
To, że Niemcy imali się różnych sposobów, aby wyniszczyć zamkniętą za murami gett ludność żydowską, powszechnie wiadomo. Perfidia Josepha Goebbelsa i spółki nie znała jednak granic. Pewnego razu spec od propagandy wysłał z Berlina do Warszawy kilkuosobową ekipę filmową. Cel był jeden – pokazać, że Żydzi wcale nie mają powodów do narzekań...
Dziennik Adama Czerniakowa
14 maja 1942 roku. Filmiarze dalej robią zdjęcia. Krańcowa nędza i luksus. O 4.00 (po południu - red.), po powrocie do domu, zastałem umundurowanym funkcjonariuszy filmowych itd. W domu o 8.30 oczekuję filmowców. Prosiłem o zaangażowanie do zdjęć jakiegoś mężczyzny i kobiety, którzy będą pozować. Na drzwiach umieścili szyld z jakimś napisem. Do mieszkania sprowadzono dwie kobiety i jakiegoś amanta. Nakręcono scenę.
W czasie filmowania w domu złapano na ulicy starego Żyda z bródką w szpic. Siedział u mnie w mieszkaniu kilka godzin, ale nie wykorzystano jego fotogeniczności. Wyobrażam sobie, co się działo, kiedy wrócił do domu i usiłował wytłumaczyć żonie, że nic nie zarobił, bo przez 3 godziny odstawiał "gwiazdora".
Nie wiem, czy cię kiedyś spotkam, kolego po fachu? Czy się obaj nie minęliśmy z powołaniem?
Napisz do autora: waldemar.kowalski@natemat.pl
