
Reklama.
Według wyliczeń strony rządowej jest to nieopłacalne finansowo, gdyż odpowiednie implementacje miałyby pochłonąć aż 870 mln zł rocznie (zdaniem strony społecznej koszty te byłyby znacznie niższe). Kluczową rolę w opracowywanym stanowisku miały jednak odegrać nie finanse, a czynnik ideologiczny.
Zdaniem władz, śląski to tylko jedna z gwar języka polskiego i nie ma powodów by mieszkańców tych ziem traktować tak jak Romów, czy Tatarów cieszących się statusem mniejszości. Inicjatorem obywatelskiego projektu, która zebrał 140 tys. podpisów jest Rada Górnośląska zrzeszająca 11 organizacji i stowarzyszeń.
Co stanowisko rządu w praktyce oznacza? Że wbrew woli organizatorów akcji śląski nie będzie mógł być używany w urzędach na równi z językiem polskim, ani być używany w szkole. Nie będzie również dwujęzycznych nazw ulic. Status mniejszości etnicznej pozwoliłby również na uzyskanie większych pieniędzy na przedsięwzięcia kulturalne i pielęgnowanie przez region swych tradycji.
Inicjatorzy projektu żałują, że nie udało się go przeprowadzić jeszcze w poprzednim Sejmie, śląski europoseł PO Marek Plura twierdzi, że szanse na jego przyjęcie były wtedy o wiele większe. W przygotowywanym przez obecne władze stanowisku można przeczytać m. in., że "nie można mówić o istnieniu współczesnej, odrębnej od polskiej, kultury Śląska i zamieszkujących go mieszkańców. Tradycyjny folklor mieszkańców Śląska stanowi nieodłączną część folkloru polskiego".
źródło: "Rzeczpospolita"
źródło: "Rzeczpospolita"
Napisz do autora: manuel.langer@natemat.pl