Dziennikarz TVP już został pouczony przez europosła PiS Zbigniewa Kuźmiuka, że powinien oglądać telewizję Ojca Rydzyka. Zwłaszcza wiadomości, bo to jest rzetelne dziennikarstwo i tak właśnie powinien wyglądać serwis informacyjny. – Taka sama rzetelność powinna być w telewizji publicznej! – usłyszał dziennikarz. Czyli jaka? Przechylona w jedną stronę? Sucha, nudna i beznamiętna? Bo wiadomości TV Trwam właśnie takie są...
"Szczęść Boże" – tak zaczyna się każdy główny serwis informacyjny. I podobnie kończy. Chyba, że słowami "Z Panem Bogiem". A potem zawsze następuje komunikat:"Ponownie spotkam się z państwem po Apelu Jasnogórskim". Od "Szczęść Boże" zaczyna się też prognoza pogody. I tu – można uznać – zaczyna się też ta dziennikarska rzetelność. Wolna od szufladkowania ludzi, prezentująca różne opinie i punkty widzenia. Naprawdę, trudno jej nie zauważyć.
Czy obronią się przed dewiantami?
Ot, choćby jak TV Trwam sprzedaje newsy dotyczące środowisk homoseksualnych. W jej wykonaniu – dotyczące dewiantów. Dosłownie. Takie słowa padają, takie napisy pojawiają się na pasku. 20 grudnia. "Czy Słowenia obroni się przed dewiantami?" – to o referendum w sprawie "tych haniebnych zmian w prawie", jak słyszymy w materiale. Albo 23 grudnia. Tym razem Grecja. "Kontrowersyjne decyzje tamtejszego parlamentu. Dziś nad ranem grecki parlament uchwalił ustawę, która uderza w małżeństwa i rodzinę. Na szczęście dewianci seksualni nie uzyskali prawa do adopcji dzieci".
Przy okazji jednych z ostatnich wiadomości TV Trwam możemy się też dowiedzieć o "tak zwanej aborcji" i "tak zwanych klinikach aborcyjnych". Dlaczego "tak zwanych"? Czy to pokazuje, że jeśli taki standard się utrzyma, to takie "tak zwane newsy" będziemy oglądać częściej?
To jest prawdziwy warsztat
To, że dużo jest Kościoła, a relacje z audiencji papieża Franciszka czy jego rozważań otwierają informacje, nie powinno dziwić. Podobnie jak historii takie jak ta z Kanady, o heroicznej działaczce prolife, która spędziła Święta w więzieniu. W końcu to telewizja Ojca Rydzyka.
Spójrzmy na politykę. Europoseł PiS powiedział przecież wprost: "Radziłbym panu, aby obejrzał pan wiadomości TV Trwam. Aby zobaczył pan warsztat dziennikarski. Tam jest opinia rządowa, opinia opozycyjna, pokazane w sposób bardzo rzetelny i pełny. Oddzielony od tego jest komentarz dziennikarza".
Oglądamy. Kilka dni z rzędu, zaglądamy do archiwum.
Oto dzień, kiedy Sejm przegłosował ustawę medialną. W innych mediach aż huczy, w studiu goście, wypowiadają się eksperci. Fakty TVN grzmią: "PiS podniósł temperaturę i zaostrzył tempo, bo na media ochotę mieli wszyscy, ale nie wszyscy pożerali je w całości”. Coś się dzieje, są emocje, w materiale dostajemy dokładne informacje, o co w tej ustawie chodzi, o co ten cały szum.
Opozycja też ma głos
A prezenterka TV Trwam spokojnym, suchym głosem zaczyna wiadomości jakby czytała sprawozdanie z posiedzenia.
"Sejm przegłosował ustawę medialną. Zakłada ona m.in. wygaśnięcie mandatów dotychczasowych członków zarządów i rad nadzorczych Telewizji Polskiej oraz Polskiego Radia. To pierwszy etap reformy. Drugi to przyjęcie szerokiej ustawy o mediach narodowych, która zmieni ustrój mediów publicznych”.
Materiał reportera zaczyna się od słów: „Sejm zajął się projektem ustawy na kwadrans przed północą. Propozycje zmian przedstawiła poseł Barbara Bubula”. Duża część materiału poświęcona jest właśnie jej. A właściwie, jak słyszymy, "kuriozalnej sytuacji", gdy wicemarszałek Małgorzata Kidawa-Błońska odebrała jej głos. Trwa dziennikarskie dociekanie, dlaczego tak się stało.
Owszem, pojawiają się głosy opozycji, choć – podkreślmy to wyraźnie – głównie z mównicy sejmowej lub spotkań z dziennikarzami. W materiale – jak i w wielu innych słychać, że opozycja chce to czy tamto. Że coś jej się nie podoba. A zatem słychać głos obu stron, nikt TV Trwam tutaj nie zarzuci, że nie przedstawia zdania opozycji. Wszystko na ogół w grzecznej formie. Ale. No właśnie. Czegoś jednak brakuje. Ekspertów drugiej strony, którzy mogliby zareagować na opinie ekspertów tej pierwsze? Którzy mogliby na przykład odnieść się do takich słów eksperta?
