
Z jednej stroni oni, zwykli polscy obywatele, chcący na żywo obejrzeć mecz. Z drugiej ona - wielka, potężna europejska federacja piłkarska, obracająca potężnymi pieniędzmi. Tu rodzina Madejskich, tam UEFA. W tej historii są kupione bilety, które, zgodnie z przepisami, zostały zwrócone. Są też pieniądze, które przez wielką firmę miały być oddane. Ale nie zostały. A chodzi o sumę niemałą.
Zapadła decyzja - bilety oddajemy, dostajemy pieniądze z powrotem. Najpierw chcieli sprzedać znajomym, chętni byli, ale gdy przyszło do konkretów, wówczas zmienili zdanie. Jeszcze raz Mateusz: - Ja osobiście zalecałem im wystawienie ich na Allegro, ale moi rodzice nie mają zaufania do tego typu instytucji, woleli zrobić to przez większą organizację jaką jest UEFA. Ona wydawała im się pewna, godna zaufania.
Mateusz postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. I poprosić o pomoc PZPN. W połowie maja skontaktował się z Juliuszem Głuskim, rzecznikiem prasowym spółki Euro 2012. Nie dodzwonił się, wysłał trzy sms-y z naświetleniem całej sytuacji. Odpowiedź pierwsza: "Proszę skorzystać z formularza na Stronie UEFA. Tam jest zakładka FAQ (najczęściej zadawane pytania - red.)". Mateusz już to robił, napisał więc znowu. Tym razem odpowiedź przyszła następująca: "Musi pan dostać zwrot pieniędzy i na pewno pan dostanie". Jakoś tak nie pomogło.
"Musi pan dostać zwrot pieniędzy i na pewno pan dostanie"
Tam dostałem kilka numerów, między innymi do dziewczyny, która nazywa się chyba Magdalena Cukier. Kilkanaście telefonów, nie odebrała. Skierowano mnie też do jakiejś Karoliny od Euro, która miała ogarniać sprawę biletów. Jak raz odebrała, to powiedziała, że jest na zwolnieniu.
Potem był telefon do Agnieszki Olejkowskiej, rzeczniczki PZPN. Ta zainteresowała się sprawą, poprosiła o maila, numery kont, dane. Dwa tygodnie milczenia.
- Tak, oczywiście. Przekazałam ją dalej.
- Dalej, to znaczy komu?
- Juliuszowi Głuskiemu.
- Ale ja z nim już rozmawiałem. Nie pomógł mi.
- Dobrze, to przekaże komuś innemu.
Milczenie, mija kolejny tydzień. Znów rozmowa z Olejkowską, tym razem mniej więcej taka:
- A, tak. Kojarzę. Wie pan, ja bardzo chciałabym panu pomóc. Chwilę, podam panu numer telefonu. Osoby, która pomoże (tu następuje dyktowanie numeru).
- Ale przecież to jest telefon do pana Głuskiego.

