"Chleba i igrzysk" to hasło traktujące o panowaniu nad ludem, znane jeszcze z czasów starożytnego Rzymu. PiS z każdym dniem zmniejsza wiarę ludzi, że otrzymają one z rąk partii to pierwsze. Za to jest bezkonkurencyjne w dostarczaniu nam igrzysk. Co tam wieczorny film na Polsacie, obrady Sejmu to jest to – tak zdarza się sądzić naprawdę wielu z nas. Przerażające?
"Co jest z tymi ludźmi?"
Profil facebookowy mojego znajomego, pracownika branży turystycznej. Na osi czasu ciągle się powtarzają rodzinne zdjęcia z różnych eskapad, albo fotografie jego córki. Czasem jeszcze jakiś zabawny filmik z YouTube i to wszystko. Zero polityki. Nagle ni stąd, ni zowąd, na początku listopada post: "Macierewicz, Błaszczak, Ziobro, Szyszko, Gowin...To jest to nowe? To jest ta zmiana? Znowu stare gęby, na które nie mogę patrzeć".
Kilka dni później kolejny dotyczący in vitro i 500 zł na dziecko. Potem następny o Mariuszu Muszyńskim, nowym kontrowersyjnym sędzim Trybunału Konstytucyjnego. Potem jeszcze dwa o tej instytucji. Dłuższa przerwa i w Boże Narodzenie dwa posty o uchwaleniu nowelizacji ustawy o TK (dokładnie o 3.47 rano, jak wynika z memu, który wstawił).
Moja koleżanka z pracy zwróciła uwagę, że jej kosmetyczka ostatnio zaczęła nagle rozmawiać z nią o polityce. Oglądała na żywo debatę sejmową. Każdy pewnie jeszcze ma świeżo w pamięci świąteczne dni. Nie słyszałem, żeby u moich znajomych ktoś przy wigilijnym stole nie rozmawiał, o tym co robi PiS.
Eskalacja, eskalacja, eskalacja
To wszystko nie jest zbyt normalne. Ludzie na co dzień raczej nie interesują się tego typu rzeczami tak dogłębnie. Na pierwszy rzut oka to, co robi rządząca formacja, nie wydaje się zbyt mądre.
Ciągłe podgrzewanie temperatury i rozemocjonowanie społeczeństwa owocuje oburzeniem ludzi o umiarkowanych poglądach, także takich, którzy od polityków wymagają jedynie tyle by nie utrudniali im życia. Takich osób jest przecież w naszym kraju najwięcej. Po co więc zrażać do siebie duże grupy społeczne?
Także wszystkie kontrowersyjne ustawy i uchwały, które PiS przepycha, można by było przeprowadzać ciszej. Bez niepotrzebnego spektaklu, bez bardzo źle wyglądających nocnych posiedzeń. Bez wypowiedzi minister Kempy, czy posłanki Pawłowicz. Słowem: bez atmosfery skandalu za skandalem i morderczego tempa.
Po co?
A jest przecież wręcz odwrotnie: coraz ostrzej, coraz brutalniej. Czemu to właściwie służy? Dr hab. Michał Gajlewicz z Uniwersytetu Warszawskiego w odpowiedzi rzuca jedno kluczowe określenie: syndrom oblężonej twierdzy. W celowym podsycaniu emocji dostrzega coś, co gra na korzyść rządzącej formacji, jeśli chodzi o jej sympatyków. Umacnia ich poparcie i grupowanie się wokół PiS i jego bezsprzecznego lidera – Jarosława Kaczyńskiego. Gajlewicz zauważa, że PiS robi to samo za każdym razem, kiedy dochodzi do władzy – rozgrywa Polaków poprzez wzniecanie konfliktów i ostre zarysowywanie problemów (nie inaczej zresztą partia postępowała w kampanii).
Szafując zręcznie takimi projektami jak 500 zł na dziecko daje przy tym części obywateli nadzieję na radykalną poprawę ich bytu. – PiS często składa nierealne finansowo obietnice właśnie po to, by podgrzać temperaturę dyskusji – mówi ekspert.
Gajlewicz zwraca przy tym uwagę na podstawową bazę partii Kaczyńskiego. Jego zdaniem są to ludzie, którzy się zagubili w systemie, jaki zapanował po 1989 roku – ludzie przegrani, którym populistyczne hasła rządzącej formacji dają ułudę, że ich byt się polepszy.
Medioznawca twierdzi ponadto, że w odgrywaniu roli oblężonej twierdzy PiS-owi służy przywłaszczenie patriotyzmu. – A przecież jest to pojęcie nieostre, o rozmytym znaczeniu. Jest przez to bardzo wygodne dla PiS-u. Partia robi z nim coś podobnego do tego, co się robi w sektach. Skoro pojęcie jest niejasne najważniejsza jest lojalność wobec przywódcy. Dla sympatyków PiS-u definicja patrioty jest prosta: patriotą jest ten, kto jest z nami – mówi Gajlewicz.
Igrzyska się skończą
Ekspert twierdzi, że ciągłe granie na emocjach ostatecznie dla Kaczyńskiego źle się skończy. – Eskalacja konfliktów dojdzie w końcu do sufitu. Nie da się ciągle podgrzewać temperatury. Emocje w końcu opadną, a wraz z tym poparcie dla PiS. Poza tym przejadą się na obietnicach, których nie będą w stanie spełnić – podsumowuje.
Ciekawe, czy Kaczyński ma plan "na potem". Co zrobi, gdy nie będzie już w stanie utrzymać tego wysokiej temperatury, co teraz? Gdy przeciętni ludzie wieczorem zamiast relacji z Sejmu znowu zaczną oglądać filmy sensacyjne i programy rozrywkowe. Jego sympatycy nie będą już tak zmobilizowani i zaczną mniej emocjonalnie, a bardziej trzeźwo spoglądać na jego dokonania. Czy ten niewątpliwie zręczny polityk będzie im w stanie coś wtedy zaoferować? Czy też będzie musiał z pokorą wytrzymywać okrzyki "król jest nagi!"?