – apelował Wałęsa, cytowany przez portal TVP Info. Nie tylko jednak przypominał, ale i przestrzegał. Ten kto uważał, że legendarny już przywódca nie będzie aktywny politycznie, może być w błędzie.
Wałęsa bowiem nie wyklucza, że znowu... pociągnie za sobą tłumy. Wychodzi z założenia, że w związku z kryzysem wewnętrznym w kraju, istnieje potrzeba wskazania lidera antyrządowego ruchu. – Jeśli się nie opamiętamy, jeśli nie zrozumiemy, że trójpodział władzy jest niezbędny, będę musiał jeszcze raz stanąć na czele i poprowadzić ten bój – zapowiadał były przywódca "S".
Już wcześniej podkreślał, że szanuje wybór rodaków, który daje PiS-owi mandat do sprawowania władzy. Ale nie wyklucza włączenia się do "walki o Polskę", w przypadku zagrożenia demokratycznego porządku.
Zapowiedź Wałęsy z przymrużeniem oka traktuje Jacek Kurski, wiceminister kultury w rządzie PiS. – Urocze, ale groteskowe, nie powinien Lech Wałęsa wykorzystywać 45. rocznicy Grudnia ’70 do wynurzeń o charakterze kabaretowym – ocenił polityk, który niedawno wrócił do łask Kaczyńskiego.
Ostatnio, o czym pisaliśmy w naTemat, były prezydent przestrzegał Polaków przed dalszymi skutkami rządzenia krajem przez partię Jarosława Kaczyńskiego, roztaczając przed nimi smutną wizję życia w kraju ogarniętym wzajemną rywalizacją i chaosem. Zdaniem Wałęsy, wyjściem z sytuacji może być rozpisanie referendum i skrócenie kadencji Sejmu.
– Tu dojdzie do nieszczęścia, to się skończy źle, bijatyką, oni prowadzą do wojny domowej i dlatego też, żeby tego uniknąć trzeba przygotować się strukturalnie i organizacyjnie, i już trzeba zacząć zbierać podpisy pod referendum – mówił były prezydent w rozmowie z Radiem ZET.