Parowskiego na premierę nie wpuścili, Siwiec i Doda by weszły. "Człowieka nikt nie zna oprócz garstki zainteresowanych"
Parowskiego na premierę nie wpuścili, Siwiec i Doda by weszły. "Człowieka nikt nie zna oprócz garstki zainteresowanych" NCKultury / YouTube.com

A kto to jest Parowski? Tym razem to pytanie nie jest wcale wbijaniem szpilki nielubianemu pisarzowi, a odzwierciedleniem realnego stanu wiedzy sporej części polskiego społeczeństwa. Maciej Parowski nie został wpuszczony na premierę nowej części "Gwiezdnych Wojen", bo nie wysłał maila z potwierdzeniem. "To tak, jakby papieża nie wpuścić na mszę" - burzą się fani fantastyki. A inni odpowiadają: "Nie potwierdził obecności? Nie wchodzi".

REKLAMA
W mediach zawrzało. Ikona polskiej fantastyki, dzięki której wielu z nas (być może nawet nieświadomie) zna i ceni "Gwiezdne wojny" pocałowała kinową klamkę. Parowskiego nie było na liście gości, dlatego przedstawiciele dystrybutora nie wpuścili go na seans. Z relacji medialnych wynika, że redaktor naczelny kwartalnika "Czas Fantastyki" spuścił głowę i zjechał ruchomymi schodami w stronę wyjścia. – To typowe dla niego, on właśnie taki jest, bardzo skromny – komentuje oburzona sytuacją Krystyna Kofta.
Brak wiedzy... o czymkolwiek
Polacy mają coraz większy problem z rozpoznawaniem tych, których "trzeba znać". Nie tak dawno przecież sama Sigourney Weaver tłumaczyła dziennikarce Annie Wendzikowskiej, kim był Jerzy Grotowski.
Kilka miesięcy później, "scenariusz pisany przez żytnią" zaliczył jedną z najpoważniejszych marketingowych wpadek ostatnich lat. Wszystko przez to, że pracownik firmy PR umieścił na reklamie wódki słynne zdjęcie śmiertelnie rannego Michała Adamowicza, członka "Solidarności", który zmarł w wyniku ran odniesionych podczas brutalnie tłumionych zamieszek w sierpniu 1982 r. Firma tłumaczyła, że użycie zdjęcia wynikało z braku świadomości. I to właśnie ten brak świadomości daje o sobie znać po raz kolejny przy "aferze Parowskiego".
Karolina Korwin-Piotrowska nie ma litości dla tego typu wpadek. Zdaniem dziennikarki, zwykły odbiorca nie musi wiedzieć pewnych rzeczy. Ale ktoś, kto zajmuje się tym zawodowo, ma "psi obowiązek" kojarzyć istotne nazwiska. – Jeśli zajmujesz się zawodowo jakimś filmem, książką, sprzedażą roślin i nie wiesz podstawowych rzeczy o dziedzinie, którą się zajmujesz, to zajmij się czymś innym albo oddaj pieniądze, bo zarabiasz je nieuczciwie – mówi naTemat.

Pytanie brzmi, czy jak sprzedaję samochody, mam prawo nie znać się na silnikach? Nie, bo straciłabym prace, jeśli nie miałabym podstawowej wiedzy - także historycznej. Jeśli do kin wchodzi tak ważny i szeroko reklamowany film, to nie wiem, jaka była (nota bene fascynująca) historia jego reklamy w Polsce? Czyli czy mam prawo nie wiedzieć, w jakich czasach ten film wchodził do kin, jak został odebrany, jak o nim pisano i kto o nim pisał, tworząc to, co teraz tak bardzo się podkreśla, czyli mitologię filmu? To jest tak, jakby mówiąc o Monty Pythonie w Polsce zapomnieć o Beksińskim, a na pokaz "Gwiezdnych wojen" nie zaprosić Lucasa.