To tylko pozorna neutralność
Znany medioznawca, prof. Wiesław Godzic, nie ma złudzeń. – W newsach dbają formalnie o to, by pokazać i jedną i drugą stronę. Ale tylko formalnie. To jest pozór neutralności. Tak naprawdę wiadomo, kto tutaj ma rację. Ogólnie nie jest to telewizja współczesnych, przeciwstawnych racji. To jest wybitna jednostronność – mówi w rozmowie naTemat prof. Godzic.
Czy można zatem mówić o rzetelności? – Tu trzeba odnosić się do konkretnych zdarzeń. Na przykład zdecydowanie ocenia się, że ostatnie wybory TV Trwam pokazała jednostronnie, nierzetelnie, faworyzowała pewną grupę – mówi medioznawca.
Spójrzmy na materiał z 12 grudnia. Wielka manifestacja Komitetu Obrony Demokracji w Warszawie, tysiące ludzi wychodzi na ulice również w innych miastach Polski. News dnia dla większości stacji telewizyjnych, radiowych, gazet i portali. W TV Trwam na pasku leci napis "Podscycanie społecznych nastrojów", w komentarzu słychać, że nie chodzi o utratę demokracji, a o utratę wpływów środowisk liberalno-lewicowych i "szczytem tej histerii" jest właśnie marsz.
Owszem, w krótkiej relacji pojawia się kilka antyrządowych głosów z tłumu. Ale zaraz pojawiają się głosy z kontrdemonstracji. I komentarz reportera: "Mało tego, okazuje się, że ludzie, którzy przyszli protestować przeciwko rzekomemu łamaniu demokracji byli opłacani". Jedyny dowód, jaki dziennikarz zdobył to młody człowiek, który wymachując flagą mówi: "Ludzie, którzy stoją po drugiej stronie byli opłaceni. W sieci umieszczaliśmy na to zdjęcia, na których były listy płacowe”.
Tak zachwalana rzetelność nie pozwoliła spytać drugiej strony? Podobnie, jak cytowani eksperci. Zapytano dwóch i każdy mówił, że demokracja w Polsce nie jest zagrożona. "Banda, której dziś zabiera się przywileje. Kwiczą, jakby świnie szły do rzeźni" – mówi jeden z nich. Gdzie jest głos drugiej strony?
Podobnie ustawa o policji. Niby dowiadujemy się, co myśli i jedna, i druga strona, ale materiał podsumowuje tylko jeden historyk, który mówi: "Nie jest tajemnicą, że to rządy PO-PSL przejdą do historii jako czasy zwiększonej inwigilacji obywateli". I żadnej riposty z drugiej strony.
Pozostaje jeszcze ogólny odbiór wiadomości w telewizji Ojca Rydzyka. Wielu odbiorcom na pewno mogą się wydać takie...nierzeczywiste. Mało nowoczesne w przekazie, mało dynamiczne, wręcz powolne, bez emocji. Niczym suche sprawozdania. "Nowa ustawa zakłada, nowa ustawa przywraca, celem ustawy jest, rząd chce....". Nie widać reporterów, mało jest reportaży – takich prawdziwych, ludzkich historii.
Nikt nie może nakazać oglądania TV
– Nie jest prawdą, że TV Trwam można porównywać z TVN24 i pokazywać, że tam jest przechył w inną stronę. Nic podobnego. Tu chodzi o ogólną zasadę. Czy istnieje tylko nasza racja, a wszystkie inne nie istnieją? Czy tak jak w TVN pokazują jednak to, że istnieje prawda i tak zwana nieprawda. Nie wiem, co wyniknie z takiej wizji. Aż się boję, że nastąpi przekształcenie TV Trwam w telewizję publiczną – mówi. Ale jednak, jak dodaje, zapomina się, że PiS może co prawda wiele w mediach zrobić, ale jednego nie może.
– Nie może nam nakazać oglądania telewizji. Obawiam się, że nikt tej telewizji nie będzie już oglądał. Ludzie przesiądą się na inne ekrany albo zrezygnują z telewizji jako głównego medium przekazu – mówi. - I na przykład pójdą do internetu.
"Najpierw dokonali niezgodnego z konstytucją wyboru sędziów Trybunału Konstytucyjnego, następnie przegrali wybory parlamentarne, dziś na forum UE mówią, że to nowy rząd PiS jest wszystkiemu winien. Posłowie PO, bo o nich mowa, doprowadzili do sytuacji, w której kraje członkowskiee będą debatować nad sytuacją wewnętrzną w Polsce".
prof. Wiesław Godzic
Tam się przyklaskuje, tam się człowiek zgadza. Prawie w ogóle nie zapraszają do studia osób, które myślą inaczej niż prowadzący. To aż żenujące, gdy pozwala się zaproszonemu gościowi mówić przez 10, 15 minut nie przerywając mu. To jest przeciwieństwo dzisiejszych czasów, które wymagają riposty. A tam ustalono, kto jest dobry, kto zły. I tych dobrych się zaprasza, źli nie istnieją. To jest telewizja szkodząca polityce.