Jacek Jaśkowiak już raz podpadł niektórym środowiskom, gdy kilka miesięcy temu postanowił podliczyć Kościół. Zrobił dokładne wyliczenia, z których – jak pisaliśmy w naTemat – wynikało, że Kościół płaci miastu wyjątkowo niskie czynsze. Teraz prezydent Poznania znów wziął się za wyliczenia. Ale tym razem nie Kościoła, tylko rządowych pomysłów. I wykazał, że reforma oświaty, którą chce wprowadzić PiS, przyniesie tylko same straty. Dlatego PiS-owi mówi głośne: ”Nie”. Nie tylko zresztą w tej sprawie. Podczas sobotniej manifestacji w obronie demokracji sam krzyczał do tłumu: ”Precz z kaczyzmem!”.
”Kaczyzm to ośmieszanie instytucji prezydenta Rzeczpospolitej, traktowanie go jak marionetki. Nie dajmy ośmieszać Polski” – tak wołał Jacek Jaśkowiak. A na swoim Facebooku komentował ostatnie manifestacje następującymi słowami: ”Po dzisiejszej demonstracji nie mam wątpliwości, że obronimy demokrację. Stop kaczyzmowi!”. Albo: ”Nie godzimy się na powrót praktyk z PRL-u. Szanujemy Konstytucję, Trybunał Konstytucyjny i demokrację”.
– Został wybrany z ramienia PO, więc działa według trendów wyznaczonych przez własną partię, która też przecież ostro sprzeciwia się wobec zmian wprowadzanym przez PiS w tak dużym tempie. Ale jego krytyka była rzeczywiście ostra, nawet jak na standardy PO – ocenia w rozmowie z naTemat Jakub Jakubowski, politolog z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Czy kogoś dziwi, że zaczął również krytykować plany PiS dotyczące zmian w edukacji? Być może nie powinno. Ale jego krytyka reformy szkolnej nie jest wyssana z palca, nie powstała ot tak sobie, nie jest czczym gadaniem Jest podparta skrupulatnymi wyliczeniami. Jak na prawdziwego przedsiębiorcę przystało. A Jaśkowiak był nim, zanim został prezydentem.
– Jak każdy dobry przedsiębiorca, prezydent zapewne lubi mieć wszystko dokładnie wyliczone. Mam wrażenie, że osobiście mocno się angażuje w ekonomiczną stronę funkcjonowania miasta – przyznaje Jakub Jakubowski. A zatem szkoły.
Straty co najmniej 23 miliony zł
O tym się nie mówi, bo ważne są dwa chwytliwe hasła – zlikwidować gimnazja i zabrać 6-latki ze szkół. Ale jakie będą koszty? Jaśkowiak postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i dokładnie sprawdzić, czy szumne hasła w ogóle mają ekonomiczny sens. Miał już zresztą nauczkę z Kościołem, bo przez lata nikt się tym nie interesował. A w zleconym specjalnie raporcie finansowym wyszło, że miasto traciło na kościelnych czynszach ogromne pieniądze. Tutaj opisywaliśmy całą sprawę.
I teraz też wyszły straty. Miasto Poznań wyliczyło, że jak sześciolatki wrócą do przedszkoli miasto straci 23 miliony zł. Jak zlikwiduje gimnazja – nauczyciele dostaną odprawy w wysokości 10 tys. zł każdy. Ilu? Jeszcze nie wiadomo. Wszystkich zatrudnionych w gimnazjach jest dziś w Poznaniu ponad 1200. Poza tym jest jeszcze jeden problem. Powrót sześciolatków do przedszkoli spowoduje, że w tych placówkach zabraknie miejsc dla 1600 dzieci. Dlatego PiS niech nie mówi, że będzie dobrze, skoro gołym okiem widać, że lepiej być nie może. A skrupulatnym włodarzom należy się ogromny plus. Bo pokazali, że ot tak sobie, nie dadzą sobie żadnego bubla wcisnąć.
