Marzenie polskiego prezesa. Polska flaga na okładkach polskich mediów należących do polskich właścicieli. Polskie flagi na produktach umieszczonych na półkach polskich sklepów. I konsumenci zahipnotyzowani patriotyzmem zakupowym. Nie dajmy się nabrać.
Michał Lisiecki, szef spółki wydającej Wprost przekonuje, że polscy wydawcy nie mają szans z zagranicznymi, silnymi kapitałowo podmiotami. Redakcje jeszcze nie toną, ale są podtopione i ledwo zipią. Wcześniej apelował o wsparcie reklamowe z państwowych firm.
Media to zaledwie czubek góry lodowej. Powstała też Fundacja Patriotyzmu Gospodarczego, która już przydziela firmom nagrody za patriotyzm. Ta ideologia ma w sobie coś z epidemii. Pojawiła się znikąd, a właśnie osiąga maksymalny zasięg, zakażając umysły cieszące się wydawałoby się żelaznym zdrowiem. Nie pozostawia przy tym miejsca na zdrowy rozsądek i normalną konkurencję. A przecież gdyby polskie produkty były i tańsze i lepsze, raczej nie trzeba byłoby nikogo nakłaniać do ich zakupu.
Nie będę porównywał "Wprost" i "Newsweeka", do którego wyraźnie pije Michał Lisiecki. Dodam tylko, że pracowałem w tym "polskim", kiedy sprzedawał nie 29 tys. egzemplarzy, jak teraz, ale 180 tys. i była to zupełnie inna gazeta. Jak zauważył jeden z dyskutantów prezesa, wystarczy robić lepszy towar, a klienci sami kupią.
Według tej prostej zasady zwycięzcą w wyścigu telewizji w 2016 roku będzie Polsat Zygmunta Solorza -Żaka. Nie dlatego, że to alternatywa dla amerykańskiej TVN, ale dlatego, że to oni zainwestowali w prawa do pokazania udziału reprezentacji piłkarzy w Euro 2016.
Porzućcie Biedronki, idźcie do Społem
Owszem, patriotyzm zakupowy ma sens, o ile porównujemy ze sobą usługi i produkty o podobnej jakości i cenie. Nie ma żadnego problemu, aby zamiast tabletek na przeziębienie Rutinoscorbin kupić Rutinacea. To produkt firmy Aflofarm z Pabianic, kontrolowanej przez rodzinę Furmanów. Tym bardziej, że sami właściciele deklarowali, iż aby wygrać rynkowe starcie stworzą lepszy produkt. Ich tabletki mają więcej rutozydu niż konkurencji i są tańsze. Na pudełku nie ma polskiej flagi. Kolejny przykład to okna dachowe. Fakro z Nowego Sącza oraz te duńskiego Veluxa (choć i ten od 20 lat ma fabryki w Polsce). Obie firmy od lat toczą fascynujący pojedynek na innowacje, jakość serwisu gwarancyjnego itp.
Co proponują biznesmeni patrioci? Prymitywny "zakupowy nacjonalizm". Aby zamiast zakupów w złej, bo portugalskiej Biedronce czy niemieckim Lidlu konsumenci wjeżdżali koszykami do swojskich Społem, Lewiatana i Marcpolu. Tak się składa, że wówczas zakupy byłyby droższe o kilkadziesiąt złotych (przy założeniu że kupujemy 50 najpopularniejszych produktów) – wynika z prostego porównania koszyka zakupowego w serwisie dlahandlu.pl.
Po ostatniej manifestacji Komitetu Obrony Demokracji krytykowano udział w niej Marka Kondrata, aktora z reklam ING Banku. Powstała akcja patriotów polegająca na likwidowaniu kont bankowych w ING i zakładaniu w polskich bankach. Tak się składa, że według grudniowego rankingu eKontoBankowe.pl ING ma najlepszy i tani produkt, a PKO BP jest dopiero na 10. miejscu. Naiwni patrioci płaćcie i płaczcie!
Wielu polskich prezesów marzy o tym, aby ich polskie produkty nosiły narodową flagę, a najlepiej jeszcze, aby te zagraniczne zniknęły z rynku. O ile łatwiejsze byłoby życie i biznes Marka Jakubiaka, posła Kukiz'15, właściciela browarów regionalnych Ciechan, gdyby Carlsberg nie wstawiał swojego piwa w promocji Lidla za 1,99 zł. Jeszcze lepiej byłoby gdyby Kompania Piwowarska największy, ale mający zagranicznego właściciela producent piwa, zniknęła z rynku. Kto wie, może wówczas firma „piwnego husarza” byłaby warta nie 60 mln złotych, ale 3,9 mld – na które wyceniana jest na przykład Grupa Żywiec.
Pogonić Rossmanna
W swojej analizie Klub Jagielloński przekonywał, że zagraniczne firmy można pogonić z Polski wysokimi podatkami, a wtedy te polskie zgarną należną im premię z rynku. Według nich Rossmann buntujący się przed podatkiem od marketów, reprezentuje "neokolonialne" podejście i spokojnie można go zastąpić inną siecią sklepów. Grubo.
Warto dodać, że choćby właściciele Biedronki mają o wiele więcej szacunku do polskiego systemu podatkowego niż czołówka najbogatszych biznesmenów. Podczas gdy podatkowi uciekinierzy obstawiają się cypryjskimi i luksemburskimi spółkami, biznes rodziny Dos Santos płaci 302 mln podatku dochodowego w Polsce. Równie uczciwie i jawnie rozliczają się w Portugalii - płacąc po niekorzystnych zmianach podatek dochodowy i jeszcze 10 proc. od wypłacanej sobie dywidendy.
Organizatorzy patriotycznych akcji powołują się na efekty akcji takich jak Buy American, która wspierana przez Baracka Obamę miała pomóc w wydostaniu się z kryzysu gospodarce USA. Niestety, Amerykanie przynajmniej mają co kupować i kogo wspierać. Chociaż w polskich fabrykach poddostawców koncernów motoryzacyjnych produkuje się wszystko, z czego składają się współczesne samochody, nie udało się stworzyć nowożytnych odpowiedników Poloneza i Malucha. Ci, którzy kupują Skodę Fabię (najpopularniejsze nowe auto w Polsce) nie mają alternatywy. Uwspółcześniona Syrenka nie jest i nie będzie autem masowym. Pozostaje nadzieja, że da się wyklepać zabytki z PRL.