Szukanie winnych
Nie brakuje dziś głosów, które mówią o konieczności zbojkotowania dystrybutora filmu za niezręczność, do której doszło w czasie premiery "Przebudzenia mocy". Internauci wytykają, że po "takich ludzi" wypadałoby przyjechać bez pytania autem, a potem odwieźć po seansie do domu. – Przykre, jak korporacyjna biurokracja wypacza zwykły ludzki rozsądek. Wielu zapewne powie, że to jego wina, bo nie wysłał mejla... Mam jednak nadzieje że ten sztywny kij wbity w plecy kiedyś jednak im się złamie i zluzują tę mentalność służbisty – czytamy pod felietonem Przemysława Guldy.
Komentarz internauty

Cóż gdyby media promowały treści osób takich jak Parowski, zamiast Rafalal itp to człowiek nie miałby problemu by obejrzeć film. Ale niestety, człowieka nikt nie zna oprócz garstki zainteresowanych. Czytaj więcej

Widzowie, którym udało się dostać na premierę "Gwiezdnych Wojen" podkreślają, że osoby stojące na "bramce" miały około 20-30 lat, były pracownikami firmy obsługującej imprezę, a nie fankami fantastyki. Dlatego mogły nie znać Parowskiego? – Być może te dziewczyny znają tylko te osoby, które są na Pudelku, za przeproszeniem. Nie chcę nikogo obrażać – mówi blogerka naTemat Krystyna Kofta.
Sytuację widzieli równie młodzi dziennikarze, którzy dopełnili formalności i weszli na film, ale nie zareagowali na zdarzenie. – Dlaczego nikt nie protestował? – pytają zdumieni fani "Fantastyki". Być może i oni pomyśleli, że "jakiś dziad" awanturuje się przy bramce.
Zasad trzeba przestrzegać
Głos w sprawie zabrał doskonale znany w środowisku fanów fantastyki pisarz Jakub Ćwiek. Na swoim profilu na Facebooku napisał, że rozumie i docenia zasługi Maćka Parowskiego dla fantastyki i że sprawa powinna zakończyć się inaczej. Twierdzi jednak, że wpuszczenie Parowskiego do kina byłoby uprzejmością, a nie obowiązkiem. Odnosząc się do sprawy napisał:
Jakub Ćwiek
Pisarz, publicysta, działacz fandomu

Maciek dostał maila. W mailu poproszono o potwierdzenie i zaznaczono, że bez tego nie znajdzie się na liście. Nie potwierdził. Nie znalazł się. Szeregowy pracownik, którego zadaniem, pewnie obłożonym szeregiem obwarowań co jeśli nie, wykonał swój obowiązek. Wszystko co ponad to jest tylko i wyłącznie ewentualną uprzejmością, miłym gestem dystrybutora. Naprawdę tacy jesteście skłonni do potępiania ludzi za to, że nie zawsze robią sobie uprzejmości? Naprawdę??!! Czytaj więcej

Problem jednak nie leży w tym, czy dopełniono formalności, czy też nie. Chodzi o to, że nawet w przypadku braku potwierdzenia od "takiego nazwiska", sprawa powinna skończyć się w momencie pojawienia się Parowskiego w kinie.
Memokracja
Absolutnie nie dziwi, że ludzie w moim wieku nie znają Macieja Parowskiego. Stan wiedzy młodych Polaków pokazał aż nazbyt dobitnie niedawny materiał Filipa Chajzera, który zapytał przechodniów "kto stoi na czele rządu". Respondenci wymienili między innymi Lecha Kaczyńskiego i Andrzeja Dudę. Inni, kilka miesięcy wcześniej tłumaczyli zaś, że symbol "SS" kojarzy się z zespołem "Metallica" i elementem stroju znanego celebryty.
Krystyna Kofta nigdy nie znalazła się w takiej sytuacji, co Parowski i ma nadzieję że tak pozostanie. Zdaniem pisarki, osoby wpuszczające do kina powinny były zapytać kogoś, kim jest gość bez zaproszenia. – Trzeba było sobie wygooglować to nazwisko – mówi Kofta. Jej zdaniem, to raczej starsi mieliby prawo nie znać Macieja Parowskiego, a nie młodzi, którzy najczęściej sięgają po fantastykę.
Ale dziś nawet fantastyka jest dziedziną zarezerwowaną dla nielicznych, a świat - ten realny - objaśnia się za pomocą memów. Karolina Korwin-Piotrowska przyznaje, że nie jest fanką fantastyki, ale wie, kim jest Parowski. Jej zdaniem, to dystrybutor powinien był zainteresować się pisarzem i zaproponować mu udział w pokazie.
– To chyba nie było niewykonalne, niemożliwe. To wynik braku edukacji i szacunku do historii filmu, który się dystrybuuje. Jakiś dobry obyczaj, uszanowanie dla historii i kultury chyba by się przydało – uważa dziennikarka.

Napisz do autora: krzysztof.majak@natemat.pl