Dam mu czwórkę za odwagę
– Bardzo cieszymy się, że prezydent zlecił takie wyliczenia – i teraz, i w przypadku Kościoła. Podziwiam go za tę cywilną odwagę. To nie są cyfry wzięte z sufitu. To konkretne argumenty. W końcu potem i tak samorządy będą musiały pokryć koszty reformy – słyszę od byłej, poznańskiej nauczycielki z 30-letnim stażem. Jolanta Rekucka mówi, że generalnie ocenia prezydenta na 3+ (głównie komunikacja i inne problemy życia codziennego), ale za tę odwagę gotowa jest dać mu 4.
– To samo było z Kościołem. Zlecił wyliczenia i wyszło, że stowarzyszenia związane z Kościołem za przysłowiową złotówkę wynajmują lokale od miasta. On próbuje coś ruszyć, coś zmienić. A w przypadku reformy oświaty nie trzeba likwidować szkół. Tu potrzebna jest reforma programowa – mówi.
Już dużo wydaliśmy na gimnazja Jacek Jaśkowiak już napisał w tej sprawie list do posłów i senatorów. Z prośbą o ponowne rozważenie wszystkich zmian. Pisze w nim, że w 22 państwach EU dzieci zaczynają edukację w wieku 6 lat, a w Poznaniu w tym roku na 6500 pierwszoklasistów, aż 4105 to sześciolatki.
Chwali też gimnazja, które w ostatnich latach przeszły ogromną metamorfozę, a ich uczniowie osiągają coraz lepsze wyniki, nie mówiąc o tym, że samo miasto Poznań w ciągu ostatnich sześciu lat poniosło ponad 4,5 mln zł nakładów związanych z ich modernizacją. Wreszcie pomysł PiS dotyczący likwidacji tzw. godzin karcianych – dwóch bezpłatnych godzin tygodniowo, które nauczyciele poświęcają na dodatkową pracę z dziećmi. Gdyby trzeba było finansować te godziny z budżetu miasta, to w skali roku potrzeba byłoby 19 mln zł. ”Budżet Miasta Poznania nie ma takich rezerw, a więc realne jest zmniejszenie oferty edukacyjnej dla uczniów” – czytamy w piśmie.
To może być katastrofa
Ale szkoły to nie wszystko. Władze Poznania boją się też innych zmian. – Poznań nie jest tu wyjątkiem. Zmiany są tak dynamiczne, a pomysły tak ekonomicznie rewolucyjne, że nie dziwię się, iż włodarze miast siedzą, jak na tykającej bombie. Sprawy budżetu czy samorządów mogą zostać podjęte w takim samym trybie, co poważniejsza sprawa Trybunału Konstytucyjnego. I wtedy nagle może się okazać, że prezydent ma do dyspozycji budżet o wiele mniejszy niż zakładał. Z punktu widzenia zarządzania tak wielkim organizmem jakim jest miasto, to oznacza organizacyjną katastrofę – mówi Jakub Jakubowski.
Dodaje, że w Poznaniu toczy się dyskusja również o zwiększeniu kwoty wolnej od podatku. – Jeśli zostanie to uczynione tak jak zapowiadane to było w kampanii wyborczej, to – jako miasto – będziemy na potwornym minusie. Dla Poznania to kwoty na tyle istotne, że spowodowałoby to zapewne duże perturbacje w normalnym funkcjonowaniu miasta. Nie dziwię się, że gospodarz z dobrym podejściem biznesowym zaczyna rwać włosy z głowy – mówi politolog.
Tu jeszcze konkretnych wyliczeń nie ma. Ale znając Poznań, to pewnie tylko kwestia czasu. A że prezydent idzie pod prąd aktualnym trendom na górze? Nawet na Starym Rynku śpiewał ostatnio kolędy, choć według przeciwników demonstracji KOD, ”ci ludzie” śpiewać ich nie powinni. – Z punktu widzenia poznaniaka prezydent nie działa pod prąd. Świetnie wpisuje się w protest przeciwko zmianom, które PiS wprowadza w ostatnim czasie – ocenia politolog.